Foto: @piotr_tarasewicz / @cgm.pl
Za każdym razem, gdy Kanye West staje przed mikrofonem podczas gali MTV VMA, wiadomo, że będzie co cytować. W 2009 roku raper w niesławny sposób wtargnął na scenę i przerwał wystąpienie Taylor Swift. W ubiegłym roku zapewnił, że w 2020 roku wystartuje w wyborach prezydenckich w USA (niedawno podtrzymał tę deklarację).
A co powiedział w ostatnią niedzielę w nowojorskiej Madison Square Garden? Jego przemowa była chaotyczna. Raper bronił swojego teledysku do „Famous” („to opowieść o tym, że sławni ludzie, skąd by nie pochodzili, zawsze lądują w tym samym łóżku”) i przypomniał o wysokim wskaźniku przestępczości w Chicago. Przede wszystkim jednak zaprezentował swoje środowisko jako liderów świata kultury, wpływowe jednostki, na których czele stoi on sam, Kanye West – nowy Walt Disney, Steve Jobs, Howard Hughes, Harry Truman oraz Henry Ford.
„Moimi idolami są artyści-kupcy. Jest ich mniej niż dziesięciu”, powiedział Yeezy. Raper podkreślił też, że dziś świat potrzebuje takich wzorów do naśladowania.
Kanye West już kiedyś porównywał się do Jobsa i Disneya. Podobne przemówienie wygłosił w lutym 2013 roku podczas koncertu w Paryżu. Wówczas padło jeszcze nazwisko Pabla Picassa, malarza, od którego imienia West zaczerpnął później tytuł swojego albumu „The Life Of Pablo”.