fot. Paweł Zanio
W Warszawie odbyły się dziś uroczystości pogrzebowe Pjusa. Ciało rapera spoczęło na Powązkach Wojskowych. Wieczorem na ursynowskiej Kopie Cwila fani i znajomi rapera spotkali się także na nieoficjalnym pożegnaniu Karola, by oddać mu hołd i wesprzeć się wzajemnie. W stories na instagramowym profilu Pezeta można zobaczyć wideo dokumentujące spotkanie na kultowej warszawskiej miejscówce.
Pjus zmarł 12 stycznia. Raper miał 39 lat. Artystę na naszych łamach żegnał Kajetan Szewczyk. Poniżej znajdziecie jego tekst zatytułowany „TOUJOURS VIF”.
Będą tęsknić warszawskie ulice, będzie tęsknić stadion przy Łazienkowskiej. Pjus to postać szanowana w całej hip-hopowej Polsce, a w wymiarze stołecznym, bez cienia przesady, legendarna.
Jeden z trzech raperów tworzących pionierską grupę 2cztery7, kojarzony z Alkopoligamią od samych początków działania wytwórni. Człowiek, który potrafił dać jedne z najlepszych gościnnych występów na bardzo mocnych płytach takich jak “Eternia” Eldo czy “Nigdy nie mów nigdy” Molesty Ewenement. “D.O.C nagrał płytę, nie mając głosu” – rapował na drugim krążku swojego macierzystego zespołu, sam tracąc słuch. Mimo tego z niesłabnącym postanowieniem, że nagra solówkę. I nagrał. Po ciężkiej operacji. Zrobił to jako pierwszy człowiek na świecie wyposażony w “cyfrowe uszy”, o czym opowiada sam album “Life After Deaf” i towarzyszący mu dokument o raperze.
Historia Pjusa to opowieść o człowieku, którego walka ze zdrowiem nie złamała do samego końca. To ta skala zjawiska, o której ciężko się pisze, bo ma się świadomość zderzenia z czymś, co bardzo trudno przełożyć na swoje doświadczenia – jeśli w ogóle jest to jakkolwiek możliwe. Gdyby nie problemy ze zdrowiem, MC nie tylko by słyszał, ale również i my moglibyśmy słyszeć go częściej. Do dziś w sieci można znaleźć wstępne wersje numerów, które miały znaleźć się na jego solowych projektach, jeszcze zanim przeszedł operację. Jego zdolność do posługiwania się językiem w sposób niezwykle precyzyjny pozwalała na pisanie bogatych w treść zwrotek bez zaniedbania technicznej strony tworzenia rapu. Wielokrotne rymy, przed którymi swego czasu mógł chylić czoła Wankej z kultowej grupy Dinal. Przeżycia opisane z charakterystycznym przekąsem, co śmiało mogłoby służyć jako baza dla felietonu. Wreszcie konkretne poglądy i nieowijanie w bawełnę.
Pjus nie był pierwszym lepszym, który złapał za długopis i kartkę. Zawsze był nie tylko jakiś, ale po prostu był kimś. Prawdopodobnie żadne słowa nie oddadzą tego lepiej, niż jego własne:
Ja nie mówię szeptem, gdy mówię, kim jestem
Nie wybieram epitetów dlatego, że są bielsze
Lub czarniejsze albo bardziej kolorowe
Jeżeli już to bardziej Karolowe
Bo Pjus i Karol to nie jest dwóch typów
Nie gram, nie udaję, nie stosuję chwytów(“Nie mówię szeptem”, Pjus, “Life After Deaf”, 2009)
Wraz z postępującą chorobą Pjus zaczął tracić także głos. Lecz kiedy mówić za siebie mógł już jedynie z wielkim trudem, wsparcia udzielili mu najlepsi z branży, którzy na płycie “Słowowtóry” zarapowali napisane przez niego teksty. Ras, Knap, Mes, Włodi, Spinache, Rosalie… Można wymienić całą plejadę gości z bogatej tracklisty.
Płyta miała swoją premierę 10 listopada 2017 roku. Od tamtego czasu cisza. I ta cisza niestety z nami zostanie.
Kajetan Szewczyk