Paluch/Chris Carson – „Made in Heaven”

Wtórne, ale przyjemne.

2014.11.01

opublikował:


Paluch/Chris Carson – „Made in Heaven”

Miało być półtora roku przerwy od wydawania płyt, ale Paluch nie wytrzymał nawet dwunastu miesięcy. Po opublikowanym w grudniu 2013 „Lepszego życia dilerze” poznański raper powraca z nowym krążkiem. I zostawia słuchacza z mieszanymi uczuciami.

Z jednej strony można narzekać, że pracowitość nie służy Paluchowi. Spójrzcie tylko na teksty. Że niby pisane na kolanie? To już byłby komplement. Prawdę mówiąc, te wersy sprawiają wrażenie, jakby powstawały na świeżym powietrzu w wietrzny dzień, gdy długopis jest na wykończeniu, a na dodatek wokół nie ma żadnej twardej powierzchni, o którą można by podeprzeć kartkę. Tylko w ten sposób jestem w stanie wytłumaczyć sobie obecność wszystkich tych rapowych kurew, zniewieściałych twarzy, szmat, co lecą w chuja, i bogatych pedałów, którymi poznaniak zaludnia swoje linijki (przykładowo: „RIP”, „Ostatni telefon”, nagranie tytułowe). Oczywiście ten świat fałszywych uśmiechów i zdystansowanych znajomości ma swojego superbohatera z B.O.R.-u, który serca wszystkich lamusów rozjeżdża na swoich dwudziestu calach („Amstaff”), a po wykonanej robocie ucieka (wyobraźnią) w ciepłe kraje, gdzie drinki pije się z kokosów, a woda mieni się nieznanymi kolorami.

Ej, taka jest konwencja – ktoś mógłby powiedzieć. Ej, wiem. Tyle że przez cały czas miałem poczucie, jakbym słuchał jednej i tej samej zwrotki gospodarza, w której kalka goni kalkę, kopia kopię, schemat schemat, myśl jest krępowana przez słowo i na odwrót. Zupełny brak osobowości, jaki bije z tekstów, tłumaczę właśnie przepracowaniem – posłuchajcie tylko, jak z zadanymi tematami radzą sobie zaproszeni goście; klasa wyżej. Rzecz to szczególnie rozczarowująca, że spośród MC`s kojarzonych z ciemną, uliczną stroną polskiego hip-hopu, Paluch jako jeden z niewielu czuje nowe bity i potrafi na nich usiąść. Nawet jeśli jego wachlarz patentów nie jest szczególnie imponujący, mamy tu do czynienia z głosem pewnym, charakternym, który od samego początku wie, co chce zrobić z otrzymaną muzyką: tu subtelnie przyspieszy, tam szczeknie, gdzie indziej jeszcze zaśpiewa (fantastycznie mu to wyszło w „M5”!).

A skoro o bitach mowa – to jest właśnie ta druga strona, bardziej zadowalająca strona krążka. Tak, Chris Carson wyciąga esencję z tego, co teraz (a przynajmniej do niedawna) najmodniejsze w Stanach. Tak, trap ściele się tutaj gęsto, basy walą obuchem, a hi-haty szatkują te metaliczne, nieludzkie podkłady do najdrobniejszych cząstek. Tak, równolegle do tych warczących podkładów pojawiają się przestrzenne, płynące cloudy z gatunku tych, gdy człowiek nie wie już, czy jest bardziej „głębiej”, czy „wyżej” („Daleko stąd”, „Magma”, „Mam skrzydła”). Ale wyprodukowane wszystko to jest pierwszorzędnie. Być może dlatego tego albumu – pomimo wielu jego wad – tak dobrze się słucha.

Paluch/Chris Carson – „Made in Heaven”

B.O.R. Records

Tracklista:

01. DJ Taek Intro

02. Kastet (feat. DJ Taek)

03. Daleko Stąd

04. RIP (Rap I Pieniądze)

05. Ostatni Telefon (feat. Białas, TomB)

06. Amstaff

07. Made In Heaven

08. M5 (feat. Quebonafide)

09. Magma

10. Możesz Być Kim Chcesz (feat. Tau)

11. Mam Skrzydła (feat. Kali)

12. NGO (New Game Order)

13. Mój Sen

14. Od Dziecka (feat. KęKę)

Polecane

Share This