Tegorocznemu Konkursowi Piosenki Eurowizji towarzyszyły liczne kontrowersje. Najbardziej widoczne dotyczyły oczywiście udziału Izraela i wydanemu przez EBU zakazowi jakiegokolwiek wspierania Palestyny, ale problemów było znacznie więcej. Zamieszanie wokół imprezy przełożyło się na spadek oglądalności. Tegoroczne liczby są odczuwalnie mniejsze od tych z 2023 r.
Izrael zadebiutował w Konkursie Piosenki Eurowizji w 1973. Od tamtej pory reprezentanci tego kraju uczestniczyli w 45 konkursach, 38 razy awansując do finału i trzykrotnie go wygrywając. Ze względu na nasilenie konfliktu w Strefie Gazy w tym roku udział reprezentującej Izrael Eden Golan wywołał jednak ogromną burzę. EBU zdecydowała się nie odsuwać kraju od konkursu, tłumacząc to neutralnością polityczną. Przypomnijmy – ta sama EBU zdyskwalifikowała w 2022 r. Rosję po jej ataku na Ukrainę.
Udział Izraela w Eurowizji przełożył się na bojkot konkursu przez część środowisk. Brytyjczycy mieli świętować udział Olly’ego Alexandra w zmaganiach, ale tamtejsze środowiska LGBT+, z którymi jest związany artysta, sprzeciwiły się „zapewnieniu kulturalnej osłony i promowaniu katastrofalnej przemocy Izraela względem Palestyńczyków”. Do bojkotu konkursu nawoływało ponad 100 szwedzkich artystów (przypomnijmy, że impreza odbywała się w tym roku w tym kraju), w tym Robyn i Fever Ray. Ponad 1400 Finów związanych z branżą muzyczną podpisało petycję, nawołującą EBU do usunięcia Izraela, a ponad 400 irlandzkich artystów wezwało Bambie Thug do wycofania się z Eurowizji.
Problem pogłębił się, kiedy Europejska Unia Nadawców stanowczo zabroniła okazywania jakichkolwiek form poparcia Palestyny w trakcie konkursu. Przełożyło się to m.in. na cenzurowanie występu wspomnianej Bambie Thug, która miała na swoim kostiumie napisy wzywające do zawieszenia broni i głoszące wolność dla Palestyny.
SPRAWDŹ TAKŻE: Zdyskwalifikowany Holender zdradził, co zrobił za kulisami Eurowizji
Co jeszcze? Tuż przed finałem zdyskwalifikowano Joosta Kleina. Holender był jednym z faworytów, więc usunięcie go z konkursu także zniechęciło sporo osób do oglądania konkursu. Przez kilkadziesiąt godzin spekulowano, że dyskwalifikacja Kleina była skutkiem jego starcia z Eden Golan na jednej z konferencji, ale finalnie ujawniono, że to kara za uderzenie fotoreporterki.
Wspomnieliśmy, że w ramach neutralności politycznej EBU zabroniła eksponowania symboli Palestyny, w tym jej flagi. Sprawę postawiono jasno – Widzowie i uczestnicy mogli mieć ze sobą jedynie flagi swoich krajów oraz flagi LGBT+. W tym przypadku ponownie pojawił się problem podwójnych standardów, ponieważ o ile flagi LGBT+ były dopuszczone, to flaga osób niebinarnych już nie. Zwycięzca konkursu – Nemo ze Szwajcarii są osobą niebinarną i na konferencji po sobotnim finale przyznali, że musieli przemycić flagę do hali.
Rozczarowujące liczby
Komentujący konkurs dla Telewizji Polskiej Artur Orzech podkreślił, że Eurowizja jest największym pozasportowym widowiskiem telewizyjnym na świecie. W ubiegłym roku na całym świecie wydarzenie oglądało 162 mln widzów. Wygląda na to, że w tym będzie odczuwalnie słabiej.
Nie znamy jeszcze danych ze wszystkich krajów, wiemy natomiast, że o ile we Włoszech transmisja zyskała widzów w stosunku do 2023 r. (z 4,9 mln do 5,3), ale już w Wielkiej Brytanii zdecydowanie straciła. Przed rokiem transmisję z finału oglądało tam średnio 9,9 mln (w szczytowym momencie 11 mln), w tym – „zaledwie” 7,6 mln (a w szczytowym punkcie 8,4 mln). Spadek o 2,3 mln rok do roku to ogromny cios. W Niemczech także zmagania oglądało mniej widzów, choć tutaj różnica jest mniejsza. Przed rokiem imprezę śledziło niemal 8 mln, w tym niespełna 7,4 mln.
W Polsce konkurs również nie cieszył się dużym zainteresowaniem, choć akurat tutaj czynnikiem decydującym był brak Luny w finale. Sobotni koncert obejrzało 1,27 mln (półfinał z Luną miał więcej – 1,5 mln). Kiedy w 2023 na Eurowizji występowała Blanka, oglądały ją 3 mln widzów.