SKUNK ANANSIE – „Black Traffic”

Szybcy i wściekli

2012.09.21

opublikował:


SKUNK ANANSIE – „Black Traffic”

„Wonderlustre” podzieliło fanów Skunksów. Zespół po kilkuletniej przerwie w działalności pokazał, że potrafi idealnie wstrzelić się w rockowe trendy, co u jednych wzbudziło wyrazy uznania, u innych natomiast spowodowało głośne oburzenie. I oto dobra wiadomość dla tych drugich – na „Black Traffic” zespół pokazuje pazur, za który pokochaliście go przed laty.

Nowa płyta Skunk Anansie ukazuje się niemal dokładnie dwa lata po poprzedniczce. Biorąc pod uwagę dużą aktywność koncertową zespołu, tempo pracy można uznać za imponujące. Ale też muzycy deklarują, że chcieli uporać się z nowym krążkiem najszybciej jak to możliwe, aby przypieczętować w ten sposób swój powrót. Słuchając „Black Traffic” można odnieść wrażenie, że zespół spieszył się, aby wykrzyczeć całemu światu: „Hej, jesteśmy ogromnie wkurzeni”.

Pierwszym zaskoczeniem jest już otwierający krążek kawałek „I Will Break You”. Solidny cios w twarz. Nie żeby zespół nie potrafił uderzyć tak wcześniej, ale po łagodnej „Wonderlustre” tym razem strzał jest niespodziewany. Świetnie prezentuje się napędzany basem „Spit You Out”. Przebojowy refren ze skandowaną wstawką na bank stanie się koncertowym hitem. Publika będzie krzyczeć także przy „Sad Sad Sad”, „Sticky Fingers In Your Honey” i „Satisfied?”. Refreny tradycyjnie są mocną stroną piosenek Skunksów. Przy drugim podejściu do płyty nucić już prawie wszystkie, przy trzecim i czwartym nauczycie się śpiewać. Trudno nie będzie – zespół postawił tym razem na prostotę i punkową energię, choć znalazło się też miejsce na spokojniejsze piosenki. Dotychczasowe płyty brytyjskiego kwartetu przynosiły piękne ballady. Tym razem nie będzie inaczej – utrzymany w konwencji „Brazen (Weep)” utwór „I Hope You Get To Meet Your Hero” czaruje pięknie poprowadzoną partią instrumentów smyczkowych. Takie piosenki zostają w głowie na dłużej.

„Black Traffic” nie jest pozbawione wad. Na krążku znalazło się miejsce dla dwóch piosenek, które jakościowo odstają od reszty. „Our Summer Kills The Sun” brzmi jak popłuczyny po „Wonderlustre”, niespecjalnie przekonująco wypada „This Is Not A Game”, choć ten drugi przynajmniej ma momenty. Pozostałe kawałki z nawiązką rekompensują jednak wszystkie negatywne wrażenia, które mogą pojawić się przy wspomnianych ścieżkach.

Na koniec jeszcze dwie rzeczy – grupie należy się pochwała za konsekwencją. „Black Traffic” jest ich piątym albumem i… piątym dobrym. Jednocześnie świetnie wpisuje się w skunksową konwencję szpetnych okładek płyt. „Wonderlustre” było w tej dziedzinie chlubnym wyjątkiem (koperta winylowego wydania wygląda zjawiskowo), teraz wracamy do tradycji ilustracji ścigających się w plebiscytach na najbrzydszą okładkę roku.

Polecane

Share This