Takim momentem jest bez wątpienia „Brać życie za mordę”, brawurowa kooperacja czterech różnych stylów na podkładzie, który z powodzeniem mógłby brylować na, dajmy na to, „Magna Carta Holy Grail” Jaya Z. Te obłędne syntezatory przywodzą na myśl futurystyczne wygrzewy Timbalanda, a przynajmniej trzech spośród nawijających raperów – mam pewne wątpliwości, czy Sokołowi udało się udźwignąć szaleństwo tej muzyki – bezbłędnie się w tym klimacie odnalazło. Tak, na takich bitach nawet setna opowieść VNM-a o bliźnie i drodze na szczyt może się podobać, szczególnie jeśli kończy się takimi celnymi przechwałkami jak tymi o jacuzzi o jedenastej rano.
Innym nagraniem, gdy momentalnie robi się goręcej, jest „Gaz na ulicach”. O ile „Brać życie…” otwierało część zagospodarowaną przez DJ`a Falcona1, o tyle „Gaz…” inicjuje bardziej klasyczną, boom-bapową część The Returners. Tę tykającą bombę od Little’a i Chwiała Hades z Jurasem rozpracowują na różne sposoby – o ile pierwszy tytułowy gaz na ulicach łączy z obrazem anarchii i rewolucji, o tyle członek Pokoju z Widokiem na Wojnę snuje charakterystyczną dla siebie, bezwzględną narrację o warszawskiej pseudo-socjecie. W ogóle te tematy, które na potrzeby płyty przygotował w większości Jakub Żulczyk, prowadzą kilkukrotnie do ciekawych, odmiennych ujęć – patrz np. „Zdjęcie klasowe” (doskonały, filmowy podkład) lub hardcore’owy „Wpierdol”.
Niektóre numery nie sprostały jednak tkwiącemu w nich potencjałowi. „Lek przeciwbólowy”, mimo imponującego składu (Sokół, Taco, Ras), nudzi i usypia, po części za sprawą miękkiego, leniwego podkładu Sir Micha, po części za sprawą zupełnie bezbarwnych raperów. „Moment słabości” to monumentalny, pisany jakby pod Ricka Rossa podkład Roca Beats. I znów, byłbym w stanie znieść przewidywalnego, mielącego te same tematy VNM’a, bo gdy ktoś nawija z takim wyczuciem, łatwo wiele rzeczy wybaczyć; ale zwrotka Fu jest już nie do zaakceptowania. Bo czy da się zaakceptować ( i czy da się traktować serio) nawijającego na granicy zrozumiałości weterana, który rozpoczyna szesnastkę od porównania: „mam swoje epitety podobnie jak Homer”? W ogóle MC`s najstarsi stażem to bodaj najbardziej problematyczna – obok niewiele wnoszących gości – kwestia tej płyty. Taki Pono w „Złej bajce” bardzo dobrze czuje szamański, wyjęty jakby z koszmaru podkład DJ-a B, ale już „Przelew z Prosto” to już nieporozumienie – trzeba być Mesem, by z inspirowanej Eisem opowieści o czekaniu na maila zrobić arcydzieło. Mało wyraziste występy Obywatela MC, Korasa czy Braha najchętniej wymieniłbym na dodatkowe zwrotki nieźle dysponowanych KęKę, Kaena, Dioxa czy 2stego, ewentualnie dodatkowe remiksy, bo te „Zepsutego miasta”, „Nie dbam” i „Niedopowiedzeń” są naprawdę niezłe (choć właściwie tylko ten ostatni proponuje jakiś odmienny klimat). Rozumiem jednak, że musiały być tu jakieś proporcje.