#10 – galeria postaci niezwykłych

10 polskich numerów rapowych przedstawiających się z imienia i nazwiska.

2014.04.28

opublikował:


#10 – galeria postaci niezwykłych

Pianista, raper, dwóch koszykarzy, dwóch aktorów, malarz, wynalazca, pogodynka i podróżnik – kto powiedział, że raperzy nie mają ciekawych inspiracji? Prezentujemy zestawienie chwilę przed tym, zanim usłyszymy najciekawiej zapowiadający się kawałek z „Kodex 5” – „#DavidMoyes” Quebonafide i Bonsona.

David Helfgott

Kecaj to weteran śląskiej sceny, choć losy tworzonej przez niego i Majkela Koligacji Gie Ka były na tyle niefortunne, że nie zgarnia z tego tytułu należnego szacunku. Mniejsza o popularność, ważne, że gliwicki raper swoje drugie artystyczne życie rozpoczął w zainteresowanym alternatywnym hip-hopem labelu Skwer.org. Nagrał dla niego płytę „Liga niezwykłych dżentelmenów” gdzie każdej – fikcyjnej bądź autentycznej – postaci odpowiadał inny utwór. Nie chodziło o referowanie biografii, a znalezienie łącznika między sobą a bohaterem. David Helfgott, genialny pianista z Antypodów, za swoje starania zrobienia czegoś wielkiego zapłacił wariactwem. Kecaj odniósł jego starania do własnych, nieudanych prób stworzenia płyty. Postać Helgotta interesuje go od liceum, w czym zasługa filmu „Blask”. Gdy po latach siadł do pisania tekstu, TVP Kultura wyemitowała go na swojej antenie. Raper uważa numer „David Helfgott” za swój najlepszy.

 

Slick Rick

Slick Rick będąc ulubionym raperem Reda doczekał się hołdu z jego strony. A że nie jest to jedna z tych rozbudowanych historii, z których Ricky D. słynął i które opowiadał jak nikt inny? Polsko-chorwacki twórca wziął pod uwagę inny aspekt działalności Amerykanina – świntucha, chwalipięty i błyszczącego dzięki biżuterii i kreacji od Dapper Dana, krawca z Harlemu nazywanego dziś „ojcem chrzestnym hiphopowej mody”. Cóż, nonszalancja i opaska na oku się zgadza, resztę Red doprawił A$AP Fergiem i zalał kodeiną. Przyznaje, że w latach 80. raperzy amerykańscy mieli mnóstwo swagu, tylko nie używało się tego słowa.

Karl Malone

Nie miałem wśród znajomych fanów Karla Malone. Lubiliśmy koszykarzy takich jak Allen Iverson i Stephon Marbury, niepokornych, bliskich raperom, tymczasem Karl Malone funkcjonował w Utah Jazz jako umięśnione przedłużenie Johna Stocktona, grał te swoje pick and rolle, a w wolnym czasie jeździł ciężarówką w kowbojskim kapeluszu. To było takie śmieszne, gdy podczas słynnych meczy z Chicago błaznujący Dennis Rodman wyprowadzał go z równowagi. Inaczej spojrzałem na Karla – herosa bez jednego tytułu mistrzowskiego – dopiero wtedy, gdy Afro Jax – outsider, który miał swój pork-pie hat, swoje jazzowe płyty i swoją korbę na De La Soul w czasie gdy rapowa Warszawa stękała nad Group Home – na niedorzecznie radosnym, funkowym bicie zarymował gorzko „zamiast sukcesów zaliczysz zera / choćbyś warunki wszystkie spełniał / Karl jest czarnuchem który zbielał / a ja białasem, który sczerniał / ponieważ obu nas w cyc zrobiono, z zemsty / bo mieliśmy być zwycięscy”.

 

Vlade Divac

Pozostajemy w klimacie NBA. Brodaty Serb trafił do ligi w 1989 roku wybrany w drafcie dopiero jako 24. Pochodził z małej jugosławiańskiej wówczas mieściny, nie mówił słowa po angielsku, ale pod okiem Magica Johnsona i Kareema Abdula-Jabbara rósł w siłę. Z miejsca trafił do składu najlepszych rookie. Amerykanie kręcili na siebie bicz, bo w 2002 roku, w kolebce koszykówki reprezentacja USA dostała w skórę od Jugosławii z Divacem w składzie już w ćwierćfinale. Czym urzekł łódzki duet Afront (a właściwie Kasa, zapalonego kibica NBA)? Swoją grą zespołową i wspomnianym w zwrotce „słowiańskim sznytem”. W tytule pojawił się jednak dopiero po wideoklipie obrazującym powrót zespołu do formy m.in. z pomocą treningu koszykarskiego. Pod latach w Charlotte i świetnej grze w Sacramento Divac znowu trafił do Lakersów, a Afront po dobrych płytach Wygi wrócił do rap gry. W pierwszym przypadku nic większego z tego nie wynikło – Serb zakończył karierę. W drugim na razie mamy tylko numer „Vlade Divac”. Oby nie był małym deszczem z wielkiej chmury.

