O.S.T.R. – „W drodze po szczęście”

Ostry już nie taki ostry.

2018.02.24

opublikował:


O.S.T.R. – „W drodze po szczęście”

foto: mat. pras.

Praktycznie każda premiera płyty Ostrego wzbudza duże zainteresowanie. „W drodze po szczęście” jest jednak przypadkiem szczególnym. Po pierwsze mamy do czynienia z ostatnią częścią bardzo popularnej trylogii, na którą składają „Podróż zwana życiem” oraz „Życie po śmierci”. Po drugie ubiegły rok przyniósł pierwszą w studyjnej dyskografii Ostrego przerwę. Przywykliśmy do tego, że każdego roku, zazwyczaj w lutym, na półkach sklepowych lądują nowe nagrania łodzianina. Ubiegłoroczna zima była pod tym względem wyjątkiem. Nie ma więcej innej opcji: „W drodze po szczęście” jest skazane na sukces, przynajmniej komercyjny.

Pod względem artystycznym słychać natomiast, jak dużym przełomem w twórczości Ostrego jest wspomniana trylogia. Być może to konsekwencja przezwyciężonych problemów ze zdrowiem, ale O.S.T.R. pisze jakby staranniej, uważniej ważąc słowa i dbając o klarowność przekazu. O ile w przeszłości wielokrotnie zdarzało mu się psioczyć na świat wokół i populistycznie punktować polityków, teraz wydaje się człowiekiem jak najdalszym od frustracji: zadowolonym z życia, pielęgnującym najbliższy krąg znajomych, cieszącym się każdą małą przyjemnością. I tylko co jakiś czas ścigają go demony z przeszłości, wspomnienia dawnych błędów i chwil zwątpienia – jak w „Chciałem być”, gdzie pierwszą zwrotkę rozpoczyna wersem: „Kiedyś chciałem być gangsterem, mnożyć hajs…”, a drugą: „Kiedyś chciałem być dilerem, mnożyć zysk…”.

W zasadzie w tej przemianie nie ma nic złego. W końcu tego właściwie oczekujemy po rapie 38-letniego faceta: ugruntowanych przekonań, dobrego przykładu, pozytywnego wzorca. Tak samo należałoby pochwalić klarowny tok myśli w utworach, zwłaszcza że Ostremu zdarzało się w przeszłości wpadać w natłok dygresji bez ładu i składu. Problem w tym, że dziś, pisząc starannie, pisze też O.S.T.R. nudno. W nakreślanych obrazach kalka goni kalkę, a niektóre metafory zostałyby zjechane nawet w licealnym wypracowaniu jako pretensjonalne albo odtwórcze. Już singlowe „All My Life” z „prawdy świtem” i „opatrzności teatrem” raziło pod tym względem, ale tam przynajmniej trafiliśmy na naprawdę mocny fragment o Abrahamie i Starym Testamencie. Tymczasem takie „Szczęścia milimetr” czy „Ponad ląd”, choć przyjemnie bujają, nie zostawiają w głowie absolutnie nic. Te wersy są momentami idealnie przezroczyste, mimo że przecież urozmaicane wieloma zabiegami technicznymi: nuceniem, przyspieszeniem, dobitnym akcentowaniem i tak dalej.

W porządku, ale może na tym miał polegać klimat albumu? Na tym, żeby raczej nie angażować emocjonalnie słuchacza, dać mu odetchnąć po rozliczeniowym „Życiu po śmierci” i wprowadzić trochę luźnej, wakacyjnej atmosfery? Jeśli tak, to w kilku miejscach „W drodze po szczęście” świetnie wywiązuje się ze swojego zadania. Karaibska „Koala” tylko czeka na cieplejsze dni, gdy będzie można otworzyć szeroko okna i odpalić głośniki na full. Bardzo relaksująco brzmi też miękkie „Alcatraz”, głównie za sprawą pastelowych cymbałków, które – wzorem słów w refrenie – prowadzą słuchacza z tytułowego więzienia do duchowego Tadż Mahal. W tym numerze zresztą wszystko się zgadza: bit daje wytchnienie, ale Ostry pozostaje skoncentrowany, kreśląc dwie plastyczne zwrotki o miejskiej frustracji i zbawiennych niekiedy pożytkach ze sławy.

Takich momentów powinno być zdecydowanie więcej. I O.S.T.R., i Killing Skills mają przecież olbrzymi potencjał. O raperze już dość napisałem. Killing Skills znają się z kolei na aranżu, potrafią stworzyć szerokie, bogate tło. Mają też wspaniałe, głębokie brzmienie, w którym każdy element oddycha pełną piersią. Na „W drodze po szczęście” za bardzo skupili się jednak na kilku motywach, które eksploatują niemal do cna, przez co wszystkie pozostałe smaczki nie robią takiego wrażenia, jak powinny. Od samego początku słychać, że tym razem producenci upodobali sobie szczególnie krótkie wokalne sample na wysokim pitchu oraz szarżujące, rozciągnięte partie syntezatorów. To elementy, które nadają muzyce spójności, ale też sprawiają, że w wielu momentach staje się ona nieco monotonna.

„W drodze po szczęście” to Ostry melodyjny jak nigdy. Rozśpiewany niekiedy do tego stopnia, że pokuszę się o postawienie tezy – oto mamy do czynienia z najbardziej popowym albumem w dyskografii łodzianina. W samym popie nie ma naturalnie nic złego. W kilku momentach O.S.T.R. robi z ładnych, przyjemnych melodii naprawdę dobry użytek („Alcatraz”, „Koala”). Zastanawiam się jednak, czy tak słodkie, radiowe klawisze jak te w „All My Life” czy zmodulowany wokal w „All Awake” – czy to już nie za dużo i nie za bardzo kiczowato. „W drodze po szczęście” zostawia więc słuchacza z mieszanymi uczuciami. Niby na ogół wszystko tu gra, jest melodyjnie i ze smakiem, ale jednak trochę brakuje charakteru.

Karol Stefańczyk

Ocena: 3/5

Tracklista:

1. !
2. W drodze po szczęście
3. Prędkość
4. Ponad ląd
5. Alcatraz
6. Koala
7. Asomia
8. Od tak po prostu
9. Słuch
10. Zombi
11. Chciałem być…
12. All My Life
13. Szczęścia milimetr
14. Algorytm
15. All Awake

Polecane