Nie ma to jak stara szkoła, każdy członek zespołu się liczy.
Niedawno rozmawialiśmy o tym, jak współcześni artyści lekceważą DJ-ów. Traktują ich jak facetów od wciskania guzików i zmieniania płyt. My, od DJ-a Muggsa po Julia G, zawsze przykładaliśmy do nich wagę. Pamiętamy czasy, kiedy didżeje cieszyli się szacunkiem. Houdini szanował Grand Mastera D, a Run DMC Jam Master Jaya, i tak dalej. Nasz ulubiony zespół, Public Enemy, zawsze wychwalał Terminatora X. My też oddajemy szacunek naszemu DJ-owi: on stanowi kręgosłup grupy, bez niego nie moglibyśmy rapować, bo to on od podaje beaty. Kiedyś wystarczył adapter, nie było automatów perkusyjnych, tylko winyl i zdolne ręce. DJ Kool Herc zapoczątkował ten ruch i od tamej pory nie można się obejść bez wymiatającego didżeja. Z marnym DJ-em sam wypadniesz marnie.
Niedawno rozmawialiśmy o tym, jak współcześni artyści lekceważą DJ-ów. Traktują ich jak facetów od wciskania guzików i zmieniania płyt. My, od DJ-a Muggsa po Julia G, zawsze przykładaliśmy do nich wagę. Pamiętamy czasy, kiedy didżeje cieszyli się szacunkiem. Houdini szanował Grand Mastera D, a Run DMC Jam Master Jaya, i tak dalej. Nasz ulubiony zespół, Public Enemy, zawsze wychwalał Terminatora X. My też oddajemy szacunek naszemu DJ-owi: on stanowi kręgosłup grupy, bez niego nie moglibyśmy rapować, bo to on od podaje beaty. Kiedyś wystarczył adapter, nie było automatów perkusyjnych, tylko winyl i zdolne ręce. DJ Kool Herc zapoczątkował ten ruch i od tamej pory nie można się obejść bez wymiatającego didżeja. Z marnym DJ-em sam wypadniesz marnie.