HELLOWEEN – ” 7 Sinners”

Jeśli po przesłuchaniu tej płyty ktoś zapyta "Are You Metal?", bez wahania odpowiem "Yes I Am!"

2010.12.21

opublikował:


HELLOWEEN – ” 7 Sinners”

Na ten album fani czekali tak naprawdę 3 lata. Oczywiście, w międzyczasie ukazał się jeszcze rocznicowy „Unarmed”, czyli zbiór zaaranżowanych na nowo największych hitów zespołu na 25-lecie istnienia, nie wszyscy jednak potrafili podejść z dystansem do tego „tworu”, który nijak miał się do macierzystego stylu formacji. Zaraz potem Andi Deris twierdził w wywiadach, że on i jego koledzy z Helloween już nie mogą się doczekać, by znów przesterować gitary, podkręcić wzmacniacze na maksimum i dać czadu. Znalazło to odzwierciedlenie na premierowym krążku?

Znalazło, bo „7 Sinners” to najcięższy album, jaki Niemcy nagrali do tej pory. Co prawda, można to uznać za kontynuację stylu poprzednika, czyli świetnego „Gambling With The Devil” z 2007 roku, nie ulega jednak wątpliwości, że tutaj momentami jest jeszcze szybciej, jeszcze mocniej. Nawet produkcja Charliego Bauerfeinda wydaje się być nieco bardziej „surowa”…

Otwierający całość, powolny i bujający „Where The Sinners Go” niby zwiastuje, co czeka nas przez następne kilkadziesiąt minut, nie jest to jednak agresywne łojenie na miarę początkowego „Kill It” z poprzedniego albumu. W roli otwieracza tej płyty o wiele lepiej sprawdziłby się następny kawałek, notabene będący singlem, nośny hymn „Are You Metal?”. Tutaj już nie ma taryfy ulgowej, a dalej panowie praktycznie nie spuszczają z tonu, czego najlepszym przykładem poświęcony zmarłemu niedawno Ronniemu Jamesowi Dio, pędzący „Long Live The King”, oparty na ciętych riffach „You Stupid Mankind” i wzbogacony partią… fletu „Raise The Noise”. Ciekawostką dla fanów jest tu nieco mniej udany niż reszta utwór „Who Is Mr. Madman?”, który nawiązuje melodią i fabułą do „Perfect Gentleman” z 1994 roku. O tym, że Helloween nie zapomina o swoich korzeniach, przypominają także przebojowe „World Of Fantasy” oraz „The Sage, The Fool, The Sinner” z charakterystycznym, „zaciąganym” wokalem Derisa w zwrotkach i wysoko śpiewanym refrenem. Wszystko to okraszone melodyjnymi solówkami, tych zresztą nigdy gitarzyści Helloween nie skąpili – po raz kolejny naprawdę świetna robota.

Znalazło się też miejsce na jedną balladę. Opartemu na delikatnych klawiszach „The Smile Of The Sun” bliżej jednak poziomem i klimatem do zapomnianego „Don’t Stop Being Crazy” z 2003 roku, niż bardziej znanego przeboju grupy, jeszcze wcześniejszego „If I Could Fly”. Miły przerywnik z niepokojącymi zwrotkami i bardziej optymistycznym refrenem, choć bez rewelacji.

O ile początek płyty może specjalnie nie porywać, to jednak im dalej, tym jest coraz lepiej. I tak już do samego końca. Niewiele jest miejsca na złapanie oddechu – najpierw agresywne, w warstwie tekstowej krytykujące współczesne społeczeństwo „You Stupid Mankind”, później rewelacyjne „If A Mountain Could Talk”, typowe dla współczesnego wcielenia Helloween – lekko nie jest, co wcale nie znaczy, że mało przebojowo. Warto też zwrócić uwagę na przejmujący tekst… nawiązanie do „Paint A New World” z poprzednika ewidentne.

Najlepsze, a na pewno nie mniej dobre, zostawili jednak na koniec. Najpierw rozrywający, miejscowo wzbogacony chórami i orkiestracjami, potężny „My Sacrifice”, a na finał, zaraz po krótkim, niepokojącym wstępie, uderza oparty na świetnym riffie, monumentalny „Far In The Future” – najdłuższa i najbardziej rozbudowana kompozycja na płycie. Zmiany tempa, przeplatające się solówki, galopady perkusji, chrypliwy wokal i wrzaski Derisa… Lekkie bałaganiarstwo, które wdziera się tu w kilku momentach, to jedyna i nie tak wielka wada tego epickiego, ale też posępnego zwieńczenia płyty.

Helloween nadal ma się świetnie i ostro (dosłownie!) zagrał na nosie tym, którzy po wypuszczeniu przez zespół rocznicowej składanki i dziwnych eksperymentach z własną klasyką spisali go na straty. Cóż, jeśli po przesłuchaniu „7 Sinners” ktoś zadałby mi pytanie brzmiące „Are You Metal?”, bez wahania odpowiedziałbym mu: „Yes I Am!”

Tagi


Polecane