Nie zasługujecie na święta z chillwagonem – Marcin Flint recenzuje nowy album ekipy Borixona

Było stuku puku, nie ma stuku puku.

2020.12.26

opublikował:


Nie zasługujecie na święta z chillwagonem – Marcin Flint recenzuje nowy album ekipy Borixona

Naprawdę lubię poprzedni krążek (przepraszam – drop, sezon, czy co tam sobie panowie uwidzieli) chillwagonu. Serio. Grupa zróżnicowanych wiekowo i stylistycznie facetów, którzy bawią się nawijką, nie przejmując się przekazem, tym, co wypada, a co nie – to było odświeżające. Trochę jakby raperzy chcieli się zemścić na youtuberach, robiąc rzeczy jeszcze głupsze, jeszcze bardziej szalone, jeszcze bardziej nastoletnie. Krótkie wejścia i atmosfera niekończącego się melanżu maskowała warsztatowe niedostatki co poniektórych, bity były bezwstydne, skuteczne i bez kompleksów. That’s entertainment!

Niestety prank czy mem bawi raz. Gang Albanii bądź Monopol nie powinny mieć sequela. Tu nie da się wejść drugi raz do tej samej rzeki, zwłaszcza jak oczyszczalnia ścieków nie działa. Trzeba trochę pokombinować. Ekipa kombinuje, jednak nie z tym, z czym powinna. Eksperymentuje na przykład ze składem, tak już szerokim, że niedługo w chillwagonie zabraknie tylko Artura Jędrzejczyka, Jacka Sasina, Marcina Najmana i Tau. Internet zapłonął po słynnych wersach hot nigga Szpaka o „jajkach pełnych spermy” i „łapach pełnych krzepy”, ale to tylko przedsmak czekającego słuchacza festiwalu cringe’u. Mówimy o poziomie „Jadę z moją ekipą bardzo szybko, robię wrum-wrum / Twoja dupa jest świnką, bardzo brzydko robi chrum-chrum”.

Kiedy Kizo, Żabson, Borixon czy ReTo dają upust swojej megalomanii, rzucając linijkami w dół, jakby ciskali błyskawicami z Olimpu, można to zrozumieć. Ej, czy się to komuś podoba, czy nie, ci goście pogonili sporo płyt, narobili od groma wyświetleń, swoje zagrali i zabrali, mają prawo się fleksować i blazować. Ale taki rap u Busza, który zniknął i na którego szczerze mówiąc tłumy nie czekały? „Lecę te drille i trapy, suko, mój sport robienie papy / Trupy do szafy, w mej głowie wille, nie z bloku chaty”… O, serio? A dopiero rosnący, zresztą w tempie innym, niż można by sobie życzyć, Olszakumpel? „Ciekawostką to jest mordo, że nie zdałem z polaka / A dziś piszę wersety, młody polski poeta, ej”. Wielki rodak, wiekopomny artysta.

„Ty jak słyszysz me punche, to jakbyś wyłapał z bani / A jak słyszę twoje punche, myślę, czy to pan czy pani” – ten wers ZetHa kończy „nic nie wiadomo” i jest absolutnie zajebisty, ale irytuje. Przede wszystkim tym, że pokazuje, że raper mógłby napisać takich więcej, jednak tego nie robi, idąc w bzdury pokroju „Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, Taju / Że ze składem palę trawę i jestem na haju”. Dlaczego? Ten chillwagon, który tuszował braki klubowymi podkładami i dynamicznymi zmianami za mikrofonem stał się tym uwypuklającym to, co w raperach najsłabsze. Qry jest nie wiadomo już którym chłopakiem z tych, co to dawno nie mają już żadnych pomysłów na autotune’a, ale będą na nim jęczeć, mamrotać i krzyczeć – OK, w „brudnym stylu” chce na siłę pokazać ile ma flow, szkoda, że wszystkie daremne i prowadzące do bezsilności pokroju „Popijam se piwko, robię sobie hip-hop / A ty, kurwa, nic nie wiesz o mnie, dziwko”.

