Rapwatch #15 (28.04 – 4.05)

Rap, polityka, korupcja, anal i elektryczne cytrusy.

2014.05.07

opublikował:


Rapwatch #15  (28.04 – 4.05)

„W ciągu kilku lat w tej wspaniałej blogosferze związanej z rapem nastąpiła zmiana pokoleniowa. Wielu blogerów odeszło do portali, pisząc wytwórnio-poprawne bzdury, inni piszą raz na rok albo całkowicie zarzucili blogowanie. Mimo mojej sympatii do wielu blogerów – nie ma tu prawie nikogo ciekawego. Brakuje ludzi z pomysłami, wszędzie widać proste, nieciekawe recenzje, ewentualnie jakieś durnowate rankingi. Generalnie, coś co kiedyś publikowało się na forach jako luźny komentarz, teraz wisi na blogu, bo wszyscy jesteśmy blogerami” – żali się  nie bez racji Mateusz Osiak. Zgadza się, ludzie wolą pisać niż słuchać i że najczęściej nie umieją ani jednej z tych dwóch rzeczy, ale przecież nie ma co nad nimi załamywać rąk, lepiej ich karcić. Rapwatch numer 15, dzień dobry.

Ruszył nowy rapowy projekt dziennikarski. Nazywa się SMASH. „Za punkt honoru stawiamy sobie niezależność, która będzie objawiać się tym, że nie przeczytacie u nas morza propsów z urzędu dla graczy z zaprzyjaźnionych z nami wytwórni” – napisano  w oświadczeniu. To kolejny tekst, który w mniej lub bardziej zawoalowany sposób sugeruje, że polscy dziennikarze rapowi (wszystkich pięciu) są sprzedajni. Nie są. Nie, nie mieli okazji wykazać się idealizmem,  po prostu nikt nie próbował kupić. Dlaczego? Może pierwszy komentarz spod oświadczenia coś wyjaśni: „Szczerze powiedziawszy… jebać recenzje”

Szczerze powiedziawszy, jebać również artykuły. „W Polsce historia posse cutów jest o wiele krótsza. Pierwszy był kawałek <Wspólna Scena>” – pisze  Sonia Jatczak. A „Psychodela” K44, 3-X-Klanu i Jajonasza? „Język Polski” K44, Wzgórza i Jajonasza?  Można nie znać, zapomnieć,  ale po co ten ton stuprocentowej pewności? Łona przecież prosił – „Miej wątpliwość”!

{Diil}

„Jego największym darem, a zarazem przekleństwem, jest obycie ze słownikiem wyrazów trudnych i przeżywanie emocji cechujące mającego poetycką duszę nastolatka” – nie, to nie jest fragment z początku biografii Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, to z recenzji na Smashu  Trooma i Ka-Meala. Takich właśnie mamy teraz raperów. Czekam, aż do płyt będzie dołączana opinia wychowawcy i szkolnego psychologa.

Pozostajemy w rapowym kąciku literackim. Recenzja na T-Mobile Music, pisze  Jan Błaszczak. „(…) raper przygląda się całemu społeczeństwu, a więc także sobie. Na tej płaszczyźnie <Trzeba było zostać dresiarzem> jest zarówno reymontowskimi <Chłopami>, jak i serialem <Mad Men>, gdzie poprzez losy jednej grupy możemy zdiagnozować kondycję ogółu. Jasne, w wydaniu Typa owa figura nabiera rumieńców – dres staje się pewnym symbolem polskości, jej podstawową tkanką. Jest zbiorowym bohaterem rodem z powieści łotrzykowskiej, tyle że obrosłym polskimi skłonnościami do kiczu i cepeliady. Łatwo go obśmiać, co nie zmienia faktu, że w jego marzeniach i lękach można odnaleźć niepokojąco znajome treści. I na tym polu Mes bryluje: autoironiczny, cięty, błyskotliwy nawija w duchu gogolowskiej maksymy: <Z czego się śmiejecie? Z siebie samych się śmiejecie!?>”. O mamusiu, Mes na trzy paski zezuje, a tu się z tekstu Reymont i Gogol wyłaniają, dres do rangi symbolu urasta, łotrzyk się nad tkanką pochyla. Dobrze wiem, że łatwiej w ten sposób, niż konkretnie o muzyce, ale stop, nim nam pomnik Tego Typa u wrót jakiejś galerii sztuki odleją.

„Czy jeśli ktoś prowadzi furę po pijaku (wiadomo, nie jakoś skrajnie skurwionym) i ma gdzieś schowaną pod ręką piersiówę, przy psiarni wypija ją przez okno/przed autem (więc nie będzie wiadomo czy wcześniej był najebany czy jak) , to ujebią go za jazdę po pijaku czy picie w miejscu publicznym czy za co? // NIE MAM PRAWKA TAK SIE PYTAM” –  pyta  Gruby Mielzky, choć takie dylematy powinien mieć  każdy szanujący się hardcorowy raper. Odpowiedziałbym, bo też nie mam prawka, ale być może Mes pokusi się o felieton na ten temat.

