foto: mat. pras.
Drugi pełnowymiarowy album Karoliny udowadnia nie tylko unikatowość tej uniwersalnej, multimedialnej artystki, ale również przekonuje, że poza głównym obiegiem (na przykład radiowym) w rodzimej muzyce powstaje wiele fantastycznych rzeczy. Takich właśnie, jak „Solarium 2.0”.
W jej piosenkach z pogranicza avant-popu, techno, electro punka, piosenki aktorskiej, a chyba najbardziej nieposkromionego performance’u oczywiście słychać inspiracje Peaches, Marią Peszek, Nosowską oraz (literacko) Dorotą Masłowską. W Czarneckiej fajne jest jednak to, że na „Solarium 2.0” nie tylko rozwija historię Tiny – bohaterki poprzedniego krążka „Córka”, ale rozwija się sama – jako wokalistka, autorka tekstów i właśnie performerka. Mamy przecież do czynienia z aktorką śpiewającą, która – parafrazując „kobietę pracującą” Ireny Kwiatkowskiej z „Czterdziestolatka” – żadnej formy sztuki się nie boi.
Czarnecka, która jakieś 5 lat temu przyjechała do Warszawy z prowincjonalnej Sokółki koło Białegostoku, spełnia się bowiem jako wokalistka (zarówno solo, ale również w duecie Gang Śródmieście) oraz aktorka – czasami filmowa i telewizyjna (m.in. rola we „#WszystkoGra” Agnieszki Glińskiej), ale najczęściej kabaretowa i performerka (m.in. w grupie teatralno-kabaretowej „Pożar w Burdelu”). Ja chyba najbardziej lubię ją jednak w wokalnym wcieleniu. Choć do wykreowanej przez nią postaci/alter ego o imieniu Tina – bohaterki debiutanckiego krążka „Córka” – przekonywałem się bardzo długo. Głównie za sprawą nieposkromionej ograniczeniami wyobraźni literackiej, ale również muzycznej autorki słynnego coveru The Tiger Lillies „Heroin and Cocaine”, czyli „Hera, koka, hasz, LSD”.
Pod dwóch latach od przedstawienia nam Tiny – dziewczyny z Podlasia, która szuka swojego szczęścia w stolicy, ale w wielkim mieście znajduje jedynie smutek i rozczarowanie – Karolina pisze kolejny rozdział z życia wymyślonej przez siebie dziewczyny. Jak mówi sama, dziś 29-letnia artystka: – „Solarium 2.0” to zaproszenie do jej (nie)pokoju, gdzie można wypić herbatę i zjeść ciastko, usiąść na materacu i posłuchać relacji z wycieczki. Dziewczyna wróciła właśnie z planety Solarium. Nie pojechała tam metrem, ani nie odleciała statkiem kosmicznym, nie ruszyła się nawet z miejsca. Zbyt była podlaska i samotna żeby nie wpaść w Króliczą Norę. Poobijana, z ręką na temblaku w końcu wróciła. Ten projekt to pamiątki, które ze sobą przywiozła: książeczka z Pierwszej Komunii, zbita lufka, gitara elektryczna, pastelowo-różowe majtki i kosmiczny pył…
Tej balansującej na granicy fantasmagorii i zamierzenie kiczowatej historii słucha się znakomicie. Oczywiście, jeśli przyjmiemy warunki gry, ustalone przez Czarnecką i zaakceptujemy użyte przez nią środki wyrazu: ironię, sarkazm, przerysowanie. Bo właśnie takim językiem posługuje się autorka, opowiadając nam tę słodko-gorzką historię o samotności w wielkim mieście. Jednak „Solarium 2.0” różni się od „Córki” w warstwie tekstowej m.in. tym, że Karolina (ze wsparciem Michała Walczaka), nie „leci” już tylko Masłowską, Nosowską czy Peszek, ale zaczyna wymyślać dla swojej bohaterki nowe wcielenia – a to córki zbójnika („Ronja”), a to… eskimosa („Anaruk”). I są to chyba najlepsze momenty na tej bezkompromisowej, intrygującej tekstowo i mocno kobiecej, ale również feminizującej płycie.
A muzycznie? Jest równie odważnie. Dość powiedzieć, że wśród 13 piosenek trudno znaleźć dwa podobnie do siebie brzmiące tytuły. Mamy tu bowiem zarówno klubowe, transowe techno („Mój pokój”), glam-rap („Tina”), jak i przebojowy electro-pop (wspomniany „Anaruk”). Ja zdecydowania najbardziej lubię Czarnecką/Tinę właśnie w tym ostatnim, spokojniejszym wcieleniu, w którym przekonuje, że potrafi nie tylko z pasją krzyczeć czy skandować, ale że ma równie znakomitą barwę głosu. Czego przykładem (post?) trip-hopowe „Solarium” czy bardziej chill-ambientowe, może nawet dubowe, elektroniczne i spokojniejsze klimaty („Ronja”, „Inkuby Sukkuby”, „Księżniczkowisko”).
Ta nietuzinkowa, oczywiście w pewien sposób niezbyt łatwa – jak cała twórczość Karoliny – muzyka, to efekt jej współpracy z duetem UV, który tworzą Michał Górczyński i Jacek Kita. By docenić wszystkie smaki tej elektro-dramy warto jednak wystawić ucho nieco dalej, poza playlisty komercyjnych rozgłośni i notowania najlepiej sprzedających się płyt…
Ocena: 3,5/5
Artur Szklarczyk
Tracklista:
1. Mój pokój
2. Tina
3. Anaruk
4. Ronja
5. Biały kucyk
6. Wycinanka
7. Inkuby sukkuby
8. Solarium
9. Księżniczkowisko
10. Marsz śmieci
11. Piosenka o niekońcu świata
12. Przytulisko
13. Igloo