Uczeń Lou Reeda i Boba Dylana w trasie

Kevin Morby na kilku koncertach w Europie

2019.06.14

opublikował:


Uczeń Lou Reeda i Boba Dylana w trasie

„Uczeń” Lou Reeda i Boba Dylana. Kevin Morby na trasie promującej piaty album

Młody amerykański muzyk i autor piosenek w ciągu raptem kilku lat kariery zdążył wydać już pięć albumów, z czego każdy spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem krytyków. Ostatni longplay „Oh My God” został wydany wiosną tego roku i Morby jest właśnie w światowej trasie koncertowej promującej wydawnictwo. Niestety nie zawita do Polski, ale można się wybrać do sąsiadujących z nami krajów, aby usłyszeć go na żywo.

Europejska trasa koncertowa

Kevin Morby na początku czerwca koncertuje jeszcze w swojej ojczyźnie i sąsiedniej Kanadzie, ale już od 14. dnia miesiąca będzie w trasie po Europie. Zacznie od Belgii, następnie pojawi się w Berlinie – to już 15 czerwca, a potem m.in. w Amsterdamie, Paryżu, Londynie, Hamburgu, Kopenhadze, Sztokholmie, Oslo, Bergen, Tromso, Helsinkach, Madrycie, Lizbonie, Bradze, Dublinie, Bordeaux czy Istambule. Warto się wybrać do zachodnich sąsiadów na koncert artysty czy zrobić sobie wycieczkę do Skandynawii, gdzie Morby będzie miał wiele koncertów, aby na żywo usłyszeć tego utalentowanego młodego piosenkarza i gitarzysty typowanego na następcę Lou Reeda czy nawet samego Boba Dylana.

Czerpie z najlepszych wzorców

Morby uczy się od najlepszych. Otwarcie mówi, że jego idolami są Nina Simone, Simon Joyner czy właśnie Bob Dylan i Lou Reed. Choć urodził się w 1988 roku, więc nie może pamiętać lat, gdy powyżsi wykonawcy święcili triumfy, to porządnie odrobił lekcję z historii muzyki rockowej. Artysta porusza w piosenkach ważne tematy związane z religią czy moralnością jak Dylan, albo tworzy muzykę w mrocznych klimatach z elementami psychodelii jak Lou Reed. Na szczęście nie naśladuje Reeda w kwestii hulaszczego trybu życia, z którego ten swego czasu był znany. Choć zdarza mu się czasem pobawić w hazard – jak wyznał w Las Vegas Weekly, gdy mieszkał w LA, czasem latał do Las Vegas, stolicy hazardu, by pograć sobie w kasynie. Nie uważa się jednak za zbytniego hazardzistę, traktuje to bardziej jako rozrywkę, której teraz oddaje się np. po koncertach w Vegas. Gdyby Morby chciał mocniej zaangażować się w obstawianie zakładów czy gry losowe, nie tylko podczas wypadów do Vegas, to strona Opinie.com z recenzjami bukmacherów byłaby mu pomocną.

Każdy usłyszy to, co chce

Na wszystkich pięciu do tej pory wydanych albumach rzeczywiście wyraźnie słychać miłość do Reeda, Dylana, ale też czasem Leonarda Cohena czy Nicka Cave. Zależnie od własnych upodobań, każdy słuchacz będzie miał pewnie inne skojarzenia. Jak zauważa recenzent Pitchfork – im bardziej ktoś docenia rockowy kanon, tym bardziej Morby trafi w jego czułe punkty. Warto jednak podkreślić, że Morby nie jest w żadnym wypadku bezmyślnym naśladowcą ogranych patentów – inspiracje przekłada na swoją własną wrażliwość i dodaje autorskie pomysły, by stworzyć nową jakość.

Powrót do dobrej formy

Do tej pory Morby nagrał i wydał pięć albumów: debiutancki „Harlem River” z 2013 roku, „Still Life” z 2014 roku, „Singing Saw” z 2016 roku, „City Music” z 2017 roku oraz ostatni „Oh My God” z kwietnia 2019 roku wydany przez Dead Oceans na CD i LP, czyli winylu. Wszystkie spotkały się z dobrym przyjęciem krytyków muzyki indie, ale szczególnie pierwsze trzy wydawnictwa i ostatni album. Dziennikarz muzyczny Bartek Chaciński napisał, że albumem „Oh My God” Morby „wraca do bardzo dobrej formy”. Jednocześnie zauważa, że ta płyta jeszcze bardziej namnoży porównań artysty do Dylana. Wskazuje też na obecne inspiracje muzyką gospel w chórkach oraz wycieczki w stronę bluesa podszytego ciepłą psychodelią. W kwestii tematyki tekstów Morby także wzoruje się na Dylanie i odchodząc od beztroskich piosenek pisze coraz częściej swoiste pieśni pełne aluzji do religii i moralnych rozterek. Widać, że muzycznie i tekstowo dojrzewa, a obserwowanie – czy raczej słuchanie – tej ewolucji na kolejnych pytach, to prawdziwa przyjemność.

 

Polecane