{sklep-cgm}

Polski Hip Hop recenzuje  epokowe dzieła, w tym wypadku trzypłytowy (Jezus Maria Peszek, czemuż konwencja genewska tego jeszcze nie zabrania?) album Sajko. „Da radę przeżyć jakoś teksty w stylu `mógłbym odłożyć na bok amory, bo życie to nie love story`, ale są tu również numery, które przechodzą ludzkie pojęcie. Ja rozumiem, że `Autodiss` ma być dowcipny i autoironiczny i że to żarty, ale wybaczcie, kiedy słyszę tekst `lubię seks analny, gdy sam jestem zapinany` to nie daję rady się śmiać” – oj, coś mi się wydaje, że autor ma po prostu ból dupy.

Nie wiem czy to ma coś wspólnego z seksem analnym, ale nasi oryginalni gangsterzy musieli coś z siebie wylać i to drugą stroną. „Frajerze TEDE – cytuje KRÓLA POLSKIEGO RAPU LIROYA: <ty psi wymazie, prostytutko pierdolona, kiedy cie dojadę będziesz robił za kondona…> – grzmi Karramba. „TEDE – pajacu na gumce OSRYWAMY cie wraz z Liroyem!!” – dodaje. Z walla Karramby perły te wyłuskał Glamrap, jak ktoś chce więcej, zapraszamy tutaj.  A potem do proktologa.

„Iggy Azalea nie skacze już w tłum fanów. <Dotykają mnie w pewnych miejscach (…) Mam tego dość” – mówi Australijka” – czytam na stronie CGM . Chętnie bym zapytał o to polskiego rapera, na przykład Króla Liroya, który sam skakał (do góry) i to do tego jak „jebany kangur”, więc nawet jest wspólny, australijski mianownik. Obawiam się tylko, że mógłby się poczuć dotknięty.

„Ci jednak, którzy obserwują poczynania nowosądeczanina i torunianina od dłuższego czasu, mieli okazję zobaczyć (i usłyszeć) ten okres, kiedy wspomniani wcześniej artyści próbowali nowości, docierali się nawzajem” – znowu Troom i Ka-Meal w cytowanej już wcześniej recenzji . Wzajemne docieranie się podczas okresu, zwłaszcza tak, że słychać i widać? Nie no, panowie, większa perwera niż palcowanie Iggy. Ba, większa nawet niż Chief Keef z książką w ręku.

{reklama-hh}

Sexy, z lodówką w tle #MagdaGessler. „Te pół godziny z Bogiem (brzmi doniośle, nie?) wykonał przede wszystkim Alex Da Great. Przyznam, że nie do końca trafia do mnie stylistyka tego producenta, bo z jednej strony to takie bujające wajby (czasem nawet seksi wajby), z drugiej bity mało mną wzruszyły, mocno ożywiły je dopiero wokale Justyny Jeleń w `Sexy Vibe`. Jednak fajny klimat tego kawałka niszczy następny, elektroniczny i udziwniony, mało przyjemny, z perkusją, jakby ktoś klepał badylem po pustych puszkach po piwie. Nie wspominając o `Nie wiem czemu…` gdzie rapper rymuje na podkładzie złożonym z dwóch klawiszy syntezatora i stukania chujem w lodówkę” – tak o płycie Boga pisze  () niezastąpiony Polski Hip-Hop. Zaiste bosko #Tau, wziąwszy pod uwagę, że autor musiał jakoś do tych dźwiękowych analogii dojść, można odnieść wrażenie, że lepszy od recenzji byłby tylko making of z jej powstawania. „Wolę chodzić nastukany niż zadawać rady”, c` nie?

Sex i lamusy, wszystko w rapie (spokojnie, nie tylko polskim)  kręci się wokół tego. „Co rozumiecie pod pojęciem hit internetu”? – pyta  dziennikarz magazynu VAIB zespół Dwa Sławy. „Goła dupa/lamus i kilka baniek w dobę #cocomo”. Ale inna wypowiedź jest tu o jeszcze lepsza. O PL HH: „Od zawsze był śmieszny bo w założeniu nigdy nie miał być zabawny”. Wiecie co macie z tym zrobić? Gotykiem, mówię, na plecy!

 

O sokach, ale już bez seksu. „Całość bitów, składających się na 22 minuty, zrobił Edizz. Ja się można spodziewać, to bity nowoczesne, czasem wręcz klubowe albo trapowe, bo producent wyciąga z syntezatorów maksimum soków, jak z elektrycznej pomarańczy” – głosi recenzja  płyty Rudiego pt. „Game Over”. Rzeczywiście game over. Tego z elektryczną pomarańczą nie próbujcie w domu.  

