Rapwatch #25 (7.07-13.07)

Bo to muzyka, nie hip-hop.

2014.07.16

opublikował:


Rapwatch #25 (7.07-13.07)

To był doskonały tydzień dla młodych odbiorców hip-hopu w internecie. Dwóch ich ulubieńców nie schodziło z afisza – Korwin JKM spoliczkował Boniego (fun fact: Panowie mają razem 132 lata), a Quebonafide razem z Pawbeatsem wypuścił nowy utwór pt. „Euforia” (fun fact 2: Panowie mają razem 350 tys. odsłon). Obydwa wydarzenia odnotowały poważne media. „Nowy teledysk Pawbeatsa promuje nadchodzący album <Utopia>, który ukaże się 12 września. W nowym singlu gościnnie pojawił się młody raper, który pomimo trudnej ksywki coraz częściej trafia na języki fanów hip-hopu w całej Polsce”zauważyło  Radio Eska. Spokojnie, zapewne fani hip-hopu radzą sobie z wymawianiem tego pseudonimu równie dobrze, jak słuchacze Eski z pisownią „u” w słowie „gimnazjum”. „Warto też zwrócić uwagę na teledysk, który wykonany bardzo profesjonalnie i bogato świetnie łączy się z muzyką Pawbeatsa, który nie jest typowym hip-hopowym producentem – to raczej muzyk, który jako nową formę przybrał sobie właśnie produkowanie bitów” – komplementuje Eska. Tu pełna zgoda, jak patrzy się na Pawbeatsa przy fortepianie albo na okładce, z kolorową pięciolinią na szyi, od razu wiadomo, że to artysta. Aż szkoda, że to Matheo wpadł pierwszy na „Szopena rapu”.

 

Quebonafide można słuchać, czytać, a nawet tłumaczyć go tym zbyt mało skoncentrowanym, by w pełni zrozumieć jego złożony przekaz. Niestety, pomimo kolektywnych dobrych chęci to ostatnie nie zawsze wychodzi. Jeden z internatów był zbulwersowany tym, iż eksplikacja na stronie Rap Genius nie okazała się odpowiednia. „Wers :<Mnie nie zamkniesz w etui, populizm, truizm, rap>, Tłumaczenie : <Quebonafide nie jest telefonem komórkowym ani okularami więc nie mieści się w etui> Serio?” – pytał zbulwersowany. Rap Genius Polska (teraz właściwie już sam „Genius”) postanowił odpowiedzieć: „Staramy się zapanować nad nomen omen euforią adnotujących nowe teksty Queby, ale na początku zawsze jest to żywioł trudny do okiełznania”.



„Odsłuchałem kilkukrotnie singiel Pawbeatsa z Que, nachodzi mnie pytanie – czym różni się to od dawnych numerów z stajni UMC i całej rzeszy innych gówien piętnowanych po dziś dzień za popową naleciałość?”zapytał na swoim profilu Mielzky rozpoczynając cały wywód (wybaczcie, wpis jest z poniedziałku, ale przynajmniej za tydzień nie będzie trzeba wracać). Jednej z odpowiedzi udzielił inny raper, Klasiik:„Bo to muzyka, nie hip-hop”.

Pod wywiadem, którego Sokół udzielił Interii (i który pocytujemy sobie jeszcze później) oczywiście komentarze. Prócz standardowego prowo w stylu „przyjmę w anus za koszulkę Prosto a za bluzę dwa razy, tylko poważne propozycje” (tam poważne, za bluzę co najmniej trzy) pojawił się głos ludu  komentujący sokołowy repertuar. „Ale kicz. Tylko <W Aucie>” daje się słuchać, reszta to chłam”. Nie, nie. To nie tak, jakby powiedział Klasiik: „Bo <W Aucie> to muzyka, reszta to hip-hop”.

