grafika: mat. pras.
Proszę Państwa – historia dzieje się na naszych oczach. W kulturze (muzyka, film, literatura) sequele gdzieś w 95% nie dorównywały poprzednikom. DJ Premier i Royce Da 5’9” zaprzeczyli tej wieloletniej tendencji.
“This is for the real Gang Starr fans, not the ones who call us P-Rhyme” – rapuje w “Black History” Royce. Chwilę wcześniej zaś to Premier powitał nas słowami “Just in case y’all are late to the party / PRhyme is a concept where we take one artist sound and then we flip it into the Preemo style / You know what I mean, Therefore now you got it, you get it / Let’s move forward with Antman Wonder, PRhyme 2”. Kontynuacja pomysłu z 2014 roku, ale inaczej. O ile wtedy bowiem muzykę dla duetu najpierw przygotował Adrian Younge, którego kompozycje samplował wirtuoz rodem z Houston, to tym razem tę mrówczą robotę wykonał mało znany filadelfijczyk AntMan Wonder. Te informacje są o tyle istotne, że pozwalają w pełni zrozumieć zamysł projektu, metodologię pracy i te wszystkie drobnostki, które prowadzą do efektu końcowego.
Ten zaś jest imponujący. Przede wszystkim ze względu na świeżość, polot, rewelacyjną chemię między panami. Panami, których wielu zdążyło już wrzucić do wora weteranów, którzy będą odgrzewać jedynie stare kotlety, a porywając na mniej klasyczne rozwiązania, przepadną z kretesem. Nic takiego! Okazuje się, że można utrzymać swój sznyt, tak producencki, jak i rapersko-wokalny, ale nawet po 40-tce się rozwijać, zamaszyście odmachiwać się młodszej konkurencji, pokazywać “my tu jesteśmy po coś i miejsca wam łatwo nie oddamy”.
A że artyści nie chcieli trzymać się konwencji klasycznego rapu, najlepiej świadczy dobór gości – od Dave’a Easta, Roca Marciano, przez Rapsody, CeeLo, aż do Big K.R.I.T.-a, Yelawolfa i 2 Chainza. To zresztą nie pełna lista – chodziło mi bardziej o ukazanie różnorodności, otwartości PRhyme na hip-hop. Oni piszą go po swojemu, w swoim stylu, ale bez sztywnego trzymania tylko jednej konwencji. I gdy dodam, że jednym z gości miał być też Lil Uzi Vert, o czym Royce powiedział m.in. serwisowi NPR, to temat “sztywniactwa weteranów” można zamknąć raz na zawsze.
Po kilku pełnych odsłuchach uwagę zwraca kilka kwestii. Pierwsza to dynamika materiału – 17 kawałków (15 pełnoprawnych i 2 skity) składa się w sumie na niespełna godzinny album. I to wystarczy, jest w absolutnie w sam raz. Do tego stopnia, że po zakończeniu płyty chce się jedynie chwilę odsapnąć i włączyć na nowo. Nie po to, by odsłuchać poszczególne kawałki, lecz całość. Mamy do czynienia z albumem w pełnym tego słowa znaczeniu. Nawet jeśli jakieś kawałki nie pasują (ja bym wyrzucił “Erę” i “Sunflower Seeds”, ale słabymi nigdy bym ich nie nazwał), to i tak w niczym nie psują odbioru.
Zróżnicowane są teksty i klimaty. Oczywiście od groma mamy rapowej przewózki, bo kto jak nie Royce Da 5’9” ma prawo do ciśnięcia gromów po nudnych, niewnoszących nic na scenę epigonów ikon mumble rapu? Kto ma prawo cisnąć po słuchaczach i blogerach, którym nie zawsze chce się wysłuchać płyty w całości, a co dopiero poszukać w tekstach dwuznaczności, odniesień historycznych? On może więcej, bo nie tylko pisze doskonale ciętym, ironicznym, a zarazem pełnym pasji piórem. Ale przy tym czuć jednak dojrzałość. Royce częściej niż wcześniej sięga po refleksje, uspokaja się. I w naprawdę fajny sposób opisuje wątki społeczne (“Flirt”), jak i motywujące (kapitalne “Made Man”, gdzie elegancką zwrotkę położył też K.R.I.T. – klasa!).
Dla Premiera ten album to… No cóż – nie ukrywam, że w pewnym momencie męczył mnie już posługiwaniem się ciągle tymi samymi patentami. Nie czułem, że Chris Martin chce jeszcze coś wnieść, ma jeszcze w sobie głód. Tymczasem “PRhyme 2” to kolejny po zeszłorocznym albumie z MC Eihtem (“Which Way Iz West”, gdzie dał 3 bity) dowód na to, iż weteran jeszcze nam do reszty nie zgnuśniał. A może wchodzi w kolejną młodość? Czas pokaże.
Nie jestem pewnie jedyną osobą, której bardzo brakowało na scenie Gang Starra. I choć może być to wniosek nie do końca na miejscu, biorąc pod uwagę okoliczności końca tego duetu, a potem śmierć Guru, ale – wybaczcie mi – i tak to napiszę. “PRhyme 2” to album, który w naprawdę dużym stopniu mi tę tęsknotę zrekompensował.
Andrzej Cała
4,5 / 5
Tracklista:
1. Interlude 1 (Salute)
2. Black History
3. 1 Of The Hardest
4. Era feat. Dave East
5. Respect My Gun feat. Roc Marciano
6. W.O.W. feat. Yelawolf
7. Sunflower Seeds feat. Novel
8. Streets At Night
9. Rock It
10. Loved Ones feat. Rapsody
11. My Calling
12. Made Man feat. Big K.R.I.T. & Denaun
13. Interlude 2 (Relationships)
14. Flirt feat. 2 Chainz
15. Everyday Struggle feat. Chavis Chandler
16. Do Ya Thang
17. Gotta Love It feat. Cee-Lo Grean & Brody Watt