Juras – „Biało-czerwone serce”

Średnia uliczna.

2015.07.10

opublikował:


Juras – „Biało-czerwone serce”

Jedni powiedzą, że Juras ma głowę na karku. Znaczony patriotyzmem i wiarą w Boga system wartości wyłazi z większości zwrotek warszawskiego rapera. Oczywiście mowa tu o systemie, który podlany jest ulicznym sznytem i ma swoje granice – w „Czarnej bili” kilku nerwowym typom jeszcze nie udaje się jej przekroczyć, a sam gospodarz może spokojnie wrócić do domu i położyć się obok swojej dziewczyny, ale „Empatia” to już Juras, który wychodzi z siebie i sprawiedliwie dzieli ciosy. Świat, jaki wyłania się z tych opowieści, może i jest czarno-biały (albo biało-czerwony, jak kto woli), ale dzięki niemu udaje się raperowi trzymać w ryzach narrację. Jego wywód od pierwszego do ostatniego wersu jest jasny i czytelny.

Inni powiedzą: w porządku, ale co z tego, skoro Juras głównie operuje kliszami, a jego Warszawa staje się bezbarwna, mdła, kreślona panującymi w reszcie Polski stereotypami? Dobra dziewczyna z małej miejscowości, która przyjeżdża do wielkiej stolicy i zaczyna się puszczać – serio? Kogoś tego typu historię jeszcze ruszają? Albo skrupulatnych korposzczurów, którzy rozpuszczają całą pensję w weeekend? Ostatnio pisałem o Taco Hemingwayu i jego „Umowie o dzieło”. Jego wizja Warszawy – jakkolwiek wybiórcza i skoncentrowana na wybranych grupach społecznych – jest o wiele bardziej przekonująca od Jurasowego zbioru frazesów. Najgorsze, że na „Biało-czerwonym sercu” nie ma za bardzo w co innego uciec: w krytykę sprzedajnych raperów (zestawioną z diagnozami sprzed dziesięciu lat – jeśli o kimś to porównanie źle świadczy, to o Jurasie i jego braku progresu, a nie zaczepianym tu kilkukrotnie TDF`ie)? W napisaną z rozmachem, ale właśnie dlatego nieudaną opowieść o dziejach ludzkości? W pozbawiony wyrazistości, znów operujący kliszami „Testament żołnierzy AK” ze złym, pozbawionym pomysłu refrenem? Aż trudno uwierzyć, że zwrotki o realiach wojennych i powojennych snuje tu facet, który kilka lat temu zachwycał swoją gościnną zwrotką w „63 dniach chwały” Hemp Gru.

Jeszcze inni powiedzą: dajmy spokój tekstom, wytknijmy braki warsztacie. Nawijkę można nazwać „pewną” i „zdecydowaną`, ale tylko w pierwszych kilku numerach – później przymiotniki te ustępują innym: „topornej”, „jednostajnej”, „mało uniwersalnej”. Juras do tego dobitnego, acz nudnego flow dobrał sobie dodatkowo elektroniczne podkłady – takie, do których przydałaby się lepsza technika i bardziej giętki rap. Inna sprawa, że sama muzyka mogłaby być tutaj lepsza – niby wśród producentów widnieje nazwisko szanowanego Chrisa Carsona, ale tym – skądinąd często bardzo zgrabnym, umiejętnie rozwijanym – syntezatorom brakuje często mięsistości, mocniejszego basu. O ile same zwrotki gospodarza utrzymane są w biało-czerwonym tonie, o tyle bity są białe do bólu.

Polecane