{reklama-eventim}
Żeby nie było, na „Przeciwnościach” wciąż dominują teksty proste, schematycznie ujmujące relacje miłosne. Dorośli raczej nie mają tu czego słuchać. Przeciwnie, wiek samego Chodynieckiego (rocznik 1994) wydaje się absolutnie górną granicą dla odbiorcy tej płyty. Przekonuje nas o tym zresztą brzmienie całości. Produkcja jest sterylna, w kilku momentach rażąco płaska, ale wystarczająco selektywna i przyjazna, by spodobała się masowemu odbiorcy. Chodyniecki zgrabnie przechodzi od balladowych momentów do dynamicznych, stadionowych refrenów (Przeciwności”, „Drogowskaz”), od akustycznych numerów do elektronicznych partii. Tu usłyszymy echa Rudimental, tam Justina Biebera, gdzie indziej jakiś pop rock.
„Przeciwności” składają się z materiału napisanego w ostatnich kilku latach. Być może z tego właśnie powodu krążek jest nierówny. Obok tekstów oczywistych, wyciągniętych jakby z popowego generatora hitów trafiają się numery zdradzające autorski rys samego Chodynieckiego. Obok numerów adresowanych do młodszego odbiorcy trafia się nagle „Wszystko, co mogę”, dżentelmeńska ballada utrzymana w duchu retro, ze smyczkami i chórkami. Co łączy te nagrania, to w pierwszej kolejności przebojowość. I potencjał, który słychać u Chodynieckiego. Doceniajmy to, ale z umiarem. Dla przypomnienia: taki Dawid Podsiadło jest tylko o rok starszy od autora „Przeciwności”.