Wraz z portalem WiMP wybrałem jednak te numery, które trafiły na któryś z jego trzech poprzednich legali. Kryterium doboru było takie: pokazać VNM-a jak najpełniej, ze wszystkimi jego zaletami i wadami. Może więc najpierw o tych pierwszych. Bitewne skillsy i przechwałki były tym, czym V przyciągnął uwagę słuchaczy w podziemiu. Na poprzednim swoim albumie, „ProPejn”, już w pierwszym utworze symbolicznie przekazuje pałeczkę elbląskiemu młodemu wilkowi, Flojdowi. Notujemy tę zmianę w sztafecie i dlatego „Zawada 2k13” jest u nas. Są też drugie na tej samej płycie „Zapiekanki”, konceptualna historia autobiograficzna spięta bardzo ciekawym motywem – w pewnym sensie wstęp do tego, co dzieje się na osobistym „Klaud N9jn”. Z „ProPejn” są też jeszcze dwa inne numery. Po pierwsze, „Blizna” – dowód na to, że w twórczości VNM-a kluczowym motywem jest operacja, której poddany został jako 4-latek (i jak wyraziste do niedawna były jego inspiracje Drakiem). Jeszcze lepiej wątek ten podjęty został w „Skalpelu” z „Klaud N9jn”, ale – jak już wspominałem – ten album nie pojawia się w playliście. Po drugie, z „ProPejnu” jest fantastyczne „Obiecaj Mi”, naładowany emocjami utwór o rzadko poruszanej w polskim hip-hopie blokadzie twórczej.
Wybierając inne utwory, kierowałem się też kwestiami nieco innymi. Na przykład tym, kogo gościnnie słyszymy obok VNM-a. „Cypher” brzmi jak dług spłacony idolom z podziemia. Gdyby obok Pezeta, Mesa i Pyskatego znalazł się jeszcze (jakimś cudem) Eis, mielibyśmy krzyżówkę wszystkich tych warszawiaków, na których V się wzorował (albo których kserował, jak powiedzieliby złośliwi). „Mały Człowieczek” to przede wszystkim Sokół, szef Prosto, facet, który wciągnął elbląskiego MC do mainstreamu. „STU” i „Cytryny” to kooperacje z zaprzyjaźnionymi raperami z tego samego pokolenia – jedne z wielu.
„Cytryny” są tu jeszcze z nieco innego powodu. Jako blizna na karierze VNM-a, dowód na to, że można mieć dwóch świetnych MCs i doskonałego producenta, a nagrać słaby, rozczarowujący, irytujący i perfidny (w swoim „subtelnym” product placemencie) numer. Nie do końca udany jest też „Na Weekend” – znamienny dla dorobku VNM-a o tyle, że intensywne emocje rozbrojone są groteskowym, śpiewanym przez samego gospodarza refrenem.
Całość kończymy „Fanem”, pierwszym utworem z serii, która z każdym kolejnym rokiem zyskuje na jakości.