Pod koniec roku informowaliśmy o problemach Stevena Tylera. Wokalista Aerosmith został oskarżony o napaść seksualną. W 1973 roku muzyk miał odurzać 16-letnią wówczas Julię Holcomb, a także zmusić ją do przerwania ciąży.
Co ciekawe, Holcomb sugerowała, że kiedy Tyler dowiedział się o problemach w jej domu, przekonał rodziców nastolatki, by powierzyli jej ją pod opiekę.
– To umożliwiło mu zabieranie mnie w trasy, gdzie wykorzystywał mnie seksualnie i odurzał alkoholem i narkotykami. Byłam wówczas zbyt słaba, by oprzeć się jego sławie, wpływom i pieniądzom. Zmusił mnie do tego, bym uwierzyła, że jesteśmy parą – wspomina kobieta.
Warto wspomnieć, że Steven Tyler w swojej autobiografii pisał, że w latach 70. spotykał się z nastolatką i że uzyskał prawo do opieki nad nią. Teraz muzyk złożył obszerne wyjaśnienia, w których starał się obalić oskarżenia i poprosił o oddalenie roszczeń.
Co dokładnie powiedział wokalista Aerosmith? Tyler stanowczo zaprzecza, jakby zmuszał Holcom do uprawiania z nim seksu. Artysta przekonuje, że 17-latka godziła się na to. Muzyk podkreśla, że był wówczas jej opiekunem prawnym, ale ten argument jest kuriozalny, ponieważ uzyskanie prawa do opieki nie jest przecież równoznaczne z prawem do odbywania z kimś stosunków seksualnych.
Właśnie ten punkt wytyka Jeff Anderson, prawnik Julii Holcomb (a właściwie Julii Miseley, ponieważ kobieta zmieniła nazwisko) twierdzi, że muzyk „załania się fikcyjną opieką prawną, by uniknąć kary”.
– Nigdy nie spotkaliśmy się z obroną tak wstrętną i potencjalnie niebezpieczną, jak ta, którą Tyler i jego prawnicy przedstawili w tym tygodniu: twierdzą, że opieka prawna to przyzwolenie na wykorzystywanie seksualne – komentuje w oświadczeniu przesłanym redakcji Rolling Stone’a.
Prawnicy Tylera póki co nie komentują reakcji przedstawiciela powódki, sam muzyk również milczy.