Nie będzie kurtuazji w stwierdzeniu, że przez 15 lat Prosto wyrobiło sobie markę. Zostawiając kwestie pozamuzyczne innym, powiem tylko, że kiedy myśleć o wydawnictwach hiphopowych, przed oczami staje Asfalt i właśnie Prosto. Owszem, w obszernym katalogu wydawniczym znalazło się parę zaskakujących pozycji, ale nie opuściło mnie przeświadczenie, że temu labelowi o coś chodzi, że stara się trzymać linię wydawniczą, zachować jakiś wspólny mianownik. Że podjęto starania, by słuchacz mógł sięgnąć po płyty z charakterystycznym logo w ciemno, wiedząc, że będą możliwie dobrze wyglądać i brzmieć. Dlatego nie zdziwiła mnie decyzja o wydaniu okolicznościowej kompilacji, ani informacja, że dokonanie odpowiednich wyborów było bardzo trudne. Zdziwił mnie dobór tychże utworów.
„XV” spina klamra: zaczyna się od zbiorczego „Prosto”, kończy na wymownym – zwłaszcza w kontekście wspominanych niedawno zagrożeń bankructwem – „Damy Radę” WWO. To obowiązkowe numery, niemniej życzyłbym sobie innego nawiasu – wędrówki od Ikarusa po reflektory fury, od „Prosto, nie pokrętnie” rzucanego w „Tak to wygląda” na płycie Waco do „Zepsutego miasta”, sztosu na podkładzie samego DJ-a Premiera. Inna sprawa, że „moje” Prosto to „Promienie” WWO, „Instynkt” Pono, „Rap z boiska” Małolata i „Cudowny dzieciak” HG, ale przecież każdy ma własnych faworytów i zupełnie nie o mnie tu chodzi. Próbuję patrzeć możliwie obiektywnie na piętnastoletnie dziedzictwo.
{Diil}
Prosto udało się wiele. Nie miało granic, na swoich płytach goszcząc reprezentantów legendarnych D.I.T.C., Group Home, Mafia K1 Fry, podejmując próbę połączenia słowiańskich kropek na hiphopowej mapie, docierając aż na egzotyczną Kubę. A przy tym potrafiło pozostać bardzo polskie, decydując się na kawałek z udziałem księdza, cinkciarski numer z Frankiem Kimono, obrazki rodem z Hłaski. Płyty Hemp Gru czy Małolata z Ajronem pozwoliły wypracować hardcore`owym raperom nowy język, a niemalże awangardowa (jak na naszego odbiorcę) muzyka na debiucie Hadesa ośmieliła producentów. Prosto umiało wznieść się ponad podziały – na jeden z mixtape`ów trafił Bisz, na inny kawałek Sokoła z Guralem i Ostrym, sporo emocji wzbudził remix „Uderz w puchara” z udziałem Tedego, dziwiono się, że Noon, niechętnie użyczający swoich bitów innym, przygotował podkład na WWO. Znakomicie, tylko na „XV” właściwie nie ma po tym śladu. OK, mamy Francuzów z Soundkail w hitowym „Bez ciśnień”, a „Poczekalnia dusz” Sokoła z Pono i Sylwestrem Kozerą z Kapeli Czerniakowskiej działa jako manifestacja swojskości. I tyle. Cóż, pozostaje się cieszyć, że udało się pokazać, iż Sokół ma nosa do nowych twarzy: HIFI Banda, KaeN, Solar/Białas, KęKę i VNM to były bardzo dobre werbunki. Przyznaję, choć zgrzytam zębami przy nieznośnym podśpiewywaniu Venoma pod pianino w „Na weekend” czy ściganiu się z bitem i autotune w „Spacerze po linie” Solara z Białasem. Tę kwestię rozegrano odpowiednio.
{sklep-cgm}
Dostaliśmy w sumie 15 kawałków, pomijając parę zwrotek nawiniętych bez grama flow – co najmniej niezłych, w kilku przypadkach świetnych (brawa za „Niedopowiedzenia” Czarnego z najlepszymi od lat wersami Pezeta). Płyta „się słucha”, choć nie bez wrażenia, że sami zainteresowani nie do końca wiedzą, ile udało im się osiągnąć. Skoro wszystkie te utwory są dla wydawnictwa przełomowe, fajnie by było jakoś je rozpisać, uzasadnić, bo o ile zrozumiałbym obecność takiego „Pieniądze nie śmierdzą”, gdzie Sokół rzucił szeroko komentowane, brutalne wersy „I pierdoliłeś coś, że za droga Prosto bluza / nie kupuj jej, ona nie jest dla lamusa”, tak jestem szczerze ciekaw roli, jaką zdaniem wybierających odegrało np. „Poza Horyzont” PMM. Niestety w wypasionym wydaniu ze specjalnym wykrojnikiem, złotymi czcionkami i każdym roku działalności opisanym na osobnych kartkach porządnych linear notes nt. konkretnych utworów akurat zabrakło.