Rich Wilson – „Lifting Shadows – autoryzowana biografia zespołu Dream Theater”

Gratka głównie dla fanów.

2014.04.02

opublikował:


Rich Wilson – „Lifting Shadows – autoryzowana biografia zespołu Dream Theater”

 Zamów książkę w naszym sklepie internetowym.

Dream Theater dla jednych są geniuszami prog metalu, super muzykami obdarzonymi niemal mistycznymi mocami kompozytorskimi. Z kolei dla innych to grupa muzycznych onanistów, z każdym kolejnym krążkiem udowadniających, że można zagrać o jeden dźwięk więcej w sekundzie solówki.

No dobrze, może trochę przesadzam, ale nie da się ukryć, że amerykański kwintet to zespół, który ma
wśród fanów rocka zarówno zagorzałych zwolenników, jak i zdeklarowanych przeciwników. Pierwsza z tych
grup dostała już w Polsce w tym roku dwa prezenty: koncert formacji w Katowicach w lutym i biografię
swoich ulubieńców, która niedawno trafiła do sprzedaży, zatytułowaną „Lifting Shadows. Autoryzowana
biografia zespołu Dream Theater”, autorstwa Richa Wilsona, brytyjskiego dziennikarza muzycznego.

Książka szczegółowo opisuje historię kapeli, od początków w połowie lat osiemdziesiątych, przez ciężką
drogę ku sławie w latach dziewięćdziesiątych, aż po ogromny sukces (zważywszy na to, że panowie jednak
grają muzykę mało komercyjną) w kolejnej dekadzie. Kończy się w roku 2012, już po nagraniu przez grupę
przedostatniego albumu „A Dramatic Turn Of Events”. Autor koncentruje się w opowieści wyłącznie na
Dream Theater, dlatego też udział muzyków zespołu w projektach pobocznych zaznaczony jest tylko wtedy,
gdy miało to wpływ na funkcjonowanie ich macierzystej formacji. Nie ma tu też wypowiedzi np. członków
rodzin, czy kolegów po fachu (chyba, że – patrz wyżej). To książka o Dream Theater i dla fanów Dream
Theater i przypuszczam, że jeśli jakaś postronna osoba sięgnie po biografię, raczej się nią znudzi.

Zresztą, co tu dużo pisać – historia amerykańskiego bandu nie obfituje w jakieś niesamowite zwroty
akcji. Owszem, zdarzały się ciężkie chwile, grupa rozstała się z kilkoma muzykami, miała problemy w
relacjach z wytwórnią płytową, ale jednak życie kapeli toczyło się i toczy nadal według schematu:
płyta/trasa/płyta/trasa… Muzycy nie są też typowymi rock`n`rollowymi zwierzakami, co zresztą trafnie
opisał Derek Sherinian, grający w formacji na klawiszach w latach dziewięćdziesiątych, porównując ich do
swojego poprzedniego pracodawcy, Alice Coopera: „przed koncertami Alice Cooper zatrudniał striptizerki.
Zanim jeszcze zdołaliśmy wejść na scenę z Dream Theater, ci goście ćwiczyli z metronomami (…) Byli
zespołem pozbawionym wszelkiej rock`n`rollowej aury – tu chodziło o precyzję”.

No dobrze, ale przecież to książka dla fanów! A ci powinni być usatysfakcjonowani. Wilson bardzo dużo
miejsca poświęca na pokazanie czytelnikowi sposobu pracy grupy: szczegółowo opisuje proces tworzenia
piosenek, inspiracje dla tekstów, bogato cytuje zarówno muzyków Dream Theater, jak i producentów,
managerów czy grafików, tworzących okładki albumów. Przy każdej z płyt autor zamieszcza najciekawsze
fragmenty kilku recenzji z magazynów muzycznych, które pojawiały się po premierze, oczywiście dodając
też sporo od siebie. Opisuje też reakcje fanów w Internecie i pojawiające się ewentualne zarzuty,
dotyczące krążków, wraz z tym, co swoim wielbicielom odpisywali muzycy. Sporo miejsca poświęcone jest
też na wspomnianą w poprzednim akapicie walkę zespołu z wytwórnią płytową, funkcjonowanie w muzycznym
biznesie, wreszcie pojawiają się co ciekawsze historyjki z tras koncertowych.

{sklep-cgm}

Czytając biografię czuje się, że Wilson należy do grupy wielbicieli kapeli, co jednak momentami nieco
razi. Trochę brakuje bardziej wyrazistej refleksji nad twórczością formacji, każdy kolejny album jest
(szczególnie od momentu, gdy zespół sam przejął produkcję swoich krążków) wspaniały, a kwestie relacji
między muzykami są dość wygładzone, takie… amerykańskie. Ot, choćby przy okazji wywalenia z grupy
któregoś z jej członków czytamy, że „ten i ten już z nami nie gra, ale cały czas go kochamy”…

Jeszcze kilka zdań na temat języka, którym napisana jest książka: nie wiem, czy to kwestia oryginalnego
tekstu, czy tłumaczenia, ale w czytaniu nieco przeszkadzają częste powtórzenia tak kluczowych dla każdej
biografii słów, jak „zespół”, „piosenka” i „płyta”. Tak jakby ktoś zapomniał, że można użyć kilku
wyrazów bliskoznacznych. Służę pomocą: „grupa”, „kapela”, „formacja” czy nawet „band”. Dalej „kawałek”,
„numer”, „utwór” i „album”, „krążek” czy nawet lekko staroświecki, ale jakże znakomicie brzmiący
„longplay”. A tak mamy krótki akapit, w którym słowo „zespół” pojawia się z sześć razy…

No dobrze, czepiam się choć w sumie to mało istotne. Znacznie ważniejsze jest to, że „Lifting Shadows”
to rzetelnie napisana opowieść, którą każdy fan Dream Theater powinien przeczytać i oczywiście mieć na
półce. A cała reszta może ją sobie odpuścić.



 

Polecane