Co za ulga. Profilu na fejsie nie ma, jednak na przekór internautom, którzy w przypływie tak zwanego „poczucia humoru” postanowili go uśmiercić, Pezet żyje, chłonie kalorie i raperskim zwyczajem wpatruje się w Charliego Sheena. Piję waniliową colę bo lubię i oglądam <„Dwóch i pół”> bo też lubię. Wrzucam to bo kolega/manager dzwonił, że jakieś dziewczynki dzwonią do niego z rykiem. Nie wiem jak kurwa do tego doszło, że wszystko przybrało taki obrót, więc bynajmniej nie mam zamiaru włączać teraz z powrotem profilu na fb ani wrzucać tu żadnych innych fotek w najbliższym czasie, bo zwyczajnie mogę, bo mnie to wkurwia i bo mi się nie chcę, ale żyję i nie lubię jak ktoś mnie uśmierca, więc wrzucam to oto piękne, artystyczne jakże zdjęcie, żeby nikt nie wydzwaniał do mojego kolegi. Dodajcie sobie jakiś hashtag. Elo – doniósł na swoim instagramie. I niby wszystko jasne, niemniej nie do końca, bo widać tylko paluchy dzierżące puszkę coli. Ja tam Pezeta po palcach nie poznaję, ale może te wydzwaniające, ryczące dziewczynki? Co zaś do hashtagu, napisałbym #Raiffeisen, bo od dawna miałem ochotę, no i w rodzinie by zostało, z tym, że suchar straszny, nawet jak na możliwości cyklu.
Fokus też żyje, niby w chwale, bo tygodnik „Do Rzeczy” zauważył reedycję jego solówki, ale biedniejszy. 22 lutego Fokus zagrał koncert w Domu Kultury w Rawiczu, jednak pomimo dobrej atmosfery tłumu, Raper nie będzie dobrze wspominał tego koncertu ponieważ został okradziony – napisała Rap Duma (i kilka innych tytułów, ale gdzie znajdę takie kwiatki jak „dobra atmosfera tłumu”?). A Fokus sam się prosił, przecież wiadomo, że z tym Rawiczem to same problemy. PS. Proszę się nie martwić, że „filar słynnej Paktofoniki” nie ma zajebistego mikrofonu. Dykcji i tak nie miał zajebistej. Jakby co do reedycji dołączono teksty utworów.
Były już bolesne starcia emcees z bitem, dziennikarzami, między sobą, ale w hardkorowym raperze straszącym dzieciaka, który pojechał mu w filmiku, jest coś naprawdę tragikomicznego. Ja Ci Ty siurku przed mutacją pokażę żal jak Cię kiedyś spotkam i puszczę nago w osiedle bo strach karcić takiego małego kasztana. Ciekawe co zrobisz jak koledzy z klasy co Cię nie lubią zaraz do mnie napiszą na priv i będę w 5 min miał niezbędne info na twój temat. Ja Cię oduczę bezpodstawnego srania się publicznie i będziesz przykładem dla innych osrajmord, biegającym na waleta po dzielni za to że nie wiesz co to konstruktywna krytyka – napisał Kali na profilu fb, dając znać, że doskonale wie co to konstruktywna wypowiedź na portalu społecznościowym. „Cię” z wielkiej w takiej sytuacji zawsze spoko, w końcu jak Peja nawijał „wiesz co się liczy, szacunek ludzi ulicy”. Ale wizja dorosłego faceta infiltrującego szeregi uczniów po prostu epicka. No i co zrobi „mały kasztan” jak się koledzy z klasy dowiedzą? To zależy od charakteru. Może łuk na długopisy bądź halabardę z cyrkla? A może powiesi się w szatni na sznurówkach? Trudno powiedzieć, która reakcja najbardziej by Kalego usatysfakcjonowała.
{reklama-hh}
Patrycja Janas w tęgiej glamrapowej „rozkminie” znalazła inny sposób na wychowanie młodzieży i po matczynemu apeluje: „Tak więc zajawkowiczu, jeśli nadal uważasz, że organizatorowi wszystko spada z nieba – mylisz się. Uszanuj jego starania, nerwy i poświęcany czas, często kosztem innych, ważniejszych spraw. Kontroluj swoje ruchy i talent malarski, którego właściciel lokalu nie musi być fanem”. Cóż, aż chciałoby się odpowiedzieć cytatem z jednego z ulubionych zespołów redaktora naczelnego Popkillera, Lady Pank: „Nie ma dnia bez nauki od rana / nie ma szansy ucieczki na aut / trzeba łykać to masło maślane / honorowo jak skaut”.
