Czym jest „Shrine of New Generation Slaves”? Zdaniem Mariusza Dudy, lidera Riverside, to po prostu zbiór ambitnych piosenek. Poniekąd sugeruje to już sam tytuł – nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by z pierwszych liter kolejnych członów ułożyć słowo „songs”.
Na kilka tygodni przed premierą krążka zespół udostępnił „Celebrity Touch”, utwór napędzany – charakterystycznym dla Deep Purple – orientalizującym riffem. Piosenka głęboko zakorzeniona w latach siedemdziesiątych z jednej strony jest znakomitą wizytówką krążka, ale z drugiej nie mówi o nim całej prawdy. Jeśli pominąć wokal Mariusza Dudy, „Celebrity Touch” można było odebrać jako próbę odnalezienia się w graniu reprezentowanym choćby przez Black Country Communion. Tymczasem słuchając całego „SoNGS”, okaże się, że warszawski kwartet sięga znacznie dalej. Piąta płyta Riverside z jednej strony przynosi liczne nawiązania do hardrockowych mistrzów, ale z drugiej choćby w „Escalator Shrine” intryguje jazzowymi inklinacjami, które przed laty mogliśmy usłyszeć choćby na płytach King Crimson. Inna sprawa, że ta rozbudowana, trwająca ponad 12 minut kompozycja, mieści w sobie całą paletę elementów charaterystycznych dla szeroko pojętego rocka progresywnego. W „New Generation Slave” i „The Depth of Self-Delusion” pobrzmiewają echa starych płyt Genesis i Rush, z drugiej strony „Deprieved (Irretrievably Lost Imagination)” z fantastyczną solówką saksofonu, na którym gościnnie zagrał Marcin Odyniec, ma w sobie coś z solowych płyt Stevena Wilsona, miejscami może kojarzyć się też z solowym pobocznym projektem Mariusza Dudy Lunatic Soul. Skojarzenia z Lunatic Soul mogą wrócić także przy dwuczęściowym, eksperymentalnym „Night Session”, który znajdziemy na bonusowej płycie. Dzieje się więc dużo, w dodatku przeważnie dzieje się bardzo dobrze. Wielowarstwowość nowego wcielenia Riverside czyni z „Shrine of New Generation Slaves” materiał wielorazowego użytku.
Dwupłytowa edycja albumu urzeka okazałą, wydrukowaną na grubym papierze dwudziestoośmiotronicową książeczką, wewnątrz której znajdziemy sporo ilustracji autorstwa Travisa Smitha. Amerykański grafik od lat przygotowuje oprawy graficzne płyt Riverside, w przeszłości współpracował m.in. z Opeth, Death czy Iced Earth. Efektowny digibook rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące zasadności wydawania płyt w formie fizycznych nośników.