 

Charlie Sheen (na zdjęciu)

Analizowałem kiedyś zjawisko „sheenologii” w hip-hopie w odrębnym tekście, bowiem trudno znaleźć drugą postać, z którą raperzy tak mocno by się utożsamiali. Lista osób zainspirowanych przez zblazowanego hollywoodzkiego aktora, który nie dźwignął ani ciężaru nazwiska, ani sukcesu jest długa i zaskakująca: Lil B, Chamillionaire, Nipsey Hussle, niemiecki Fler, brytyjski Professor Green… W Polsce za zagadnienie brali się Kobra z Beczelem i Pezet z Mesem. Ale trzeba było Tedego, który podobnie jak Sheen po mocnym początku nie był w stanie latami zrobić czegoś na miarę własnych możliwości, zetknął się z celebrycką pustotą, z nadmiarem używek, udzielił paru fatalnych wywiadów, wepchnął się w parę fatalnych sporów. Teraz sam wspomina na luzie jak trudno było mu się podnieść, ale kiedy zaczynał kawałek „Charlie S.” wersami „Byłem pimp, byłem nim, żyłem w tym jak Charlie Sheen / Byłem niezniszczalny w tym, żyjąc w plątaninie lin” a kończył „W około pusto, patrzę w lustro, wstał nowy dzień / I patrzę kto to jest, to Jacek G. czy Charlie S.?” naprawdę elektryzował.

 

Bela Lugosi

Bela Lugosi to człowiek, któremu towarzyszyły niesamowita historia. Ten legitymujący się węgierskimi korzeniami aktor zagrał na początku lat 30. hrabiego Draculę w sposób na dziesiątki lat determinujący postrzeganie wampira w popkulturze. A jednocześnie postardał zmysły nie mogąc tamtej kreacji dorównać i zacierając granicę między tym co fikcyjne a prawdziwym życiem. Duże Pe swój rozsądek zachował. Nie ukrywa, że od dorobku Lugosiego bliższa jest mu wykonana przez brytyjską kapelę gotycką Bauhaus piosenka o jego śmierci. Czerpiąc inspirację z niej, z Type O Negative, jak również z „Bram Stoker`s Dracula”, „Zagadki nieśmierelności” i „Wywiadu z wampirem” napisał ładny, bardzo liryczny utwór o nieszczęśliwym (wówczas) poszukiwaniu miłości, uczucia nieśmiertelnego i idealnego. Co ciekawe, zaczął pisać jeszcze wtedy, gdy jeżdził nagrywać do Katowic swoją pierwszą płytę pt. „Sinus” – „Bela Lugosi zmarł” czekał jednak na odpowiednio nastrojowy bit Kixnare`a. Nic się nie zestarzało, bo wampiryzm to taka metafora wiecznego bycia ze sobą dla pracujących zakochanych spotykających się dopiero po zmroku.

Jackson Pollock

Bydgoski raper Bisz umieścił amerykańskiego malarza abstrakcyjnego w tytule i refrenie singla promującego jego magnum opus – „Wilka Chodnikowego”. Co wiąże tę dwójkę? Zatracanie się w pasji, czasem blisko szaleństwa.

„Szaleństwo… Przychodzi chwila, gdy człowiek się w nim zakochuje. Nie potrafi żyć inaczej. Nie da się ukryć, to mania. Im więcej czasu wkładasz, tym mocniej jesteś związany. Dochodzi się do etapu, gdy decyzja o wycofaniu się jest jak życiowe fiasko” – mówił mi kiedyś raper. W innej rozmowie wspomniał o tym, że analogicznie do Pollocka, lepi swoje dzieła z fragmentów, które pozostały po nieudanych jego zdaniem w pracach. Obaj panowie swoją ekspresją i środkami wyrazu po które sięgali potrafili mocno wyprzedzić konkurencję.