We Wrocławiu echa tego słynnego kawałka White House, gdzie jest o 30 emcees za dużo, a i tak 10 brakuje. Sitek tłumaczy u siebie na fb nieobecność w tracku: „(…) to nie jest wrocławski kawałek! To kawałek z kilkoma wrocławskimi raperami, kilkoma raperami i kilkoma chłopaczkami którzy chcieliby by nimi być Nigdy nie dopisuj sobie haseł typu <nie ma go bo gość odleciał i za bardzo się poczuwa> !Wiadomo nie od dziś że, nasza scena nie trzyma się razem jest podzielona i pełno w niej hipokryzji i zawiści i niestety żaden kawałek tego nigdy nie zmieni! Nie widzę powodu dlaczego miałbym być na jednym tracku z ludźmi którzy raczej nie przepadają za mną lub moją muzyką”. Tak więc producencie bądź raperze – chcesz żeby Sitek wsparł Twój posse cut (powinniśmy doczekać się polskiej wersji tego określenia, np. „possę ciut”), wynajmuj detektywa, by sprawdzić czy pozostali goście lubią go wystarczająco.
Kościey, wrocławski raper, który akurat u WH wystąpił problem sceny widzi nie w zawiści, tylko w nadmiarze miłości. Oczywiście własnej. „Wrocław nie patrzy na innych, nie patrzy na trendy i robi swoje, ale jakoś nie potrafimy zarazić naszą bombą reszty świata. Wielu z nas czekało na nie wiadomo co i się nie doczekało, a inni – którzy mogli zrobić coś więcej – po prostu odpuścili. Wydaje mi się, iż byliśmy – i może dalej jesteśmy – za bardzo zakochani w sobie, przez co zabrakło konsekwencji w działaniu i podjęcia jakichś radykalnych kroków, które pozwoliłyby wypłynąć komuś stąd na szerokie wody. Niektórzy też przespali swoją szanse dawno temu” – mówi w wywiadzie z Mateuszem Osiakiem.
Swoje najnowsze video promujące darmowy album „Memory Line” B.R.O nakręcił dla odmiany… w Berlinie. Zdjęcia do „Let`s Ride 2” realizowano po zmroku, dzięki czemu video pokazuje atmosferę wieczornej metropolii, która idealnie obrazuje klimat tego utworu – donosi Popkiller. Cóż, dla mnie to dalej klimat wieczornego prasowania tiszerta przed melanżem na jednym z podwarszawskich strzeżonych osiedli, ale niech będzie, stolica Niemiec inspiruje największych: David Bowie, U2, B.R.O… Dobrze, że ten ostatni nie wykraczał raczej poza pocztówkowe rejony. Tam musi być dużo zarazków.
Po tym jak wiadomość o tym, że „drogi Bonusa RPK i Dudka RPK” się rozeszły” niejednemu zepsuła walentynki, Uliczny Rap spieszy z informacją , iż DDK przygotował promomix numerów wraz z zapowiedziami ziomeczków jeszcze przed wydaniem krążka, żebyście mieli czego słuchać. Macie już pewno na ripicie, ale jakby nie wystarczyło, przypominamy, że oczekiwanie można sobie prawilnie umilić, bowiem wyspecjalizowane sklepy nadal proponują „wysokiej jakości bluzy, t-shirty, dresy, czapki, akcesoria, a także odzież damską”, czyli ubrania które „propagują takie wartości jak honor, uczciwość i wierność ulicznym zasadom”.
Kolejne mrożące krew w żyłach przebudzenia. Paluch odkrył, że KaeN za bardzo naśladuje Eminema, a Artur Adamek ma przeczucie, że Donatan jest przaśny i atakuje zewsząd. Ale po kolei. Myślałem, że w końcu ten cały cyrk ostatecznie osiągnie swój końcowy pułap i przestanie się rozwijać na dobre. Że przecież słuchacze w końcu zorientują się, iż są robieni w balona i miast być najsurowszymi krytykami raperów, są tylko młodymi pelikanami, łykającymi każde kolejne ruchy marketingowe. Że raperzy z mainstreamu znowu zaczną nawijać na zajawce, a nie tylko dla poszerzania portfela nowym plikiem banknotów. Jak się okazało, byłem naiwny – czytamy na blogu Po Tej Stronie Muzyki. Tak, troszeczkę naiwny, coś jak ta królewna na wieży, która po obcowaniu z krasnoludkami, ugryzła jabłuszko i została obudzona pocałunkiem #nohomo #gender. Ale Artur ciągnie dalej: Pomnikiem dla takiego stanu rzeczy jest rzecz jasna Donatan i jego słowiańsko-przaśno-gówniane klimaty, na dodatek odgrzewane już chyba na wszelkie możliwe sposoby. Niebywały jak na polskie warunki sukces „Równonocy”, której zresztą przez jakiś czas kibicowałem, zamienił się w stygnące truchło, którego bękart jest nam wręcz wpychany do gardła. Cóż, może facet polskim hip-hopem jest rozczarowany, ale te metafory jasno wskazują na to, że na „Demonologię III” czeka z wypiekami.
