Cała impreza ma składać się z trzech części. Pierwsza, zdecydowanie najpoważniejsza bo dla miłośników muzyki klasycznej, filmowej i jazzowej. Kompozycje m.in. Fryderyka Chopina, Andrzeja Kurylewicza, Jana A.P. Kaczmarka, Krzysztofa Komedy i Wojciecha Kilara zaprezentują m.in. Janusz Olejniczak, Leszek Możdżer, Tomasz Stańko, zespół Me Myself and I oraz Sebastian Karpiel-Bułecka. Gościem specjalnym będzie amerykański trębacz Chris Botti.
Druga część koncertu to krajowi wykonawcy: Perfect, Myslovitz, Lech Janerka i Kapela ze wsi Warszawa oraz covery polskich piosenek (w tłumaczeniu Wojciecha Manna) w wykonaniu Manhattan Transfer, Angie Stone i Dolores O`Riordan z grupy Cranberries oraz… Michael Bolton i saksofonista Kenny G.
Na sam koniec, po obowiązkowym pokazie sztucznych ogni, zaplanowano koncert Tricky`ego. Za taki program odpowiada Kuba Wojewódzki i Krzysztof Materna.
– Zgodziłem się na to, bo nie chciałem, żeby była to kolejna akademia, koncert zrobiony przez polityków dla polityków – tłumaczył dziennikarzom Wojewódzki. – Marzyła mi się idea koncertu bardzo otwartego, koncertu wolnego, który metaforycznie i dosłownie będzie koncertem bez granic między Polską i Europą, a także Polską, Europą i światem. Marzył mi się też koncert, w którym nie będzie granic metrykalnych, jeśli chodzi o odbiorcę tego koncertu i w którym będziemy zauważalnie, chociaż i godnie, mieszać kulturę popularną i kulturę wysoką, a właściwie będziemy się starali udowodnić, że tych granic nie ma.
Ładne wytłumaczenie, ale pamiętając jak wyglądają darmowe plenery w centrum Warszawy mam spore wątpliwości czy organizatorzy osiągną swój cel. Na papierze wszystko będzie ładnie wyglądało. Wywali się mega kasę na produkcję i „godną oprawę” i zafunduje się gigantyczną porcję muzycznego grochu z kapustą dla w większości przypadkowej publiczności. Po co? W takich sytuacjach przypomina mi się złota maksyma – jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Obym się mylił.