fot. mat. pras.
Drugi album 25-letniej Angielki idealnie wpisuje się w coraz mocniejszy nurt Girl Power 2.0, czyli coraz bardziej świadomych i zaangażowanych „dziewczyńskich” produkcji nagranych ostatnio przez m.in. Selenę Gomez, Arianę Grande czy Halsey. Ale całkiem udana w warstwie lirycznej „Future Nostalgia” jest przede wszystkim uroczo bezpretensjonalnym świętem tanecznej muzyki – mocno inspirowanej syntetycznym disco rodem z lat 80.
Przywitała się z nami trzy lata temu albumem zatytułowanym po prostu „Dua Lipa”. I to był bardzo dobry, popowy debiut, o którego przebojowym potencjale świadczyło aż 8 singli wybranych spośród tuzina premierowych utworów. Nic dziwnego, że cały muzyczny świat mówił o tajemniczej debiutantce o albańsko-kosowskich korzeniach. Rzadko się bowiem zdarza, żeby artystka rozpoczynająca dopiero swoją karierę wskakiwała ot tak, z marszu, do pierwszej, muzycznej ligi. Trzeba jednak pamiętać, że Dua to złote dziecko nowego rynku muzycznego, którego pomysł na promocję tanecznego, komercyjnego popu polega na nagrywaniu i wypuszczaniu kolejnych, pojedynczych singli – obowiązkowo ilustrowanych klipami. Z takich singli „skleja” się później cały album, co nie zawsze owocuje spójnością brzmienia. A Lipie, mimo że od opublikowania pierwszej piosenki „Be The One” (październik 2015), do wypuszczenia ostatniego promocyjnego nagrania „IDGAF” (styczeń 2018) minęły ponad dwa lata, udało się obronić cały album. Nic dziwnego, że jego zwartość przekonała najbardziej niechętnych krytyków. A o skali tego komercyjnego sukcesu niech świadczy ponad dwumiliardowa (!) widownia klipu „New Rules”.
Sprawdź też: „Coronavirus Rhapsody” megahitem kwarantanny. Nagranie podbija sieć
Takie wyniki trudno pobić, ale kiedy pierwszy raz posłuchałem nowego albumu Angielki ani przez chwilę nie pomyślałem, że na nowym wydawnictwie ucieka ona „w bok”, by nie powielać sprawdzonego patentu w obawie przed porażką. Za trzecim przesłuchaniem byłem już niemal pewny, że to misternie zaplanowana strategia, dzięki której artystka chce pokazać swoje nowe, całkowicie przemyślane i stylowe oblicze. Oczywiście trudno tu mówić o autorskim pomyśle na nowe brzmienie – wystarczy rzut oka na listę płac, by przekonać się, że nad „Future Nostalią” pracowało ponad 20 kompozytorów, tekściarzy i producentów. Z drugiej jednak strony do czego potrzebna nam jest ta wiedza, kiedy płyta jest (nad)zwyczajnie dobra i udana, a momentami wręcz wspaniała! Oczywiście w swojej kategorii, czyli nowoczesnego popu mocno napędzanego syntetycznym disco rodem z lat 80.
U niektórych ta stylizacja może budzić uśmiech, bo wydaje się (za) bardzo oczywista – w całej popkulturze, ale w muzyce chyba najbardziej – wraca, chyba już po raz drugi, moda na „ejtisy”. Jednak Lipie (a raczej jej inżynierom dźwięku), udało się jednak uniknąć właśnie śmieszności poprzez zabawę tą kiczowatą konwencją, użytą jednak na „Future Nostalgii” ze smakiem, dystansem i humorem. Oczywiście zagadką wydaje się, w jaki sposób odbiorą ten sprytny, a zarazem smakowity trik młodsi słuchacze, którzy mogą mieć problemy z odgadnięciem muzycznych cytatów użytych w premierowych utworach Duy. A to z jednego prostego powodu – kiedy powstawały piosenki będące inspiracją dla sztabu producentów tego krążka, to ich na świecie jeszcze nie było.
Sprawdź też: Kłopoty Roksany Węgiel. Spot z jej udziałem zgłoszony do Komisji Etyki Reklamy
No bo weźmy na przykład taki „Physical”, który nie tylko nawiązuje tytułem do hitu Olivii Newton-John z 1981 roku – w nagraniu Lipy jest i cytat z tego dyskotekowego klasyka, ale również cudownie „plastikowe” brzmienie i pulsujący rytm, niczym z przebojów Kim Wilde i Kylie Minogue. Taki taneczny pop to główne danie na tym krążku, a jak przekonuje sukces pierwszego singla „Don’t Start Now”, fanom podoba się taka mała (r)ewolucja w stylu 24-letniej wokalistki. Słuchanie „Future Nostalgii” to zresztą kopalnia ukrytych sampli i cytatów, jak choćby w „Love Again”, gdzie słyszymy fragment klasyka „My Woman” (1932), który śpiewał m.in. Bing Crosby, a „Break My Heart” oparty został na „Need You Tonight” z repertuaru INXS. I są to jedne z najlepszych momentów na tym wydawnictwie, a Dua składa nim hołd cudownym latom 80., w którym królowały tlenione fryzury (zarówno żeńskie, jak i męskie), kreszowe dresy „szelesty” – a to wszystko noszone przez wrotkarki żujące gumy i krostowatych rówieśników bohaterów serialu „Stranger Things”.
Ale choć disco-sznyt zdominował „Future Nostalgię”, to przynajmniej kilka razy pojawiają się tu brzmieniowe niespodzianki. Takie, jak choćby ocierający się o funk – za sprawą fajnego, ciepłego bitu – na refleksyjny (na swój wdzięczny sposób) „Levitating”. Albo R&B w „Good In Bed”, w którym Lipa brzmi nieco jak zapomniana (niestety) Lily Allen. Więc choć dziennikarza portalu „The Irish Times” nieco poniosło, kiedy napisał o tym albumie: „Dua Lipa odnajduje brzmienie, którego Lady Gaga szuka od lat”, to jest to autentycznie udana, lekka i bezpretensjonalna płyta, która powinna sprawić wam wiele frajdy w tych trudnych czasach.
Artur Szklarczyk
Ocena: 4/5
Tracklista:
1. Future Nostalgia
2. Don’t Start Now
3. Cool
4. Physical
5. Levitating
6. Pretty Please
7. Hallucinate
8. Love Again
9. Break My Heart
10. Good in Bed
11. Boys Will Be Boys