 

Thomas Edison

„Bez jaj – przeżyj, co masz przeżyć, ziom / Szukasz światła w tunelu? Jestem Thomas Edison!” – rzuca Ras w spontanicznej nagrywce do bitu znanego z nagrań z Weną czy Mesem producenta Qćka. Amerykański wynalazca (który w szkole uczył się trzy miesiące, bowiem nauczyciel uznał go za opóźnionego) trafił nawet do tytułu utworu. Cytowana metafora brzmi całkiem perfidnie, gdyż Edison oczywiście swoje wynajdował, ale będąc bezwzględnym i niespecjalnie uczciwym biznesmenem, najlepiej wychodził na ulepszaniu cudzego. Parę lat przed jego żarówką, do której pił Ras, oświetlano Paryż lampami łukowymi. Gdyby nie ona (swoją drogą opatentowana przez Brytyjczyka Josepha Swana rok wcześniej) korzystalibyśmy ze świetlówki, opartej na odmiennej zasadzie fizycznej. Dość mądrzenia się – „Thomas Edison” Ameryki może nie odkrył, ale rzucił trochę światła na poczynania przyciężkiego wówczas Rasmentalismu. Słusznie chwalonym „Za młodym na Heroda” bliżej do lekkości i zaraźliwego groove nagrywki z Qćkiem niż przekombinowanego, niebujającego „Hotelu Trzygwiazdkowego”. Sam Ras wyjaśnia, że motyw światła w numerze i wątek „ślepi prowadzą ślepych” ma prozaiczny rodowód – miał wówczas duży problem z okiem, nie mógł nosić soczewek czy okularów, a że wzrok ma fatalny, to męczył się strasznie i sytuacja znalazła swoje odbicie w tekście. Rozumiem, ale czekam aż na producenckiej Qćka Ras nagra numer „Nicola Tesla”. I niech blask nas wówczas oślepi.

Dorota Gardias

„No przecież jest najładniejsza. Gardiasową niejeden by…” – rozmarzył się Astek, współtwórca utworu z debiutanckiej płyty Dwa Sławy. Trudno nie przyznać mu racji, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych jest bardzo gorącą partią, zwłaszcza po tym jak otrzymała pierwsze miejsce na pomorskiej liście wyborczej, zaś Janusz Palikot nazwał ją „Lechem Wałęsą w Spódnicy”. Ale dość żartów – chodzi oczywiście o inną Dorotę Gardias, modelkę, uczestniczkę konkursu Miss Polonia i pogodynkę. „No co tu dużo gadać, piosenka o pogodzie to bardzo wdzięczny patent na Dwa Sławy” – dodaje Astek. Rzeczywiście idealny, bo w kawałku rozpętuje się burza z hasztagami i gradobicie metafor. Wersy „Jarek tu był, ślad stopy jak Sasquatch / Nie ma Wygi, Fisza, Łony i topi się Asfalt”, „poniedziałek ssie jak Jacek”, czy „Dżdżownice wciąż widzę, zbijam żółwie / opuszczacie podziemie, witam w klubie/ śnieg snowboardem przez lasy jak karibu/ Deska gra tu główną rolę #Piraci z Karaibów” mogą podwyższyć ciśnienie.

Tony Halik

Tony Halik pierwszą wyprawę odbył jako nastolatek – popłynął z flisakami na tratwie z Płocka do Gdańska, wówczas jeszcze Wolnego Miasta. Dla Zeusa były to zaledwie wagary, kiedy to zimą uciekał z lekcji niemieckiego, ale „poliki mu prawie zamarzły”. Halik, jeden z naszych najwybitniejszych podróżników i gość wiele razy wymykający się śmierci zainspirował łódzkiego rapera, który pamięta nadawany z piwnicy i finansowany z własnych źródeł program „Pieprz i Wanilia”. Dla jednego podróże to lot powiązaną sznurkami Cessną do meksykańskich Indian albo wyprawa do więzienia na otoczonej rekinami wyspie. Dla drugiego nieciekawa holenderska przewędrowana w nocy po flaszce, albo skandynawski świt na przystani po kłótni z dziewczyną. Ale niespokojny duch jest wspólny.

Zainteresowani tematem powinni sprawdzić jeszcze: O.S.T.R. x Marco Polo, Green, Kas, Zorak – „Garri Kasparov”; Solar/Białas, Quebonafide, TomB „Vladimir Putin”; Czarny HIFI, DJ Kebs „Walter Erviti”; Eskaubei „Chcę być Michalem Jordanem rapu”; Klarenz „Magda Gessler rapu”; Ski Skład „Klasyczna fuzja (Kaspar Hauser)”; Bezczel, Zeus „Siła umysłu #JosephMurphy”, Grammatik „Hooker & Gondorff”; Wicher & Jimmy Kiss „E. Munch `Krzyk`”.

 

Polecane