Hillary Clinton, Donald Trump czy… Alice Cooper? Mistrz muzycznego horroru prowadzi własną kampanię prezydencką związaną z promocją nowej wersji utworu „Elected”. Oryginał pochodzi z wydanej w 1972 roku płyty „Billion Dollar Babies”, a artysta zdecydował się odświeżyć kawałek w związku z nadchodzącymi wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. Fikcyjna kampania Coopera opiera się na haśle: „Uczyńmy Amerykę znów chorą”, co jest naturalnie parodią propozycji „uczyńmy Amerykę znów wielką”, z którą do wyborów w 1980 roku szedł Ronald Reagan. W 2016 hasło ponownie towarzyszy kandydatowi Republikanów, tym razem Donaldowi Trumpowi.
W rzeczywistości Cooperowi daleko jednak do tego, by ścigać się o fotel prezydenta bądź jakiekolwiek inne stanowisko polityczne. Polityczne zaangażowanie gwiazd rocka to najgorszy pomysł na świecie – stwierdził artysta w wywiadzie udzielonym MTV. Przede wszystkim dlaczego ludzie twierdzą, że jesteśmy od nich lepsi? To największy możliwy błąd. Jeśli już – jesteśmy głupsi. Nie jesteśmy mądrzejsi od kogokolwiek. Wiemy mniej niż inni. Jeśli oglądam telewizję, to jest to „Family Guy” (kultowy animowany serial komediowy wymyślony przez Setha McFarlane’a – przyp. red.). Rock’n’roll powstał po to, by być najdalej jak tylko się da od polityki. Kiedy moja mama i tata rozmawiali o tym, na kogo głosować, ja wychodziłem do innego pokoju i wybierałem The Beatles lub The Rolling Stones – wyjaśnił Alice Cooper.
Artysta wypowiedział się także na temat muzyków angażujących się w sprawy społeczno-polityczne. Myślę, że to co robią Bono, Bruce Springsteen, Sting i inni, te ich zbiórki pieniędzy, to wszystko są akcje humanitarne i uważam, że to w porządku. Nie sądzę, by była to działalność polityczna.
{facebook}