fot. mat. pras.
Young Leosia weszła na scenę z buta. Jej debiutancka epka już przed premierą uzyskała platynowy status, artystka w ostatnim miesiącu miała ponad 1,3 mln słuchaczy na Spotify, klip do jej singla „Szklanki” przekroczył niedawno 23 mln wyświetleń na YouTube. Sukcesowi na ogół towarzyszą ogromne emocje, stające się powodem dyskusji publicznej. Nie uniknęła ich także Sara, której „Hulankom” zarzuca się brak zaangażowania w sprawy społeczne. W wyemitowanym przed tygodniem programie Kuby Wojewódzkiego artystka odniosła się do tego wątku, mówiąc:
– Nie jestem osobą, która mówi o tym, dlatego, że jestem osobą, która to tworzy. Jestem przykładem dla innych, przykładem tego, że będąc w tym kraju kobietą, raperką, didżejką, realizatorką dźwięku, można też być kobietą. Kiedyś to nie było takie oczywiste. Tak rozumiem swój feminizm, a innym osobom zostawiam to, żeby to opisały.
Temat w pewien sposób pojawia się także w rozmowie Krzysztofa Tragarza z Noizz.pl z artystką. Young Leosia podkreśla, że nie chce wiązać swojej twórczości z tematami społeczno-politycznymi, ponieważ nie jest to jej misją jako artystki.
– Jestem miłą i uśmiechniętą dziewczyną, i taką rzeczywistość chciałabym tworzyć. Są osoby, które zarzucają mi, że te teksty są o niczym. Pojawiają się też głosy, że „za dużo śpiewam o imprezach”. Nie chciałabym na siłę stawać się Matą czy Taco Hemingwayem. Moją misją nie jest to, aby słuchacze pod wpływem mojej muzyki starali się obalić rząd, choć gdybym mogła, pozbyłabym się obecnej władzy. Moją misją jest pokazanie tego, że życie jest po prostu fajne, trzeba się nim cieszyć i być miłym dla samego siebie. To jest przekaz, który chciałabym nieść swoją muzyką – komentuje autorka „Hulanek”.