Debiutancka EP-ka „Disappear” pozwoliła upatrywać w nich nadziei rodzimej alternatywy. Wydany przed dwoma laty album „Triangles” przyniósł już flirt z popem. Za sprawą „FWRD” Xxanaxx ostatecznie przechodzi na drugą stronę i pewnym krokiem wkracza do krainy muzyki pop. I choć robi to z klasą, gubi po drodze nutkę tajemnicy spowijającą dotychczasową twórczość duetu.
Album z jednej strony dowodzi, że Klaudia Szafrańska i Michał Wasilewski trzymają rękę na pulsie, śledząc uważnie, co gra się dziś w klubach, z drugiej jest natomiast wyrazem nostalgii i próbą przywołania ducha lat 90. Słychać to już w otwierającym album „Leaves & Petals”, a dalej choćby w „Meltdown”, pierwszej udostępnionej piosence z „FWRD”, będącej utworem najpełniej definiującym obecne wcielenie duetu, choć niekoniecznie najlepszym na płycie. To zestawienie oldschoolu z nowoczesną elektroniką tworzy ciekawą mieszankę, pozwalającą Xxanaxxowi wyróżnić się na tle konkurencji. Mimo podkręcenia tempa muzyka duetu wciąż idealnie nadaje się do chillowania. Głębokie stopy i ciepły bas tworzą leniwy klimat potęgowany głosem Klaudii, za który chętnie daliby się pokroić wszyscy dreampopowi twórcy.
Klaudia znakomicie odnajduje się w polskich tekstach. Śpiewa wyraźnie, nie szarżuje z interpretacją. W rozmowie z nami Michał przyznał, że mimo iż duet bardzo chciał sięgnąć po ojczysty język, to obawiał się posądzenia o grafomanię. Niepotrzebnie, nowa formuła poza nielicznymi potknięciami (niefortunne „Ja zaparzę wody z kurzem słodząc słowo” w „Pod paznokciami”) sprawdza się znakomicie i wprowadza do twórczości Xxanaxxu nową jakość.
Problemem „FWRD” jest jednorodność materiału. Zdarzają się tutaj odstępstwa od dominującej formuły, jak choćby mroczne, nawiązujące do muzyki elektronicznej ze Skandynawii fragmenty „Sweetly Bitter”, ale na dobrą sprawę ożywiamy się jedynie przy występach gości. Z wszechobecnego poczucia błogości wyrwie nas przede wszystkim zadziorne flow VNM-a nawijającego anglojęzyczną zwrotkę w „Give U The World”. Obcowanie z „FWRD” przypomina podróż po amerykańskich równinach. Krajobraz się nie zmienia, a idealnie równa nawierzchnia sprawia, że po kilkudziesięciu minutach można się znużyć i zasnąć. Drugi album Xxanaxxu znacznie lepiej smakuje, kiedy przyjmuje się go w mniejszych dawkach. Jako całość nie zachwyca, ale pozwala wyłowić kilka perełek, choćby „Nie znajdziesz mnie” z Mesem, „Lekcję upadania” czy „Liquid Love”, pozwalających cieszyć się tą płytą w najbliższych miesiącach.
Zgodnie z tytułem („FWRD” to „forward”) grupa robi krok naprzód, skupiając się jednak na doskonaleniu rzemiosła. Warsztatowo Klaudia i Michał ocierają się o perfekcję, album jest dopracowany i wymuskany pod każdym względem. Piosenkom zabrakło po prostu odrobiny duszy pozwalającego wystawić wyższą ocenę.