Uczeń przerósł mistrza? Recenzujemy nowy album Sama Fendera

Czy Fender to faktycznie "nowy Springsteen"?

2025.02.26

opublikował:


Uczeń przerósł mistrza? Recenzujemy nowy album Sama Fendera

fot. mat. pras.

Wpływy muzyczne i współpraca z The War On Drugs

Kiedy na rynku ukazywał się poprzedni album Sama Fendera „Seventeen Going Under”, w uszy natychmiast rzucało się, że muzyk ogromnie dużo czerpie z twórczości The War On Drugs. Dziś lider tej grupy Adam Granduciel jest jednym z producentów „People Watching”, a samo TWOD będzie supportować Sama na wyprzedanych stadionowych koncertach w Londynie i Newcastle. Uczeń przerósł mistrza? Zdecydowanie tak, choć trzeba zaznaczyć, że ów mistrz – w tym przypadku Granduciel – nie obraża się na Fendera, tylko wspiera go, by Sam mógł zajść jeszcze dalej.

Pochodzący z małego, położonego nieopodal Newcastle miasta North Shields Sam jest fenomenem na kilku płaszczyznach. Oba jego wcześniejsze albumy pokryły się platyną (w Wielkiej Brytanii przyznaje się ją za sprzedaż 300 tys. egzemplarzy), dodatkowo tytułowy singiel z albumu „Seventeen Going Under” osiągnął wyniki równe sprzedaży niemal 2 mln egzemplarzy. Te liczby same w sobie robią wrażenie, ale skalę sukcesu Fendera potęguje fakt, iż jest twórczość jest bardzo zaangażowana politycznie, co teoretycznie powinno mu utrudniać podbój rynku.

Od sukcesów do refleksji nad życiem

Sam zachwycił fanów swoimi „ulicznymi” piosenkami, w których opowiadał o swoim „zwykłym życiu”. Tyle że po osiągnięciu sukcesu jego życie przestało być „zwykłe”, artysta nie eksploatuje więc tego tematu na siłę, skupiając się na innych rzeczach. „Nie noszę już butów, w których kiedyś chodziłem” – zauważa w „Crubling Empire”, natychmiast zwracając natomiast uwagę, że część jego bliskich cały czas znajduje się w sytuacji, w której on sam był kilka lat wcześniej i zastanawiając się, czy gdyby nie kariera muzyczna, nadal byłby w tym samym miejscu. Artysta podejmuje temat swojego nowego życia także w innej piosence – „Chin Up”. Sam nazywa w niej siebie „roszczeniowym, leniwym i głupim”, tłumacząc że nie ma prawa zachowywać się w taki sposób w sytuacji, w której jest zamożnym człowiekiem, a jego przyjaciele walczą o utrzymanie pracy i zapewnienie swoim rodzinom bytu.

Muzyczne inspiracje i odniesienia do Bruce’a Springsteena

Podobnie jak w przypadku poprzedniego krążka, także na „People Watching” wyraźnie słychać wpływy The War On Drugs. Nie ma tutaj jednak mowy o kopiowaniu. Producenci – wspomniany już Granduciel i Markus Dravs – dbają o to, wajcha nie została przesadnie przesunięta w stronę zespołu tego pierwszego. Naturalnie nie sposób odkleić twórczości Fendera także od Bruce’a Springsteena, którego Fender wymienia zresztą jako jedną ze swoich głównych inspiracji. Brytyjczyk dopiero wkracza na stadiony ze swoimi piosenkami poświęconymi klasie robotniczej, Springsteen jest tam z nimi od lat. Obu artystów łączy talent do wymyślania prostych, ale jednocześnie niezwykle nośnych melodii oraz potężnych refrenów.

Czy „People Watching” to krok naprzód w karierze Sama Fendera?

Trzeci album Sama Fendera zbiera to, czym artysta raczył fanów do tej pory, dodając jednocześnie trochę nowości. W „Wild Long Life” artysta sprawdza się w formule country, w „Arm’s Length” kłania się Fleetwood Mac. Muzyczne bogactwo „People Watching” nie tylko zapewnia duże repeat value, ale pozwala także z nadzieją patrzeć w przyszłość. Tym bardziej, że artysta w wywiadach promujących wydany kilka dni temu album zapowiada nieśmiało kolejny, deklarując, że ma przygotowanych mnóstwo nowych piosenek. Fender chciałby w przyszłości nagrać punkową płytę. Co z tego wyjdzie – zobaczymy.

Maciej Kancerek
4/5

Sam Fender – „People Watching”
Polydor Records / Universal Music Polska

Polecane