Nie żyje Carmen Moreno – dama polskiego jazzu o niezwykłej elegancji i energii
Odeszła legenda, która przez dekady wypełniała polskie sceny jazzowym brzmieniem, wdziękiem i klasą. W wieku 99 lat zmarła Carmen Moreno – wokalistka, tancerka, pionierka jazzu w powojennej Polsce. Informację o jej śmierci potwierdziła rodzina.
Na Facebooku jej wnuczka, znana wokalistka Anna Serafińska, opublikowała prosty, poruszający wpis: „Carmen Moreno. 1926-2025”. Pod postem pojawiły się dziesiątki komentarzy pełnych wzruszenia: „Carmen była królową polskiego swingu. Cudowna artystka. Spoczywaj w pokoju.”
Dziecko sceny, artystka z duszą wolności
Carmen Moreno przyszła na świat w 1926 roku w Altonie pod Hamburgiem. Od najmłodszych lat scena była jej drugim domem – rodzice, polski tancerz i hiszpańska akrobatka, występowali jako duet „Los Morenos”, a kilkuletnia Carmen dołączała do ich pokazów.
Po wojnie rodzina przeniosła się do Mysłowic, gdzie młoda artystka zaczęła budować własną karierę. To właśnie wtedy jazz – nowy, zakazany, a zarazem pociągający – stał się jej sposobem na wolność. W latach 50. występowała jako solistka Orkiestry Jazzowej Zygmunta Wicharego, a później z zespołem Ryszarda Damrosza „Błękitny Jazz”, koncertując po całym bloku wschodnim.
Gwiazda, jakiej Polska wcześniej nie znała
Publiczność była nią oczarowana – elegancka, uśmiechnięta, z głosem pełnym swobody i lekkości, jakiego wówczas brakowało na polskiej scenie. Przełomem był rok 1955, kiedy Leopold Tyrmand zaprosił ją do legendarnego koncertu Studio 55. Występowała też z zespołem Melomani, w którym grali m.in. Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz i Andrzej Trzaskowski.
Wkrótce przyszło uznanie także zza granicy. W 1958 roku Carmen Moreno zdobyła pierwsze miejsce na I Festiwalu Jazzowym w Budapeszcie, otwierając sobie drogę na europejskie sceny – od Skandynawii po Bałkany. Krytycy nazywali ją wówczas „swingującą królową polskiego jazzu”, zachwycając się jej umiejętnością łączenia improwizacji z południowym temperamentem.
Miłość i muzyka na wspólnej scenie
W latach 60. los połączył ją z muzykiem Janem Walaskiem. Razem tworzyli duet nie tylko na estradzie, ale i w życiu. Przez wiele lat koncertowali w Skandynawii, występując m.in. na statkach Norwegian America Line, gdzie ich koncerty przyciągały międzynarodową publiczność.
Do Polski wrócili w 1981 roku, w czasie stanu wojennego. Carmen nie zrezygnowała z występów – przeciwnie, powróciła na scenę z nową energią. W 1989 roku w Opolu zdobyła tytuł „Miss Obiektywu”, udowadniając, że jej urok i charyzma są ponadczasowe.
Debiut po latach i muzyczne dziedzictwo
Choć przez dziesięciolecia była obecna w polskiej muzyce, dopiero w 2009 roku wydała swój pierwszy album – „Śpiewając jazz”. Płyta była podsumowaniem jej artystycznej drogi, łącząc archiwalne nagrania z fragmentami koncertu w warszawskim Teatrze Bajka.
Na scenie towarzyszyła jej wtedy wnuczka, Anna Serafińska – znakomita wokalistka jazzowa, laureatka Montreux Jazz Festival. Wspominała, że wspólne śpiewanie było dla nich wyjątkowym doświadczeniem:
„W domu rzadko rozmawia się o muzyce. Dopiero przy spektaklu Śpiewając jazz mogłyśmy naprawdę zaśpiewać razem.”
Dodała też:
„Mamy to w genach. Widać to teraz, gdy śpiewa moja córka Zuzia – to coś, czego nie da się nauczyć.”
Pożegnanie z legendą
Carmen Moreno zmarła 11 listopada 2025 roku, w wieku 99 lat. Dla polskiej sceny jazzowej pozostanie symbolem klasy, pasji i artystycznej wolności.
W sieci pojawiły się setki pożegnalnych wpisów:
„Wspaniale swingująca Carmen odeszła, ale dalej jest w nas i zawsze będzie.”