fot. mat. pras.
Jak się nagrywa tak znakomity album, jakim był „Zew” sprzed dwóch lat, to już nie ma odwrotu. Skoro poprzeczka została zawieszona tak wysoko, to trzeba skoczyć jeszcze wyżej. Ale żeby to osiągnąć, trzeba mieć nie tylko talent, ale przed wszystkim świetny materiał na nową płytę. No i znakomitych producentów. Tylko wówczas można nagrać tak porywający, niemal doskonały krążek, jak „Aura”. Tylko czy słuchacze polubią tak ambitne, stylowe i jeszcze bardziej bluesowe oblicze Mroza?
Ależ on tu wywija wokalnie. Wchodzi z kopa do knajpy pełnej pozerów, plagiatorów oraz farbowanych lisów i zamyka wszystkim usta swoją skalą, swoją barwą, swoim stylem estradowego kocura. Jest młody, jest bezczelny, jest niepodrabialny. Skurczybyk, którego wypada znienawidzić. Złapać za gardło i nakrzyczeć mu prosto w twarz, żeby poszedł sobie w diabły z tym swoim bluesem, którego nikt tu nie chce. – Nie ten kraj, nie ten drive – aż chciałoby się go pogonić. Wyrzucić z tego śmierdzącego baru na zbity psyk – z tymi jego skundlonymi melodiami rodem z bagien Alabamy. – Gdzieś ty się chłopcze urodził? – zaczną mu zaraz grozić palcem. – Polska (biała) muzyka tylko dla (białych) Polaków! – zakrzykną. No bo kto to widział nagrywać nad Wisłą te brudne, obskurne dźwięki rodem znad Mississipi? Nikt tu nie potrzebuje tej ocierającej się o herezję mieszanki szatańskich, bluesowych wersetów i anielskich, gospelowych harmonii? No kto, jak nie on!
„Sam nie byłem święty / uwierz mi, tańczę na krawędzi / nadal ręce w górze trzymam, gdy Ty / robisz napad na moje najlepsze dni / chcę się odwdzięczyć, oczekuj zemsty!” – śpiewa zaczepnie Mrozu w jednym z najlepszych numerów na tej płycie – singlowym „Napadzie”. W tej piosence gra wszystko, a przede wszystkim blues-soulowa melodia z tym czujnym, „gangsterskim” sznytem – fajnie zaakcentowanym w aranżu. O wokalu nie ma się co rozpisywać, bo na „Aurze” Mrozu śpiewa takie rzeczy, że… aż ociera się o Niemena. Jak w tytułowym utworze, który od razu podpowiada mi skojarzenia z innym artystą, który również zbudował swoją karierę na nowo i zagrał vabank, czyli Krzysztofem Zalewskim. Kilka utworów później Łukasz odpala najbardziej dziki w tym zestawie, rockandrollowy „System”. I wtedy wyświetla mi się inny nasz artysta, który określił się po raz drugi – Tomasz Organek.
Wymieniam tych wokalistów i muzyków nie bez powodu. Używam ich trochę jak antidotum na tezę, którą postawiłem w tytule tej recenzji. Bo kiedy rozum podpowiada mi, że Mrozu to właśnie stylowy samobójca, który gra i śpiewa swoje – na przekór modom. I przypłaci pustkami na koncertach i komercyjną śmiercią w rozgłośniach radiowych (no bo jaka stacja w naszym kraju puszcza bagienne bluesy, zakurzony soul i nawiedzone rockandrolle?). A potem serce (nie sługa) na szczęście podpowiada: – Skoro zarówno Zalewski, jak i Organek wyprzedają dziś duże sale i biją się o pierwsze miejsca na listach przebojów, to może w tym dzikim kraju jest również miejsce dla tak niemodnego oryginała, jakim jest Mrozu?
Ale dość już tych rozważań i pytań, czy na swojej najnowszej muzyce nasz bohater zarobi miliony monet. Pora strząsnąć kurz z butów, wypić (zdrowego) drinka i zanurzyć się w te niemodne, a jakże porywające dźwięki. Takie, jakie słyszymy w pulsującym przebojowym reggae „Pablo E.”, czy moim ulubionym w tym zestawie – głównie dzięki niesamowitej partii wokalnej Łukasza – dancingowym „Gdybym wiedział”. Co tu dużo mówić – oto doskonała płyta, która wymaga wielu uważnych wysłuchań – bo tylko wówczas wyłapiemy wszystkie znajdujące się na niej smaczki.
Acha, żeby nie było tak, że Mrozu wchodzi do saloonu z początku naszej opowieści, a na jej końcu ginie od kulki jakiegoś zakapiora, któremu bizon nadepnął na ucho – w tym nieświętym przybytku nasz bohater natyka się na w końcu na Dryskulla i Marcina Borsa (aranże i produkcja) oraz Rasa z Rasmentalism (teksty). Znakomite efekty tego spotkania znajdziecie oczywiście na „Aurze”. Ale to już dobrze wiecie…
Howgh!
Artur Szklarczyk
Ocena: 4/5
Tracklista:
1. Chcę Do Ciebie Wrócić
2. Zapnij Pas
3. Pablo E.
4. Napad
5. Aura
6. Feniks
7. Gdybym wiedział
8. 03:33
9. Lek
10. System
11. D.