Czytelnicy Glamrapu mieli szansę zadać Kubie Knapowi pytanie. Niektórzy postanowili ją wykorzystać, cóż zrobić. „Dlaczego jako raper nie posługujesz się ksywką? Tylko niczym jakiś artysta np. malarz podpisujesz swoją twórczość swoim imieniem i nazwiskiem, które i tak jest chwytliwe”odważył się  użytkownik Zupa. I można się uśmiechnąć, ale jest tu pytanie, od razu udzielona samemu sobie odpowiedź i nawet odpowiedni wniosek – bo hip-hop to przecież nie malarstwo, zwłaszcza artystyczne.

Z życia innej lubianej przez młodych słuchaczy artystki: „Nie pisałam tu trochę, ponieważ w moim życiu wielkie zmiany, wielkie przewroty, na szczęście wszystkie na dobre! Po 1 – posadziłam kwiaty na balkonie w nowym mieszkaniu i serio DO WSZYSTKICH KTÓRZY NIE MAJĄ KWIATÓW: miejcie kwiaty, nawet pelargonie i zioła jak my, bo nic nie dodaje klimatu tak bardzo jak kwiaty”wyznała Guova. Wśród komentarzy nie zabrakło złośliwców. „O kurwa, ale wielkie zmiany. Pomalowałem płot, wbiłem kilka desek i zatankowałem samochód. Tankujcie samochody, bo to dodaje klimatu jeździe”odpowiedział  jeden z czytelników Glamrapu. No cóż, nie można było się spodziewać, że zrozumieją. Bo to architektura krajobrazu, nie hip-hop.

Jeżeli już ogródek, to tylko perwersyjny. W krakowskim stylu. „Pamiętam dziewiczy odsłuch <Odium> kiedy to razem z kumplami nie mogliśmy się nadziwić, jakie jeszcze obrzydliwości zgotuje nam w swoich wersach. Eripe swój perwersyjny ogródek dekorował ponadto świetnymi punchline’ami, jak choćby pierwsze z brzegu: <Nie podoba się? To pluj mi w twarz do woli/ Przynajmniej się nie odwodnię srając na twoich idoli>”pisze  Artur Adamek. Wyobraziłem sobie tę scenę: kilku przejętych facetów spotyka się razem i wpatrują się w głośnik, czekając czy Eripe sprzeda im coś jeszcze bardziej ekscytującego niż wers o sraniu. Czy nie dla takich chwil się żyje? Tym większa szkoda, że zdaniem autora raper długofalowo się nie sprawdził, nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Otóż nie jest dostatecznie obrzydliwy, atakuje tych samych co wszyscy, a na dodatek nachalnie przyznaje, że jego zdanie jest jego zdaniem „Od razu zaznaczam, że nie wymagam od członka Patokalipsy obrażania przynajmniej jednego kolegi po fachu tygodniowo, ani o rysowaniu krzyżyków obok ich nazwisk w podręcznym notesiku. Chodzi mi tylko i wyłącznie o konsekwencję i zdecydowane trwanie przy swoich przekonaniach. Podobnie ma się sprawa z ostatnim wywiadem w 40kilo pytań, gdzie RIP zdaje się zaprzeczać sam sobie (…) W ogóle w tej rozmowie sprawia on wrażenie pozytywnego (!), trochę stremowanego chłopczyka, który co prawda nie ma zbyt wiele do powiedzenia, ale jak dali mu mikrofon to coś tam sobie plecie. Jak go Miuosh szkalował, dlaczego BRO jest beznadziejnym, ale technicznie dobrym raperem itp. No i ma również manię podkreślania, że to co mówi jest wyłącznie jego opinią” – atakuje Adamek.

O tym, że niedobrze jest sprawiać wrażenie pozytywnego przypomina z kolei Sokół: „(…) Wydaje mi się zresztą, że w naszej kulturze funkcjonuje ogólnie przyjęte określenie kogoś, kto chodzi non stop z uśmiechem na twarzy, jest bezgranicznie pozytywny i nie odczuwa trosk ani momentów refleksji i zwątpienia, to termin <idiota>”. Wspominany już powyżej wywiad z Interii ma zresztą wiele ciekawych momentów. Na przykład wspomnienie z 2007 roku: „Byliśmy wtedy bezwzględnie kojarzeni z ulicą, a ona zjadała własny ogon, wszystkie płyty z ulicznego nurtu wydawały mi się identyczne, nijakie i po prostu słabe”.



