Gwałtowne protesty dziennikarzy muzycznych!

"Klik" jest bogiem, złotym cielcem wokół którego tańczą we wszystkich redakcjach trzymając się za ręce.

2014.02.27

opublikował:


Gwałtowne protesty dziennikarzy muzycznych!

Związki zawodowe dziennikarzy muzycznych zapowiadają na sobotę ogólnopolską akcję protestacyjną i Marsz Gwiaździsty na Warszawę. Związkowców rozwścieczyły ostatnie zmiany na rynku mediów muzycznych oraz kompletna bierność administracji rządowej, zwłaszcza ministerstwa kultury. Kroplę goryczy przelała likwidacja serwisu Muzyka w Cyfrowej Polsce (pod nóż poszły też redakcji Kultury i Edukacji).

Sobotnie protesty mają osiągnąć niespotykaną dotąd skalę. Stołeczna policja potwierdza, że tylko z Trójmiasta i Krakowa w kierunku Warszawy ruszyć mają trzy passaty i jeden golf. Dwunastu, może nawet czternastu dziennikarzy muzycznych ma przemaszerować spod Kancelarii Prezesa Rady Ministrów pod Sejm a potem pod Ministerstwo Kultury, gdzie planowany jest wiec, przemówienia. Dziennikarze zapowiadają, że w ramach protestów nie cofną się przed niczym.

W kilku źródłach potwierdziliśmy informację, że radykalna frakcja trójmiejska szykuje publiczne palenie notatek redagowanych właśnie, jaki i gotowych do druku recenzji, wywiadów i relacji z nadchodzących koncertów. – Jesteśmy gotowi na każdą ewentualność – uspokaja rzecznik prasowy komendanta głównego Policji Mariusz Sokołowski – nie ma powodów do obaw. Jesteśmy w stałym kontakcie ze Strażą Pożarną, przypominam również, że pani Prezydent Warszawy powołała też Sztab Kryzysowy i wszystkie podległe jej służby miejskie są w stanie najwyższej gotowości. Na Mokotowie i Żoliborzu już rozlokowano 56 pługów śnieżnych i solarek. Winni podpaleń zostaną ujęci i będę musieli posprzątać po sobie. Nie będzie pobłażania.

Jednak, jak przyznaje Sokołowski, sytuacja może zawsze wymknąć się spod kontroli, bo do protestujących z Trójmiasta i Krakowa prawdopodobnie dołączą też warszawscy dziennikarze. To właśnie tu siedziby mają redakcje muzycznych mediów, które jeszcze liżą głębokie rany zadane przez bezwzględny rynek lub w najlepszym przypadku próbują złapać dech po nieludzkim zaciśnięciu pasa. Jeśli przyjdą ludzie z Tera Roka, Łeski Rok, Radia Ryksza i z telewizji Cztery Fany, to zrobi się gorąco.

Sytuacja jest katastrofalna. Zaczęło się od spadku sprzedaży płyt, dzieciaki kradną wszystko internetem – mówi w rozmowie z CGM24 Krystian Wątroba z Solidarności Muzycznej – Artyści to bogate, tłuste pączki, mają tantiemy, koncerty. Teraz, gdy wszyscy czytają tylko Facebooka i patrzą Youtuba tsunami uderza w nasze redakcje muzyczne. Padają miesięczniki, padają redakcje muzyczne wielkich portali. A my nie dajemy przecież koncertów! Jak mamy żyć? Ludzie dostają śmieciowe umowy na 40-60 zł. Młodsi adepci sztuki dziennikarskiej z rozdziabionymi ryjami słuchają opowieści starszych kolegów i niedowierzają, że kiedyś można było z wytwórni wydębić dwa czy nawet trzy egzemplarze jakiś zachodnich płyt a w dzień wypłaty słowa taksówka i wódka odmieniane były przez wszystkie przypadki. – zżyma się Wątroba i trzeźwo zauważa – Inna sprawa, że dziś termin „przypadek” niektórym praktykantom kojarzy się z małoprawdopodobnym zbiegiem okoliczności, bo to była lepiej punktowana odpowiedź na testach w gimnazjum.

Szefowa Departamentu Wrogich Przejęć w grupie kapitałowej CGM24 Adrianna Żeberko karci jednak krótkowzrocznych dziennikarzy – był czas by się ogarnąć i przygotować do trudnej sytuacji. To nie jest tak, że spada na nas nagle zimny prysznic. My już dawno wiedzieliśmy, że będzie bardzo źle i na przykład jeden z naszych flagowych serwisów od kilku lat ma czarny, żałobny layout. Dziennikarze oszczędzają najlepsze ubrania i zakładają je jednie na okazję wywiadów, po czym składają je w kostkę, chowają do reklamówek i zanoszą do domu. Jak jest nam bardzo smutno, to w prawym górnym rogu umieszczamy kir i trzy czarne wstążki, tylko słabo je widać na czarnym tle. Ale kto wie, ten wie. Pozdro dla kumatych – dodaje Żeberko.

