Bardzo często artystyczne pasje rodziców zostają wyssane wraz z mlekiem matki lub są zasiewane u dzieci już od najmłodszych lat. Jednak nieczęsto zdarza się, aby potomkowie oprócz lansowania się przy pomocy sławnego nazwiska deptali po piętach swojemu legendarnemu ojcu. Jeszcze rzadziej dochodzi do współpracy, w której te indywidualne działania łączą się w jedną, spójną całość. Podobno z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach. Podobno, ponieważ pomimo wielu różnic stylistycznych, klan Waglewskich doskonale zdaje test. Test dotyczący muzycznego, międzypokoleniowego porozumienia. W tym przypadku stykają się bowiem dwa całkowicie odmienne światy. Z jednej strony prawdziwy rockowy wyjadacz z pokaźnym dorobkiem artystycznym, zaś z drugiej niemalże weterani polskiej sceny hip-hopowej.
Od czasu premiery albumu „Męska Muzyka”, który na fali swej ogromnej popularności pokrył się platyną minęło już pięć lat. Sporo, jednak przez ten czas wydarzyło się wiele, a każdy z członków rodzinnego tria znalazł się na całkiem innym etapie swojej kariery. W przerwie pomiędzy licznymi projektami i zbieraniem kolejnych laurów muzycy poświęcili chwilę, aby ponownie połączyć siły. Podczas realizacji postawiono tu przede wszystkim na ścisłą współpracę, gdzie warstwą literacką zajął się Fisz, stroną muzyczną Waglewski Senior, a produkcją Emade. Taki podział obowiązków zdołał pogodzić te jakże indywidualne osobowości, czego efektem jest album „Matka, Syn, Bóg”.
Najnowsze wydawnictwo spod szyldu Waglewskich to 13 utworów stanowiących prawdziwy ukłon w stronę klasycznego rocka, opartego na surowym brzmieniu i gitarowym graniu. Siłę tej płyty stanowi przede wszystkim jej ogromna różnorodność. Już od pierwszych minut słyszymy blues, folk i country w najlepszym wydaniu, okraszone ciekawymi aranżacjami. „Pocisk” przywodzi na myśl album „Koledzy”, „Ile jeszcze życia” i „Kometa” to country w czystej postaci, a tytułowe trio, czyli hipnotyzujący „Syn”, nastrojowy „Bóg” i minimalistyczna, ale jednocześnie pełna emocji „Matka” chwytają za gardło. Nie zabrakło również miejsca dla stoner rockowych inspiracji znanych z Kim Nowak, które dają swój upust w utworach „Trupek”, czy „Żółty but”. W przypadku tego projektu nie można oczywiście zapominać o błyskotliwych oraz nietuzinkowych tekstach stanowiących prawdziwą perełkę wśród polskich produkcji. Fisz w inteligentny sposób żongluje słowami, bawi się konwencją, aby jednocześnie poruszać tematy nad wyraz ważne.
Waglewscy po raz kolejny pokazali klasę udowadniając, że trudno jest ich zaszufladkować, a także umieścić w jakiekolwiek ramy. „Matka, Syn, Bóg” to bowiem bardzo dojrzały, kompletny materiał, w którym każdy utwór stanowi całkowicie odrębną oraz poruszającą historię. To osobista podróż ojca i synów, stanowiąca niepodważalny dowód ich gorącej miłości do muzyki.