1 NA 1: Artur Rawicz vs Justyna Steczkowska

"Pójście na kompromis muzyczny jest w moim przypadku niemożliwe".

2014.12.29

opublikował:


1 NA 1: Artur Rawicz vs Justyna Steczkowska

Pracujesz nad czymś dwa lata, bardzo rzetelnie. Każdego wolnego dnia idziesz do studia, spędzasz tam wiele godzin. Nie robisz w zasadzie nic innego, bo nie masz na nic czasu – mówi o pracy nad wydanym w listopadzie albumem „Anima” Justyna Steczkowska. Potem kiedy pokazujesz to innym ludziom, trafia to do przestrzeni publicznej, czekasz na pierwsze recenzje, na odbiór fanów czy ludzi, którzy to słyszeli. Jesteś ciekawy, czy to wszystko miało sens, cała ta twoja praca i poświęcenie. Czasem dowiadujesz się, że miało dla ciebie, ale niekoniecznie dla innych i musisz się z tym pogodzić – tłumaczy. W tym przypadku obawy były bezpodstawne, „Anima” zbiera bardzo dobre recenzje, krążek docenili także słuchacze. Odbiór „Animy” napawa artystkę dumą i jest dla niej potwierdzeniem sensu całej pracy włożonej w przygotowanie materiału. Pójście na kompromis muzyczny jest w moim przypadku niemożliwe, ale czasem muszę iść na kompromisy związane z jakością czegoś. Zawsze staram się, żeby to była najwyższa jakość, ale nie zawsze nas na taką stać. W tym przypadku to była najwyższa jakość, jaką mogliśmy w tym momencie wygenerować – deklaruje Justyna Steczkowska.

Jak publiczność odbiera nowy materiał na żywo? Artystka wykonywała utwory z „Animy” w trakcie jesiennej trasy koncertowej zorganizowanej w związku z XX-leciem pracy artystycznej. Widzowie poznawali „Animę” na żywo, w czasie trasy płyty nie było jeszcze w sklepach. Kiedy po pierwszym koncercie były owacje na stojąco, to tylko był płacz szczęścia. Rzadko mi się zdarza puścić takie emocje, żeby rozpłakać się na scenie, ale tak rzeczywiście było. Na pozostałych koncertach było tak samo. Nie mogłam dostać lepszego prezentu na XX-lecie – cieszy się artystka.

 

Polecane

Share This