Wojtas – 23

Cofać się i stać w miejscu.

2013.09.29

opublikował:


Wojtas – 23

Gdy w 2005 roku wydawał solowy debiut, w mediach panowała moda na hip-hop. Osiem lat po „Mojej grze” na rynek trafia „23”… i Wojtasowi znów udaje wstrzelić w ogólnopolski boom. Kielecki weteran nie próbuje jednak gonić za trendami. Wątpliwe też, by dziś, gdy zbliża się do czterdziestki, szczególnie zależało mu na pozyskaniu nowych słuchaczy. „23” to materiał, którego właściwie nie tknął czas.

Powiedzieć, że krążek brzmi archaicznie, to zatrzymać się w pół drogi. Bo do jakiej przeszłości odsyła właściwie to słowo? Do początków lat 80., gdy amerykański hip-hop stawiał pierwsze kroki? Wbrew temu, co możemy ujrzeć na okładce „23” (b-boy, boombox, tag, dres Adidasa), więcej tu prób wskrzeszenia rodzimego klimatu lat 90. Jasne, „93 BPM” atakuje nas wykręconymi syntezatorami, pod którymi mógłby się podpisać Afrika Bambaataa, a „Kalejdoskop” to soczyste breaki, idealne do karkołomnych tańców na macie. Tyle że podczas odsłuchiwania pierwszego z powyższych utworów nie mogę się odpędzić od wrażenia, że mam do czynienia, bądź co bądź, z legendą Wzgórza Ya-Pa 3 – a tylko ktoś taki jest w stanie wejść w podkład hipnotyzującą frazą: „Oldskulowy bit znowu powodem jest dyskusji”. „Kalejdoskop” z kolei – oraz „Fankuemigracja” i „Ponad tym” – przypominają z kolei, na czym się wychował Wojtas. Przed laty, jako pionier kieleckiej sceny, za swoje główne źródło inspiracji obrał Cypress Hill. Dziś, po dwudziestu latach, równie gorliwie czerpie z dorobku tej kalifornijskiej grupy. Dynamiczna perkusja podszyta jest więc samplami kontrabasu (!) i mrocznymi, przepalonymi samplami z funku – zupełnie jakbyśmy słuchali „Black Sunday” czy pierwszych kawałków Wzgórza.

{reklama-hh}

Jak można wyczytać w informacji prasowej, celem gospodarza było nawiązanie do hip-hopu   z wczesnych lat 90. Klisze z Cypress Hill nie zamykają oczywiście listy wykonawców, na których Wojtas się wzorował. Równie często sięga po muzykę o nowojorskiej proweniencji. Wypada w tym miejscu pochwalić Eproma. Znany na co dzień jako DJ, w „Nie martw się” zaprezentował się również od strony producenckiej i dostarczył mięsisty bit, w którym pianino i trąbka tworzą kombinację bliską dokonaniom Pete’a Rocka. Połączenie to – w poszatkowanej, a przy tym bardziej przebojowej formie – powraca w „Ol’ Dirty Dancing” DNA. Najsurowszy bit przygotował chyba O.S.T.R. Łódzki producent, którego brzmienie w ostatnim czasie stało się aż zanadto sterylne (być może to efekt współpracy z Killing Skills), tym razem postawił na esencjonalne zestawienie perkusyjnej pętli z nisko zawieszonym basem – na tyle to wszystko oszczędne i brudne, że Wojtas musi się uciekać do delikatnej melodii w refrenie.

O ile tego typu muzyczne zabiegi, mające na celu przywrócenie dawnego klimatu, mogą się podobać i, niezależnie od czasu, zawsze będą w cenie – o tyle rap, który zatrzymał się na przełomie wieków i ani myśli zrobić kroku naprzód, skutecznie psuje odbiór krążka. Gdy spojrzeć na drogę, jaką pokonali weterani polskiej sceny w ostatnich latach, można mieć do Wojtasa pretensje. Tekstom brakuje dojrzałości i warsztatu Pelsona; rymom – techniki Włodiego; nawijce – płynności Peji. Autorowi „23” nie można odmówić energii, tyle że jest to atrybut, który sprawdzi się przede wszystkim na koncertach (bo rzeczywiście, „23” potencjał sceniczny bez wątpienia ma), w studiu zaś co najwyżej w przebojowych kooperacjach – jak „Ol’ Dirty Dancing”. Na pewno jednak nie jest to coś, na czym można by polegać przez cały album. Gdy kielczanin próbuje być poważny („O co biega”), popada w populizm; gdy spuszcza powietrze („Uspokaja mnie to”), nie ma do powiedzenia nic poza frazesami. Zieloną wyspą jest „Co się opłaca” – może dlatego, że z tej opowieści o emigracji nie wyprowadza się czarno-białych wniosków, a sam autor jawi się nam wreszcie jako człowiek z krwi i kości.

To zaledwie przebłysk. W przeważającej większości Wojtas z premedytacją cofa się głęboko do lat 90., muzycznie, warsztatowo i tekstowo. Jest przy tym tak uparty, jakby za chwilę miał nas namówić do założenia bandany i kraciastej koszuli. Fajnie jest czasem powspominać, ale życie przeszłością nie prowadzi do niczego dobrego.

Polecane