foto: mat. pras.
Choć Mike Shinoda skupia się obecnie na promocji solowego krążka, dziennikarze chętnie pytają go o Linkin Park. Krążek zatytułowany „Post Traumatic” jest dla artysty formą terapii po śmierci Chestera Benningtona, Mike musi się więc mierzyć z pytaniami, jak rysuje się przyszłość zespołu po stracie wokalisty.
Od samobójczej śmierci Chestera mija właśnie 11 miesięcy. Muzycy z jednej strony twierdzą, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by pójść dalej, z drugiej przyznają, że rozważają znalezienie następcy Benningtona. W wywiadzie dla „Rolling Stone’a” Shinoda zdradził, że kilka dni po październikowym koncercie dedykowanym pamięci kolegi, odsłuchiwał jego zapis (cały koncert znajdziecie tutaj). Wśród gości Linkin Park znaleźli się wówczas m.in. Machine Gun Kelly, Jonathan Davis z Korna, członkowie No Doubt, Avenged Sevenfold, Blink-182, System Of A Down, wokalista Bring Me The Horizon Oli Sykes, Kiiara i inni. – Każde z nich jest wspaniałe, ale nikt nie jest jak Chester – mówił o swoich ówczesnych odczuciach Mike. – Miał wyjątkową barwę głosu i skalę. Potrafił zaśpiewać w niemal każdym stylu – dodał.
Co musi charakteryzować ewentualnego następcę Chestera? – Rozmawialiśmy o tym, co dalej. To oczywiste, że nie możemy zatrudnić byle kogo, bo nie będzie w stanie zaśpiewać nawet połowy tych piosenek – przyznał muzyk.
W obliczu tych słów powrót Linkin Park wydaje się jedynie kwestią czasu.