foto: mat. pras.
Filip Kalinowski z Aktivista wybrał się na rowerową przejażdżkę ulicami Warszawy z Fiszem. Spotkanie zaowocowało materiałem, z którego możemy się dowiedzieć zarówno czegoś o nowej płycie „Drony” jak i o dzieciństwie Fisza i Emade, czyli Bartosza i Piotra Waglewskich. Choć artyści oddalili się dziś od hip-hopu, to właśnie ten gatunek pozwolił im wypłynąć na szerokie wody. Rap nie był jednak pierwszą fascynacją braci Waglewskich. Wcześniej to heavy metal był naszym mundurem. Pamiętam, że kiedy ojciec zabrał mnie do Jarocina, po powrocie mówiłem tylko o Wilczym Pająku, który wyskoczył na scenę w całym tym dymie i hałasie – wspomina Fisz. W tej szóstej-siódmej klasie bardzo tę muzykę przeżywaliśmy. To była nasza armia, nasz uniform. Z Piotrkiem mieliśmy wtedy jeden pokój i z początku przechodziliśmy te same fascynacje – Iron Maiden, Motörhead, AC/DC. Później już się kłóciliśmy o magnetofon, bo jak on przynosił Death, to ja mówiłem „ok”, ale czekałem tylko na swoją kolejkę, kiedy puszczę Anthrax – dodaje.
Metal był dla nas wszystkim i miało to na pewno związek z wszystkim legendami otaczającymi tę scenę, które dzisiaj często śmieszą. To działało na wyobraźnię. Większość brytyjskich zespołów wywodziła się też z tych paskudnych, robotniczych miast, wszystko wokół tchnęło metalicznym, postindustrialnym chłodem, wszędzie pełno blachy, kominów czy fabryk, i to mi się bardzo łączyło z moim Ursynowem, który wyglądał na początku jak wielki plac budowy. Do tego nie dało się podchodzić z dystansem czy ironią, to było na śmierć i życie. Pisaliśmy na murach „Depeche Mode is dead” i święcie w to wierzyliśmy. Na osiedlach siedzieli jeszcze gdzieniegdzie starzy punkowcy, ale – choć dziś jest mi pewnie bliżej do The Clash niż Iron Maiden – punk był dla nas czymś starym, umierającym. Szukaliśmy czegoś bardziej radykalnego, mocniejszego – mówi po latach artysta. Cały tekst znajdziecie tutaj .
Motyw fascynacji muzyką metalową przewijał się w twórczości Fisza wielokrotnie. W 2008 roku Fisz i Emade wydali album „Heavi Metal”, na którym artysta wracał do czasów swojej młodości wspominając fascynację m.in. Iron Maiden, Slayerem, Anthraxem i niemiecką grupą Sodom.
Album „Drony” sygnowany nazwą Fisz Emade Tworzywo trafił do sklepów w miniony piątek. Krążek w naturalny sposób rozwija drogę zapoczątkowaną na „Mamucie” sprzed dwóch lat. Pod tym adresem znajdziecie naszą recenzję krążka.
{facebook}