Dawid Podsiadło: „Jestem psychofanem Taco Hemingwaya”

"Rzadko tak mocno walczę w dyskusjach, ale gdy ktoś wspomina, że Taco jest zły, to reaguję".


2019.03.02

opublikował:

Dawid Podsiadło: „Jestem psychofanem Taco Hemingwaya”

fot. P. Tarasewicz

Zarówno Dawid Podsiadło jak i Taco Hemingway mogą zaliczyć 2018 do najlepszych okresów w życiu muzycznym. „Małomiasteczkowy” Dawida pokrył się poczwórną platyną i jest na dobrej drodze po diament, artysta zagrał wyprzedaną Małomiasteczkową Trasę w największych obiektach w Polsce. Hale sportowo-widowiskowe gościły na swoich scenach także Taconafide, czyli zespół Taco Hemingwaya i Quebonafide. Ich wspólna płyta „Soma 0,5 mg” uzyskała status podwójnej platyny.

W rozmowie z Bartkiem Chacińskim z „Polityki” Dawid przyznał, że Taco jest jednym z jego ulubionych artystów. – Poznaliśmy się, choć utrzymujemy głównie wirtualną znajomość. Można chyba powiedzieć, że jestem jego psychofanem. Słucham jego płyt w dniu premiery. Rzadko tak mocno walczę w dyskusjach o cokolwiek, ale gdy ktoś wspomina, że Taco jest zły, to reaguję – mówił o swoim odbiorze twórczości Filipa Dawid.

Ciężar popularności

Obaj artyści na swoich ostatnich płytach – Dawid na wspomnianym „Małomiasteczkowym”, a Taco na wydanej w lipcu „Cafe Belga” narzekają na ciężar popularności. Bartek Chaciński zapytał wokalistę, czy artyści poruszają ten temat również prywatnie.

To nie jest coś, o czym rozmawiamy. Wymieniamy się raczej uwagami na temat tego, co nam się podoba. Dyskusji o tym, jak wzajemnie znosimy popularność, nie było – przyznał Dawid, dodając: – Owszem, były jakieś wzajemne inspiracje w utworach, więc w ten sposób się komunikujemy, jeśli chodzi o komentarz do naszej sytuacji. Wiedzę na temat stanu emocjonalnego danego artysty można czerpać z jego twórczości. Nie pytam więc Filipa, czemu wyjechał z kraju. Bardziej mnie interesuje jego proces tworzenia – przy okazji jego „Marmuru” ekscytowało mnie takie wymarzone poświęcenie sztuce. Wyjeżdżasz gdzieś, zamykasz się, piszesz historię, odcinasz od innych rzeczy, poświęcasz się. To samo miałem ze Szczepanem Twardochem, gdy usłyszałem o tym tajemniczym miejscu w Niemczech, do którego wejście [mowa o Literarisches Colloquium Berlin – przyp. red.] mają tylko nagrodzeni pisarze – jak w „Młodości” Sorrentino. Zresztą po przeczytaniu „Króla” ośmieliłem się napisać do Twardocha i poprosić go o spotkanie, i zrobiłem z nim taki prywatny wywiad w Gliwicach. Miałem notatki, byłem bardzo podekscytowany tym, że zgodził się spotkać z jakimś dzieciakiem, który przeczytał w życiu siedem książek na krzyż, z czego jedną jego autorstwa. Interesował mnie głównie proces tworzenia i fabuła książki.

Całą rozmowę znajdziecie w papierowym wydaniu Polityki i na tej stronie.

Polecane