„Ta ekipa stała się dla wielu legendą podziemia. Dla niektórych zupełnie nieznani, a przez innych uwielbiani raperzy już dawno zapowiedzieli drugą płytę w takim samym składzie” – to Popkiller donosi , co tam u Starszego Brata słychać. „Zupełnie nieznane legendy” to niezła kategoria. Między bajki włożyć.

„Nagrałem zajebistą płytę z tragicznym zasięgiem. Jeb się Polsko!” – lamentował Żyt Toster na swoim profilu (wpis już usunął, ale internet nie przebacza, sorry). Żyt? Toster? Trzeba było postawić na zupełnie inne skojarzenia etniczno-kuchenne. Barszcz ukraiński na pewno sprzedawałby się jak świeże bułeczki.

„Personalne zaczepienie wyłącznie Jędkera jest natomiast pójściem po linii najmniejszego oporu, tak zachowawczym, że trudno uwierzyć w brak na krążku grupowego dissu na Meza, Łukasza z 18L czy Libera. W tych czasach ataki na jednostki podobne liderowi Monopolu są po prosu zbędne i śmieszne (…)” –  czytam w recenzji  płyty Bezczela. Cóż, gdyby Bezczel był bezczelny, Kobra – jadowity, a Gural wspinał się na wyżyny zamiast gonić za króliczkiem, co mu Paluch paluchem wytknął, to by było pięknie. No ale przynajmniej Miuosh jest milutki.

Bonson nie jest milutki. „Raca – kawał pajaca? – zaczyna rozmowę  magazyn Vaib, wyraźnie idąc po wywiad roku. „Jest głupkiem” – przytakuje Bonson.

Sprytny jak lis, czujny jak czujnik, typowy Kozak. „Twórcy i dystrybutor filmu <Jesteś Bogiem> mają przeprosić producenta muzycznego Krzysztofa Kozaka za nieprawdziwe przedstawienie jego postaci w tym filmie oraz solidarnie zapłacić mu 50 tys. zł zadośćuczynienia – orzekł dziś nieprawomocnie stołeczny sąd. – W sprawie doszło do naruszenia dóbr osobistych poprzez wykreowanie w filmie nieprawdziwej postaci powoda w niekorzystnym świetle – powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Dorota Trautman” – czytam na Gazeta.pl.  Słusznie, nie powinno się, wręcz nie wypada rywalizować z Kozakiem w przedstawianiu Kozaka w niekorzystnym świetle. W końcu to jest to, co robi w życiu najlepiej.

Prosto z Goodkid.pl:  „Rynek zdigitalizowanej muzyki i książki na razie jeszcze u nas raczkuje i klienci są traktowani po macoszemu przez wydawców. Szkoda tylko że najczęściej, nie robią oni nic, żeby zachęcić słuchacza bądź czytelnika do zakupu. Żeby nie było tak tragicznie, to z drugiej strony mamy przykłady, które pokazują jak powinien wyglądać taki rynek w naszym kraju. Pierwszy z brzegu to ten z wytwórni Sokoła i spółki – Prosto. Pojedyncze utwory po 1 zł, całe album za 7 zł, nawet nowości jak Czarna Biała Magia. Można? Tak! I może się to wydawać ceną zupełnie zaniżoną, bo ja bym celował w granicę opłacalności na poziomie ok. 50% wartości kompaktu (…)” – tam zaniżoną, to po prostu follow-up do JanMariana, który nawijał „za karton twoich kaset mogę dać Ci 7 złotych”. Gimby nie znajo? To niech poznajo, kurde blaszka! (klik)   

Przed klipami Prosto na YouTube wyświetlane są spoty Prawa i Sprawiedliwości, o czym przeczytamy  na wallu twórców „Czarnej białej magii”. I niektórym od razu orzeł z logo PiS Sokoła przypomina. Inni zaś w Sokole dostrzegli wróbla, który Szechterowi z ręki jada. Ich problem. Mi tam się podoba przypadkowa ironia związana z wyświetlaniem spotu wyborczego przy okazji utworu VNM-a „Obiecaj mi”. Rozbójnik Alibaba z dawnym pisowskim senatorem Krzysztofem Cugowskim też by pasował.

„No i prawda jest taka, że trochę przestało mi zależeć na tej publiczności. Bo jak ktoś wymaga, żebyś był kimś, kim się już nie czujesz, to nie jest fajnie. A przecież nie można być wiecznie wkurzonym!” – powiedział  w wywiadzie Wyborczej Wandachowicz z CKOD, a spropsował chociażby Muflon i Flint (ten drugi, młodszy i mniej przystojny;)). A ja myślę, że chorzy na bezsenność powinni sobie liczyć raperów, którzy mogliby się pod tym podpisać. Dobranoc. Śnijcie o rzekomej klątwie Aptaun, emcees wypalonych po wyjściu z podziemia i Pei na barykadach.

Polecane

Share This