„Cześć! Fakt jest faktem, że Juras i Koras tworzą duet zupełnie nietypowy, taki <związek bez zobowiązań>” – w ten właśnie, zaskakująco nowoczesny, lekki i bezpretensjonalny sposób recenzję Pokoju z Widokiem na Wojnę zaczął  blog Rap Biznes. Później robi się ciężej. „Generalnie im dalej w las tym więcej drzew, z każdym kolejnym numerem raperzy serwują nam gromadę życiowych prawideł i morałów oklepanych jak tyłek sześćdziesięcioletniej prostytutki z Pigalaka” – zauważa recenzent. Cóż, skoro rzeczywiście tak jest, to dobrze, że Sokół nie otrzymał tej płyty w 2007 roku, bo mógłby jej nie wydać.  

Słaba ulica wspominana jest również przez blog Polski Hip-Hop. Szczęśliwie taka, która nie boi się zmiany na lepsze. „Spójrzmy prawdzie w oczy – w czasach `Sieci`, czyli w 2001 roku, Lui był chujowy jak kiełbasa z dżemem. Trzynaście lat później, choć daleko jest do ideału, progres jest widoczny. Wprawdzie czasem pobrzmiewają echa starego Luiego `świat jest nieobliczany, znów wieje halny, przepełniony zakład penitencjarny`, ale coraz rzadziej trafiają się takie babole. Lui wyciszył głos i uspokoił znacznie flow. Wydoroślał i dojrzał. Porusza tematy bardzo życiowe, stara się patrzeć trzeźwo na swoją egzystencję, czasem wręcz rozliczać z przeszłością. `Nie ma panczy, nie ma bifu, chociaż tylu fiutów dostrzegam` – to dobry przykład tego, że Lui przestał oglądać się na innych, ale zajął się sobą i swoimi sprawami. Naprawdę, Lui jest spoko”napisał  prowadzący. Spoko to spoko, mam tylko jeden problem – jeżeli przestajesz oglądać się na innych, a dostrzegasz fiuty, to tak jakby były w tobie. Obrzydliwe. Jak kiełbasa z dżemem, pozytywny Eripe i balkon bez pelargonii w jednym.

„Kto to jest? (miał być?) Ja, Donatan, hybryda?”zapytał  wyraźnie zaskoczony Tede patrząc na postać z klipu Pei. Najwyraźniej nie przewidział, że siła miłości Ryszarda połączy go z autorem „Równonocy” w jedność. Udało się bez choćby odrobiny ubitego masła.

„Długa droga do legala? Na bank, bo popatrz, ilu kasztanów powyłaziło, typów, o których w życiu nie słyszałem: zero skilla, zero treści, ale popular wielki. Wytwornie biorą se takie produkty pod target nastolatków i koszą kwity. Słyszałem, co myśli jeden wydawca o takiej swojej <złotej krowie>, ale trzyma i promuje typa, bo hajs (bez podawania ksyw, bo po co shitstorm robić). Payin’ dues MUSI być i kropka” – to wypowiedź, której Krzysztofowi Nowakowi do artykułu udzielił Jeżozwierz. Nie pytajcie o kogo chodzi, któryś z portali już pewno myśli, żeby zrobić wokół tego konkurs.

Choć Huczu ma „Awersję” zamiast „Euforii”, to jednak pozwala zamknąć ten Rapwatch klamrą. „Kolejne ckliwe historyjki i storytellingi o patologicznych rodzinach, bólu istnienia, ciemnych stronach sławy są napisane w ten sam sposób, zakończone oczywistą puentą i wyglądają jakby były pisane pod publikę, konkretnie pod tych najmłodszych słuchaczy, którzy kupują w zasadzie każdą szesnastkę mówiącą o głębszych (ich zdaniem) uczuciach”napisał  w recenzji płyty HuczuHucza dziennikarz. Oj tam, uczucia młodych są dla raperów naprawdę ważniejsze niż wcześniej. Przecież są o teraz wiele bardziej przeliczalne.

Polecane

Share This