B.O.K. – „Labirynt Babel”

To ten rap powinien trafić do podręczników.

2014.10.27

opublikował:


B.O.K. – „Labirynt Babel”

„Wilka chodnikowego” odbieram jako płytę empatii, na której Bisz jest głosem zmarnowanego pokolenia spóźniającego się na wszystkie swoje pociągi, ale mówi o nim z perspektywy kogoś, kto też do niego należy. „Labirynt Babel” to płyta surowego sędziego patrzącego – nomen omen – z boku, albo nawet z góry. „Ta machina jest stworzona tylko dla profitów / nie wiem jak ty, ale ja nie będę karmić saprofitów / nie wiem gdzie jest Bóg i dlaczego tego nie zatrzyma / więc powołam go do życia sobą, deus ex machina” – przyznaje raper. „Multiplikacje komplikacji, kopie kopii kopii / to nie gospodarczy wzrost, to wzrost entropii / to nie kulturalny wzrost, to wzrost entropii / winda do nieba się zacięła na początku drogi” – dodaje w innym miejscu, by w jeszcze innym stwierdzić wyraźnie: „Nie mam już siły lepić was z gliny, lecz ochotę mieszać was z błotem”.

Mniejsza o ten „mesjanizm krytyczny” i zarys konceptu cementującego numery – to temat na jakiś licencjat. Otrzymujemy album rozczarowania ludzkością, braku satysfakcji, na którym dostaje się korporacjom, ale też hodowanemu w każdym z nas egoizmowi, pragnieniu konsumpcji. Niby łatwo tę naiwność wyszydzić, tak samo jak podpiąć pod zaawansowany studentyzm emce, który „krzycząc na Bogów” w kilka sekund skacze od mitologii greckiej, przez Dostojewskiego, do Hitchcocka. Ale nie ma się co jednak przejmować trudnymi słowami, dawką górnolotności zderzonej z kulturowym kanonem. Ten rap jest za dobry jako taki, żeby z niego kpić. Poza tym, ktoś musi układać w swoich zwrotkach trupy dzieci w stosy w galeriach handlowych – świat składający się wyłącznie z cyników przed monitorem wydaje się nie mieć racji bytu. „Mieliśmy dyskutować nowy świat, co nie? / osiągnęliśmy tylko to, że stary świat płonie” – no właśnie.

Rap Bisza, ale też produkcja Oera to przesyt. Za dużo jest gitar i to brzmiących archaicznie, podśmierdujących „Teraz Rockiem”. Słychać tę nieznośną tendencję, żeby hip-hop usymfonicznić, jakby to miało dodać mu splendoru. Tu nagłe przejście w breakbeat nadal wydaje się dobrym pomysłem na rozwinięcie numeru. Gdy w „Opowiedz mi o swoich planach” Bisz wyprawia się od kolosa z Rodos na księżyc, a Oer dodaje te smyki i chóry robi się z tego festiwal egzaltacji i gigantomanii, aż by się chciało obu panów złapać za nogawki, ściągnąć w dół i krzyknąć im do ucha: „Halo, ta planeta nazywa się Ziemia, jest rok 2014”. A jednak nie przeszkadza mi to uważać, że ta współpraca miała rację bytu: producent ma te ciężkie gwoździe perkusji, które raper ochoczo wbija młotem wersów; umie tworzyć kompozycje narastające, a takie Biszowe flow z małymi eksplozjami na końcach linijek bardzo lubi; nie dzieli muzyki na gatunki i troszczy się o brzmienie o wiele bardziej, niż większość z współtwórców „Wilka chodnikowego”.

{reklama-hh}

Nie przeczę, pozbyłbym się chętnie kilku utworów. „Pielgrzyma” z nabzdyczonymi metaforami, wszechpatosem i refrenem rozwiązanym tak, że nie mogę go słuchać. „Podróży”, jakiejś slamowej melodeklamacji podanej zniekształconym wokalem do bitu prezentującego się jakby do spóły zrobili go Rafał Paczkowski i Krzesimir Dębski. Ale to co dostaje, ma wystarczającą siłę ognia, by wstrzelić się w większość top-list podsumowujących ten naprawdę mocny dla polskiego rapu rok. Wystarczy posłuchać, co Oer zbudował wokół niedotykalnego wydawałoby się sampla z Bemibek w „Prometeuszu”. I jak – w kontraście do „darowywania słońca” – mrocznieje „Babel”. Jeżeli kogoś nie przekonały cytowane powyżej wersy Bisza, przed ewentualnym kupnem powinien odsłuchać „Nic przez C z kreską”. Ja po tej spowiedzi z motywem zdobywania szczytu po tym, żeby się na nim roześmiać przez łzy i wejść jeszcze raz rozgrzeszam rapera z wszystkich grzeszków, które mógłbym wytykać. Mam pewność, że wypalany od wewnątrz przez ambicję gość nigdy nie dostarczy dwóch podobnych do siebie płyt, a jak nie będzie mieć co powiedzieć, to zamilczy. To już bardzo, bardzo dużo.

„Labirynt Babel” to istotny album, który powinien wywołać dyskusję o intelektualizowaniu hip-hopu. Słuchając snobującego się swoją erudycją Kidda i poetyckich ejakulacji Eldo (żeby nie było – lubię i jednego, i drugiego) mogłoby się wydawać, że doszliśmy do ściany. A jednak nadal da się zarapować coś mądrego, coś ważnego i zrobić to inaczej od wszystkich. Krzepiące.

B.O.K. – „Labirynt Babel”

Aptaun

Tracklista:

0. Narrenturm

1. Legion głosów

2. Mindfuck

3. Babel

4. Flaki

5. Podróż

6. Widziałem

7. Jurodiwy

8. Opowiedz mi o swoich planach

9. Nic przez c z kreską

10. Prometeusz

11. Deus ex machina

12. Miecz czy bicz

13. Pielgrzym

14. Brzytwa Ockhama

Polecane