Lupe Fiasco – „Tetsuo & Youth”

Mural na Wall Street.

2015.02.05

opublikował:


Lupe Fiasco – „Tetsuo & Youth”

Gdy rozpoczynasz album trwającym osiem i pół minuty utworem, w którym wątki zagęszczają się, perspektywy mnożą, a ręka ledwo nadąża za obrazami podrzucanymi przez wyobraźnię – nie licz na wielką sprzedaż. Ale czy ktoś mówił, że Lupe na nią liczył? Wytwórnia Atlantic, dla której raper wypełnił właśnie kontrakt i z którą od kilku lat był otwarcie skonfliktowany, z pewnością mierzyła w dużo lepszy wynik niż te nieco ponad 40 tysięcy egzemplarzy w pierwszym tygodniu. Inaczej nie wpakowałaby pieniędzy w refreny Chrisa Browna czy Eda Sheerana w drugiej połowie 2013 roku. Lupe jednak dopiął swego. Wypchnął tamte radiowe single poza album, zaś premierę materiału opóźnił o jakieś półtora roku. A gdy już go wydał, okazuje się, że przeciętna długość utworów wynosi jakieś pięć minut.

Niezły sabotaż, nie ma co. Wielki środkowy palec pokazany wszystkim tym, którzy chcieli zarobić jeszcze kilka centów na tej młodej, a już (rzekomo) spadającej gwieździe. A gdzie w tym wszystkim miejsce dla słuchacza? Dotychczas mógł siedzieć gdzieś z boku, obserwować branżowe przepychanki i podjadać popcorn. Teraz jednak w jego ręce trafia rzecz, po której przesłuchaniu powinien zamknąć w przeglądarce okno z TMZ.com, a otworzyć Rap Genius. A i to pewnie nie pomoże.

„Mural” z otwierającego płytę utworu mógłby robić za tytuł nie tylko tej jednej piosenki, ale całego albumu w ogóle. „Tetsuo & Youth” jest równie monumentalny, natychmiast pochłania całą uwagę słuchacza, próbuje przerzucić pomost między sztuką uliczną a tą zastygłą w galeriach, przy okazji starając się powiedzieć coś ważnego. „Powinniśmy być poetami / Zawieszonymi gdzieś między amatorami a mistrzami pentametru jambicznego”, rapuje Lupe pod koniec „Little Death”. I sam próbuje na swoim dwuznacznym statusie – zbyt bystry dla reszty rynku, zbyt prostacki dla profesorów – ugrać jak najwięcej.

Ma więc Lupe swój własny, niespotykany nigdzie indziej idiolekt. Taki, który pozwala na błyskawiczny lot przestworzami kultury (Szekspir, Kubrick, sanskryt, Biblia), a następnie miękkie lądowanie we własnym gnieździe, usłanym grami komputerowymi i japońskimi anime. Tylko na tej płycie wasze życie zostanie porównane z jednej strony do buddyjskiego cyklu sansary, z drugiej zaś do zdumienia McMuffinem w nocnym fast foodzie. Tylko tu biblijny Pierwszy Człowiek w następnym wersie okaże się graczem, który gra w first-person-shootera. Gospodarz jest w tego typu ciągach skojarzeń absolutnie bezpretensjonalny i naturalny; nasi hip-hopowcy mogliby się od niego uczyć, jak zderzać wysokie z niskim, by z tej (pop)kulturowej miazgi wychodzić cało, bez pomocy maturalnego bryka.

Szczególnie że metafory mnożą się, wersy łączą skojarzenia, adnotacje w Rap Genius puchną, ale nagrania koniec końców bronią się jako całości. Tak jest z „No Scratches”, w którym metafora związku jako wypadku samochodowego wcale nie okazała się taka banalna, jak można by pomyśleć. Podobnie ma się rzecz z „Deliver”, w którym dostawcę pizzy (Pizza Man) porównuje się do zbawiciela (Peace Of Man), odrzucanego przez getto. Albo „Body Of Work”, gdzie tytuł (jak i cała piosenka) grają na dwuznaczności: „dorobek twórczy” oraz ciało jako narzędzie w przemycie narkotyków. A przecież są jeszcze dwa świetne portrety w „Prisoner”, święte matki zaludniające zwrotki w „Madonna”…

Tak, te zachwyty nad tekstami to w przypadku Lupe żadna nowość. W końcu „Food & Liquor II” sprzed dwóch lat też olśniewało dyspozycją gospodarza. O ile jednak tamtą płytę pogrążyła (w dużej mierze) warstwa muzyczna, o tyle w przypadku „Tetsuo & Youth” praca producentów niesie autora. Gdy słucha się tych bogatych, różnorodnych, w większości fantastycznie zaaranżowanych i brzmiących podkładów, nie dziwi fakt, że Lupe łapie wiatr w żagle, kombinuje z warsztatem i pokonuje imponującą drogę od nowojorskiego, pewnego rymowania po nowoczesne, szczekane flow.

W tym pierwszym pomagają mu klasyczne bity, w których o wartości decydują pojedyncze sample („Mural”); w tym drugim – wprowadzona kilkukrotnie na arenę agresywna, trapująca elektronika (druga część „Prisoner”, „Chopper”). A przecież mamy jeszcze rozpasane, pachnące Atlantą lub ewentualnie ambitniejszym Snoop Doggiem „Dots & Lines”; minimalistyczne, skoncentrowane wokół basu „Body Of Work”; łączące twarde, podziemne perkusje (S1! M-Phazes!) ze śpiewanymi refrenami „Blur My Hands” i „Little Death”; leniwe „Adoration Of The Magi”. Ktoś może narzekać, że kilkukrotnie straszą tu demony taniej dramaturgii – zwłaszcza wtedy, gdy na podkładzie rozlewa się przeciągła gitara („No Scratches”) lub patetyczne klawisze („Prisoner 1”). Ja jednak przymykam na to oko. Boleśniejszym doświadczeniem jest dla mnie dłużący się w nieskończoność „Chopper” i przynudzający, zupełnie przeciętny muzycznie „Madonna”. To jedne z niewielu momentów, gdy zacząłem się zastanawiać, czy aby ten 78-minutowy, upchany po same brzegi materiał nie jest zbyt dużym wyzwaniem dla słuchacza.

Lupe Fiasco – „Tetsuo & Youth”

Atlantic/Warner Music Poland

Tracklista:

1. Summer

2. Mural

3. Blur My Hands ft. Guy Sebastian

4. Dots & Lines

5. Fall

6. Prisoner 1 & 2` ft. Ayesha Jaco

7. Body Of Work ft. Troi & Terrance Martin

8. Little Death ft. Nikki Jean

9. No Scratches ft. Nikki Jean

10. Winter

11. Chopper ft. Billy Blue, Buk Of Psychodrama, Trouble, Trae Tha Truth, Fam Lay & Glasses Malone

12. Deliver

13. Madonna (And Other Mothers In The Hood) ft. Nikki Jean

14. Adoration Of The Magi ft. Crystal Torres

15. They.Resurrect.Over.New ft. Ab-Soul & Troi

16. Spring

Polecane