fot. mat. pras.
Wczoraj pisaliśmy o tym, że niemieckie koncerty Rogera Watersa wywołują pełne niezadowolenia reakcje i każą zadawać sobie pytania – czy to jeszcze piętnowanie nazizmu, czy już oswajanie go, w dodatku w kraju ze skomplikowaną historią. Sceniczny performance, którego częścią był strój nasuwający na myśl nazistowski mundur, zainteresował szefa berlińskiej policji, który zapowiedział przekazanie sprawy do prokuratury.
Tymczasem już jutro Waters ma wystąpić we Frankfurcie nad Menem. Postanowił zatem nie zostawić niesprzyjających mu reakcji bez komentarza, zarzucając, że ci, którzy próbują go uciszyć robią to tylko dlatego, iż nie zgadzają się z jego „politycznymi poglądami i moralnymi pryncypiami”
– Elementy mojego widowiska, które zostały podważone, to całkiem oczywiste oświadczenie w kontrze do faszyzmu, niesprawiedliwości i bigoterii w każdej postaci. Próby innego ich zakwalifikowania są obłudne i politycznie umotywowane. Opis burzącej spokój demagogii faszystowskiej to część moich występów od czasu „The Wall” Pink Floyd w 1980 roku – pisze artysta na swoim Instagramie.
– Spędziłem całe swoje życie na wypowiadaniu się przeciw autorytaryzmowi i opresji tam, gdzie tylko je widziałem. Kiedy dorastałem w powojennym czasie, postać Anny Frank była przywoływana w naszym domu, gdyż zawsze przypominała co dzieje się, gdy faszyzm jest pozostawiony samemu sobie. Moi rodzice walczyli z nazistami podczas II Wojny Światowej, zaś ojciec zapłacił za to ostateczną cenę. Niezależnie od konsekwencji związanych z wymierzonymi we mnie atakami, będę potępiać niesprawiedliwość i wszystkich, którzy się jej dopuszczają – zakończył Waters.
Wyświetl ten post na Instagramie