Obserwujemy sytuację ze spokojem. Rozumiemy poruszenie dziennikarzy muzycznych, ale nie do końca się z nimi solidaryzujemy. Większość z nich jeszcze niedawno nabijała się z nas na swoich łamach i w mediach społecznościowych, kpiła z nas i szydziła – mówi Dorota Cyc, przewodnicząca Stowarzyszenia Zawodowych Celebrytów Polskich. – Trudno okazywać współczucie hienom. Szkoda, że nie zauważyli wcześniej, że tych wszystkich naszych głupot słucha więcej ludzi niż ich jakiś tam muzycznych audycji – dodaje z nieukrywaną satysfakcją.

Część środowiska muzycznego też jest co najmniej obojętna na trudną sytuację w redakcjach muzycznych. Artur Ziemniak aka SYF, działacz związany z podziemnych ruchem muzycznym Metro w jednym z ostatnich wywiadów dla nieistniejącego już miesięcznika Maszyna mówił: dziennikarzy muzycznych interesuje dziś „klik”. „Klik” jest bogiem, złotym cielcem wokół którego tańczą we wszystkich redakcjach trzymając się za ręce. Jednak Roman Wstyd ze Zrzeszenia Muzyków Sylwestrowych zauważa – to zamykanie redakcji muzycznych uderzy w nas wszystkich. To bardzo niedobrze. Kto będzie o nas teraz pisał? Wystarczy, że jedna nasza koleżanka ze znajomą dziennikarką zamkną się w łazience, poćwiczą wspólnie układ z „Rolowania” Urbańskiej i już mainstreamowe media ogłaszają jakieś durne bojkoty. My jesteśmy następni w kolejce na śmietnik.

{program-muzyczny}

Biznes, zwłaszcza ten większy również odwraca się dziennikarzy muzycznych. Ostatnio telefony Orendż zlikwidowały swój mini-portal muzyczny OrendźMjusik. – emitujemy muzykę w graniu na czekanie, mamy kolekcję dzwonków w ofercie, mamy też inne pomysły, to wystarczy – krótko ucina Aureliusz Wał z biura prasowego Orendż. Ostre cięcia dotknęły też ambitny portal Muzyka Tea-Mobile. Poleciały głowy na bruk. – Oglądaliśmy transmisje z Soczi i doszliśmy do wniosku, że to lepsze. Sportu jest więcej w telewizorze niż muzyki, są medale, są wyniki. A w muzyce co? Nawet jak trafi się atrakcyjny bif, to i tak nie ma żadnej federacji, zasad, sędziów, not i klasyfikacji. Nie wiadomo, jak się tym emocjonować i kto wygrywa. Teraz naszym celem jest, by Kamil Stoch skakał w różowym kasku a ten drugi, Żyła chyba się nazywa, napisał mazakiem na narcie nasze hasło reklamowe. Mamy na to środki zaoszczędzone na muzyce – szczerze opisuje sprawę Juliusz Pokręt z Tea-Mobile.

Buzuje też w środowisku fotografów koncertowych. W nich kryzys i cięcie kosztów uderzyło w chwili, kiedy Internet trafił pod strzechę. – Muzycy są okradani, to fakt, ale pozostała przy nich wierna rzesza fanów, którzy traktują zakup płyty jako wyraz wsparcia i szacunku dla swojego idola. Wzmaga się ruch kolekcjonerski. – mówi Rafał Einfon, dziś już emerytowany fotograf muzyczny – fotografa zaś okraść jest jeszcze prościej. Jak coś jest w internecie, to jest „za darmo”. Co z tego, że zdjęcie jest świetne i krąży po całym świecie, kiedy fotograf pożycza od mamy na ratę za obiektyw i nie stać go na kino. Nikogo nie interesuje, że sprzęt kosztuje i się zużywa. Teraz jedna z wiodących marek wprowadza kolejny model aparatu idealnego na koncerty, ma kosztować ponad 5 tys funtów. W Polsce dojedzie jeszcze cło i podatki. No kogo stać na oddawanie zdjęć za darmo? – ciągnie dalej Einfon – A kto zapłaci, jak ludzie robią wszystko telefonami i się tym dzielą na potęgę? Wielu moich kolegów po fachu… zmieniło fach. Pracują teraz wszędzie tam, gdzie przydaje się fotograficzna pamięć. Na przykład w monopolowych przy kasach – łatwo zapamiętują, który klient co zwykle kupuje i zanim złoży zamówienie już kasuje go za towar. Rosną wskaźniki satysfakcji klienta i szybkości obsługi. Ale czy po to przez lata inwestowali w naukę fotografii??? Co zrobią fotografowie koncertowi w sobotę? Trudno wyrokować. Środowisko jest bardzo rozproszone.

Magdalena Pomyłka, rzeczniczka Ministra Kultury nieco dziwi się, że kulminacja akcji protestowej ma mieć miejsce właśnie pod jej zakładem pracy – Nie rozumiem tego. Co my nimby mamy wspólnego z muzyką? Poszczególne redakcje muzyczne to elementy struktur biznesowych niezależnych podmiotów gospodarczych. Nas interesują kwestie wyższe, najwyższe, duchowe. Przykładem niech będzie Świątynia Opatrzności która pięknie nam rozkwita i służyć będzie wszystkim na wieki wieków. Poza tym nie pracujemy w soboty – zauważa – więc protest w sobotę jest bez sensu.

 

Polecane