foto: mat. pras.
Ewelina Lisowska to kobieta kameleon. Zaczynała od śpiewania w mocnych, emo-punkowych projektach, by z czasem sięgnąć po bardziej „radiowy” pop-rock z elementami muzyki tanecznej i elektroniki, a nawet karaibskich brzmień. Taka właśnie jest jej najnowsza płyta „Cztery”, którą 26-latka promuje piosenką „T-shirt”. Zanim ukaże się kolejny singiel i klip z tego krążka, wokalistka – korzystając z małej przerwy w koncertach – wybrała dla nas ulubione albumy. Co powiecie na taki ostry, mocny i bardzo świeży zestaw? My byliśmy w małym szoku, bo jeszcze żaden z artystów biorących udział w naszym rankingu nie podrzucił nam tyle nowej muzy! Dzięki Ewelina!
Gdybym chciała stworzyć listę 10 najważniejszych płyt, wybierałabym z dyskografii zespołów: Avenged Sevenfold, KoRn, Machine Head, Trivium. Skupię się jednak na nowościach, które warto posłuchać…
Bullet For My Valentine – „Gravity”, 2018
Ten zespół przewija się przez moje głośniki od początku muzycznej drogi. Jako nastolatka byłam oczarowana płytą „The Poison”, a kolejna „Scream Aim Fire” tylko przypieczętowała tę miłość. W 2010 r. wybrałam się na ich koncert i muszę przyznać, że na tamten moment zrobili na mnie wielkie wrażenie. Teraz wracają z nowym albumem i są w świetnej formie! Te kompozycje to miód na moje uszy!
Panic At The Disco! – „Pray For The Wicked”, 2018
Ten zespół jeszcze nigdy mnie nie zawiódł! Z każdą płytą pokazują nową i oryginalną odsłonę. Po albumie „Death Of A Bachelor” poprzeczka została postawiona bardzo wysoko i obawiałam się nowego wydawnictwa. Zupełnie niesłusznie! Po raz kolejny kupili mnie dobrymi utworami i nietuzinkową produkcją, a wokal Brandona Urie’a rozwala system!
Don Broco – „Technology”, 2018
Chociaż to dopiero ich drugi album, mam wrażenie, że chłopaki dokładnie wiedzą czego chcą! Poprzedni („Automatic”) dosłownie wywalił mnie z butów. Odkryłam ich podczas wakacji na Florydzie (2016) i wtedy miałam ich na słuchawkach przez cały wyjazd! Kto by pomyślał, że rok później znajdę się na ich pierwszym koncercie w Nowym Jorku… I wiecie co? Na żywo są jeszcze lepsi! Wróżę im świetlaną przyszłość.
Asking Alexandria – „Asking Alexandria”, 2017
Kiedy grałam w kapeli metal core’owej, Asking był jednym z zespołów, którymi się inspirowaliśmy. Dokładnie pamiętam ich pierwszy koncert, na jakim byłam, bo pod sceną praskiego klubu stało 10 osób! Bez problemu można było zrobić sobie z nimi zdjęcie i pogadać. Później stało się to już nierealne! Wystrzelili w górę jak petarda i można było się tego spodziewać. Po wielu perypetiach i zmianie wokalisty, wracają w starym składzie z solidnym materiałem.
Fall Out Boy – „M A N I A”, 2018
Jest to jeden z moich ulubionych zespołów. Muza fajna, lekka i przyjemna. Nowa płyta nie zawiodła moich oczekiwań. Chłopaki grają dobrego rocka, nie zapominając przy tym o aktualnych trendach i nowoczesnej produkcji.
PVRIS – „White Noise”, 2014
Choć po tym albumie wydali już kolejny („All We Know of Heaven, All We Need of Hell”, 2017), wolałabym zatrzymać się przy tym (co nie oznacza, że nowy jest słaby). Świetne kompozycję i niesamowicie charyzmatyczny głos wokalistki – Lynn Gunn – potrafią wbić w fotel. Bardzo lubię ten album i wracałam do niego już wiele razy, a za każdym robił na mnie wrażenie.
Tove Lo – „Blue Lips”, 2017
Nie słucham zbyt dużo muzyki elektronicznej, ale ta wokalistka ze Szwecji z pewnością jest moją ulubioną w swoim gatunku. Świetne kompozycje, brudne teksty, dobra produkcja i aksamitny wokal, który potrafi miło pogłaskać ucho!
A Day To Remember – „Bad Vibrations”, 2016
Kiedyś zapętlałam ich płytę „Homesick”, a „What Separates Me From You” odprowadzało mnie na przystanek do szkoły. Cieszę się, że nowym albumem po raz kolejny zabrali mnie do swojego świata. Konkretny kawał dobrej muzy. Mocne uderzenie, ale kompozycje wpadają do ucha jak muszki do kompotu.
Christina Aguilera – „Liberation”, 2018
Bardzo bałam się tego powrotu. Jest to jedna z moich ulubionych wokalistek. Zawsze porażała mnie – oczywiście pozytywnie – swoimi możliwościami wokalnymi, jednak ostatnie wydawnictwo mocno mnie rozczarowało. Singiel promujący nowy album też do mnie nie trafiał, ale postanowiłam sprawdzić na własne uszy całą płytę! Nie jest to może materiał życia, ale mogę powiedzieć, że album zaliczam do dobrych. Ach, ta Kryśka… Wystarczy, że zaśpiewa jeden dźwięk i już po mnie!
Bebe Rexha – „Expectations”, 2018
Postanowiłam sprawdzić ten album podczas dłużącej się podróży samochodem. Nie spodziewałam się absolutnie niczego, chciałam tylko zabić nudę… A tu wielkie zaskoczenie! Jakie to są dobre kompozycje, podane dokładnie w taki sposób jak należy w muzyce popowej! Niektóre linie melodyczne są naprawdę niebanalne. Doceniam i czekam na więcej.
Artur Szklarczyk