{program-muzyczny}
Niespełna dwie godziny czystego masochizmu, którego esencją niech będą liczne nawiązania do kału, wołające o pomstę do nieba skity i fatalne refreny – pastwi się nad nowym Kaenem (temat wraca jak bumerang czy może raczej rotawirus) niejaki Szymek Muzykant. Raper w swej bezkompromisowości, mierzonej zresztą właściwie tylko stopniem ordynarności, w dużej mierze ogranicza się do rzucania na prawo i lewo fekaliami, co z płyty zrobiło kompendium wiedzy o „srace”, a samą twórczość reprezentanta PROSTO. sprowadziło do rapowego pastiszu – dodaje recenzent. KaeN ma teraz pełne ręce roboty, a szkoda, bo widzę te brawurowe riposty. Natychmiast okazało by się, że recenzent niepotrzebnie trywializuje to dzieło, ma przesrane, w dupie był i gówno widział.
Jednakowoż KaeN ma rację. Gówno wszędzie. Nie pierwszy raz zawitało do Newsweeka, ale tym razem w kontekście rapu oraz… Beksińskich. Dziennikarka idzie przez wydany właśnie „Portret podwójny” litera po literze. Przy „Rapie” cytat z Tomasza Beksińskiego. (…) jeśli rap można nazwać muzyką, to z równym powodzeniem można by zacząć podawać gówno w restauracjach jako delikates o wyrafinowanym smaku. Trochę szkoda, że przeciętny słuchacz rapu i tak wydaje się wiedzieć o nieprzeciętnym Beksińskim więcej, niż twórcy o gatunku. Cóż, wysoko trafiło to celebryckie „nie wiem, ale się wypowiem”.
Nie ważne jak się potykasz, ważne jak wypadasz, czyli blog Polski Hip-Hop cieszy się z małych rzeczy: Fu zaczął rymować normalnie! Nie powiem, że zaczął być nagle dobrym rapperem, ale przynajmniej jest już wystarczająco dobry, żeby go zrozumieć i dojrzał na tyle, żeby jego teksty nie wywoływały drgawek. Zdarza mu się wywrócić, czy choćby potknąć, ale wypada przynajmniej poprawnie.
Recenzentowi Respect HH na albumie Olsena i Fu nie wszystko się podobało: Żeby też tak nie słodzić parę rzeczy na płycie też średnio mi podeszły np. „Pan życia” oraz niektóre „śpiewane” refreny Fu, ale to tylko kwestia gustu – pisze . Płytka jak najbardziej warta sprawdzenia. Ktoś może doczepiać się w niej pewnych rzeczy, ale to bez znaczenia – konkluduje. Oczywiście, liczą się tylko zalety, bo jak coś się nie podoba, to przecież tylko gust. Zabrakło jeszcze przeprosin za to, że nie wszystko zachwyciło i obietnicy dziennikarskiej poprawy.
Co powiecie na „Niewygodną Prawdę II” w każdym kiosku z dodatkiem historycznym za 6,90 zł/szt? Tyle właśnie będzie kosztowała dzięki życzliwości Gazety Polskiej.Nawet jeśli nie kupujecie tego tygodnika, to tym razem połowa będzie dodatkiem historycznym, a do tego moja nowa płyta – napisał Tadek na swoim profilu facebookowym. Możecie czytać albo nie, ale musicie przyznać, że niewygodna prawda nigdy nie była tak tania.
Za to gender jest w cenie. Wreszcie zaistniał w hiphopowej krytyce muzycznej. Za całość muzyki odpowiada nie kto inny, tylko partner Hada z poprzedniego związku, że tak się wyrażę zgodnie z opcją gender – mianowicie Ostry – czytam w recenzji RH-.
Skoro był już patriotyzm i gender, a więc zrobiło się jak na TVN, pozostaje rasizm. Piotr Zdziarstek pisze na Popkillerze w recenzji „Czarnej Białej Magii”: Całość jest spójna nawet gdy do gry wkraczają rockowe gitary lub najbardziej hip-hopowy, klasycznie „miejski” podkład spod ręki DJ-a Premiera, który od razu kojarzy się ze spoconym, parującym, nowojorskim asfaltem. Problem jest taki, że dając bity tej klasy jakiemuś „utalentowanemu Czarnuchowi”, jak np. wspomnianemu już Tylerowi, mielibyśmy pewność, że zostaną werbalnie zgwałcone na wszystkie strony (#Ferdydurke), a na koniec mruczeć będą z zadowolenia. Mruczeć z zadowolenia po gwałcie – hmm, to rodem z Ligi Niezwykłych Dżentelmenów z Samoobrony, nie będę tego komentować, ale żeby”Czarnuch” (pewno wysoki, bo wielką literą pisany) czy „spocony, parujący, nowojorski asfalt”? Toć już dziadek Kazik wiedział, że mówi się Afroamerykanin.
I żeby ładnie zakończyć – profil „Zdelegalizować Polski Hip-Hop” zapytał „Ilu polskich raperów potrzeba aby nagrać dobry utwór?”. Najwięcej lajków ma odpowiedź „zero”.