fot. Karol Makurat
Eurowizja jest największym telewizyjnym wydarzeniem rozrywkowym na świecie. Nie znamy jeszcze szczegółowych danych dotyczących oglądalności tegorocznej edycji, ale przed rokiem finał zgromadził na całym świecie ponad 162 mln widzów. W tym roku ma ich być mniej, co jest skutkiem m.in. kontrowersji wokół udziału Izraela w imprezie, a także zdyskwalifikowania jednego z faworytów – Holendra Joosta Kleina – na kilkadziesiąt godzin przed finałem.
SPRAWDŹ TAKŻE: Maryla Rodowicz rozmawia z Duchem Świętym. „Nie wiem, jak się do niego zwracać”
Konkurs jest jedynym w swoim rodzaju świętem muzyki, w którym oprócz poziomu artystycznego dużą rolę odgrywają także sympatie narodowe, a także kwestie społeczno-obyczajowe. Te ostatnie zawsze budziły i do dziś budzą kontrowersje.
Polska zakończyła udział w tegorocznej imprezie już w półfinale. Luna uplasowała się na 12. miejscu I koncertu półfinałowego i nie awansowała go głównej części wydarzenia. W rozmowie z Plotkiem Paweł Golec przyznał, że wynik go rozczarował, ponieważ trzymał kciuki za Polkę.
– Kibicowałem polskiej drużynie, bo gdzie by nasi nie pojechali, trzeba im kibicować (…) To jest osoba, która dopiero wchodzi na polski rynek muzyczny, to jest osoba, która dopiero się uczy tego wszystkiego, więc no pod tym względem miałem mieszane uczucia, no ale jest na dobrej ścieżce (…) Mnie się jej występ ogólnie podobał – powiedział.
Jego brat Łukasz ocenił całość tegorocznego konkursu i trzeba przyznać, że podszedł do tego w bardzo surowy sposób.
– Nie jest mega zaszczytem jechać na Eurowizję, patrząc na to, co to się dzieje (…) To jest objaw nędzy, rozpaczy i upadku moralnego w sztuce oraz kulturze. Mi by było wstyd występować pośród takich artystów, którzy tam są (…) To powinien być festiwal od 16 lat w górę – stwierdził Łukasz Golec.