Borixon stał się bezbarwny, anonimowy i trudno go łapać za wersy. Patrzy się na niego jak na sapiącego, wyrwanego z innej epoki Dartha Vadera. I tylko „hiphop”, szybki i draśnięty electro, każe myśleć, że zostało w nim trochę dobra, że w środku drzemie jeszcze Skywalker. Ten numer pasowałby na reedycję trzeciej płyty Wzgórza Ya-Pa-3, tu nie pasuje w ogóle i może dlatego nie trzeba go pomijać. W formie są Żabson i ReTo, tylko co z tego, skoro zaszczycili na tej płycie kilka numerów z trzydziestu (podczas gdy dwa marnują anonimowi nie bez powodu goście). Żaba ze swoją bezczelnością, zabawnym pomijaniem rymu i nieszablonowymi skojarzeniami słucha chyba ostatnio sporo Belmondo, niemniej ciężar singlowego „davida hustlehoffa” leży na jego barkach (i zostaje dźwignięty), a „zbastuj bajerkę” z jego wyjściem skacze półkę wyżej. Kiedy Bossman akurat raczy się zameldować, bywają z tego linjki na miarę „Osiedle się zmienia tak jak zmieniam się i ja / Nie zobaczę nieba tak jak w pierwszym GTA”.

Rozczarowuje produkcja. Ile razy można słuchać tych samych brzmień osiemset ósemki, przesterowanych basów, perkusji boksujących niczym opony w błocie niskich tonów i ledwie wysiedzianych melodyjek, którym nie udaje się wykluć. Większość tych bitów mogłaby wykonać sztuczna inteligencja i jest spora szansa, że wyszło by to jej lepiej. W pierwszej połowie płyty wyróżnia się progresywne „thailive” SecretRanka, szkoda tylko, że temat azjatyckich inspiracji jest tak przez raperów wyświechtany (patrz chociażby tegoroczna płyta ReTo z Borixonem). W drugiej połowie jest lepiej, sygnał do obudzenia się wraz ze „zbastuj bajerkę” daje Magiera – sama zbasowana, opadająca stopa jest wyrazistym, własnym patentem. W „co tam słychać” PLN.Beatz robi się ciężki gnój, intensywność rośnie. „nic nie wiadomo” idzie w tę stronę, warto posłuchać, jak inne są bębny. „nowy szlagier” to już rzeczywiście banger, od razu odmulający raperów męczących z głośników właściwym trapom, wyklepanych, dzielonych i memlanych flow.

Skalę zamulenia „2.0” pokazuje „jumper” – ma słońce, wakacyjny vibe, okropny humor w miejsce rozpaczliwego silenia się na coś więcej, a ekipa jest w końcu ekipą, czego rezultatem jest wrażenie, że to się właściwie samo nagrało i samo słucha, istny koronavirus dla uszu. Wiem, pisałem na wstępie, że mem bawi raz, ale dajcie mi osiem „jumperów”, ze trzy „nowe szlagiery”, dwa „hustlehoffy” i rozstajemy się w zgodzie. Niestety dostaliśmy 77 minut fuzji bardzo średniej jakości wolnego stylu, stand-upu, przy którym zaśmiejesz się parę razy z zażenowania albo litości i wycieczki szkolnej, gdzie skacowane typy gadają sobie z tyłu autokaru, co im tam ślina na język przyniesie. Wszystko to opakowane w do porzygania przewidywalną, niedziałającą muzykę, której przy tych gadkach właściwie w całości przydałby się remix Wixapolu. A tak cóż, sorry, że zacytuję: „boy, boy, twoja muza Toi-Toi”. Jeżeli zwierzęta przemówiłyby w wigilię ludzkim głosem, to jest szansa, że nagrałyby lepszą płytę.

Marcin Flint

Ocena: 1,5 / 5

chillwagon – „2.0” – tracklista:

1. pierwiastki
2. huśtawka
3. power rangers
4. battle royale
5. jumper
6. thailive
7. szyny były złe
8. skrzydło
9. będzie za mną tęsknił blok
10. sianko
11. jacuzzi
12. brudny styl
13. david hustlehoff
14. poyebane
15. robale
16. bengier
17. jeden jeden
18. squo
19. numer o trapowaniu
20. zbastuj bajerke
21. ciężko jest lekko zryć
22. puetfal
23. ziarnko do ziarnka
24. stephano kumpel
25. co tam słychać
26. nic nie wiadomo
27. nowy szlagier
28. huawei
29. hiphop
30. jeżyk

Polecane