„Kim jest dla mnie Prince? – Hirek Wrona wspomina Prince’a

Share Tweet „Oddałbym wszystkie swoje płyty, żeby tylko żył” –


2016.04.25

opublikował:

„Kim jest dla mnie Prince? – Hirek Wrona wspomina Prince’a

„Oddałbym wszystkie swoje płyty, żeby tylko żył” – mówi w rozmowie z cgm.pl Hirek Wrona.

W przeciągu półtora roku Prince wydał cztery płyty. Łącznie, poczynając od „For You” z 1978 roku, miał ich na koncie 39. „Odszedł jeden z najwybitniejszych… w pełni sił twórczych…” – napisała na swoim fanpage’ Natalia Kukulska. Profile w mediach społecznościowych artystów – i nie tylko artystów – z całego świata zamieniają się w tablice wspomnień, pożegnań, miejsca hołdu.

Oddałbym wszystkie swoje płyty, żeby tylko żył – powiedział mi Hirek Wrona, zanim zdążyłem powiedzieć, w jakiej sprawie do niego dzwonię. Trudno żebym dzwonił w innej, Hirek jest największym znanym mi fanem twórczości Księcia i na pewno nie byłem pierwszą osobą, która po pojawieniu się tej tragicznej wieści, zwróciła się do niego z prośbą o kilka zdań hołdu dla Mistrza. Tym bardziej dziękuję, że zgodził się poświęcić mi kilka minut.

Kim jest dla mnie Prince? Moim największym muzycznym bogiem. Co to znaczy? Otóż znaczy to, że szanując dorobek Milesa Davisa, Beatlesów, Dylana, wszystkich największych artystów świata, to Prince był moim ulubieńcem. Nie oni tylko Prince. Tamtych lubię, szanuję, mam wszystkie płyty, ale to właśnie Prince był tym jedynym – mówi Hirek Wrona wyjaśniając powody swojego wyboru: To się stało naturalnie. W jego muzyce było wszystko! On w cudowny sposób łączył to, co najlepsze. Był tam i George Clinton, i Miles Davis, i Jimi Hendrix, Stonesi i The Beatles. Był soul, funk, pop, rock, jazz, elektronika – właściwie wszystko.

W programie, którego używam do selekcji utworów do audycji radiowych, jest oddzielna kategoria – Prince. Zajmuję się muzyką zawodowo od 47 lat, a jednak nie umiałem go jednoznacznie określić, skategoryzować. Jego geniusz wyrósł poza wszelkie stylistyczne ramy. To było w jego głowie – tłumaczy, po czym przytacza fascynującą historię sprzed kilkunastu lat: Kiedyś byliśmy na jego koncercie w Berlinie, jako fan club dostaliśmy wejściówki na jego próbę, na której pod sceną było około 200 osób. To były nasze miejsca również na koncercie, ponieważ Prince zawsze życzył sobie, by w pierwszych rzędach byli jego fani. Przyszedł do nas, z każdym się przywitał i w pewnym momencie stojący przede Holender powiedział: jak w tej małej pierdolonej głowie może się zmieścić cała muzyka świata? Niesamowite, ale powiedział to proroczo. W trakcie koncertu i tych swoich podskoków Prince w którymś momencie uderzył się w głowę. Upadając przypadkowo uderzył piórkiem w struny i zagrał fałszywy dźwięk na gitarze. I jego klawiszowiec, Brazylijczyk Renato Neto podchwycił ten dźwięk. Dokładnie ten dźwięk. Prince spojrzał na niego, a Renato zaczął cały czas grać ten jeden dźwięk jak sampel. Prince na bazie tego właśnie dźwięku zaczął improwizować, co rozrosło się do jakichś 20-30 minut, gdzie po drodze zagrał połowę repertuaru Beatlesów, Stonesów, Zeppelinów. To wszystko było w tej głowie. Czyż to nie jest geniusz?

Kiedy się dowiedziałem, to ja – stary dziad – rozpłakałem się – przyznaje Hirek. Teraz stanąłem już trochę na nogi, ale bardzo mnie to poruszyło. Żeby było śmieszniej – mam dzisiaj audycję wieczorem (Soul muzyka duszy w Trójce – przyp. MK). Nagrałem ją wcześniej, bo gram dzisiaj imprezę w Łodzi. Zadzwoniłem do Piotrka Metza, mojego szefa w Trójce i on zrobi tę audycję, za co mu dziękuję. Cóż za ironia losu! W dniu, w którym umiera twój ulubiony artysta, masz audycję w radiu i nie możesz tego zrobić. Choć może to i dobrze, bo zapewne ryczałbym przed mikrofonem non stop… Ale jest jeszcze jedna rzecz. Rano pakując się przed wyjściem z domu, wyjąłem z szafy t-shirt na zmianę. Nie przyglądałem się, wziąłem koszulkę, którą miałem na wierzchu. I właśnie teraz, kiedy rozmawiamy, spojrzałem na nią i widzę napis… <<Prince Polska>> – kończy Hirek Wrona. Chwilę później dostaję od niego MMS. To właśnie ta koszulka…

 

 

Polecane

Share This