Album rozpoczyna się udostępnionym wcześniej, po części improwizowanym „Jesus Alone”, w którym słyszymy niepokojące drone’y wsparte smyczkowymi plamami. Będący na granicy rozpaczy Cave recytuje tekst podkreślając pojedyncze słowa. Do tradycyjnego śpiewu zbliża się jedynie wyśpiewując przejmującym tonem refren „With my voice / I am calling you”. W „One More Time with Feeling” widzimy Cave’a pracującego także nad alternatywną, opartą jedynie na fortepianie wersją „Jesus Alone”. Nick wspólnie z Warrenem Ellisem rezygnują z niej jednak, gdyż – jak zauważają – brzmi zbyt piosenkowo. Podobną ucieczkę od piosenkowej konwencji stanowi jeszcze porywający, freejazzowy „Anthrocene” – najmocniej oddziałujący obok „Jesus Alone” utwór na „Skeleton Tree”. Cave często wydaje się nie zwracać uwagi na muzykę, bardzo często śpiewa obok. W jednej ze scen filmu Nick rozmawia z Warrenem o wchodzeniu na „raz”. Ich „raz” rzadko się na tym krążku spotyka, nadając całości improwizowanego charakteru. W „Girl in Amber” wokalista wyprzedza muzykę, w „I Need You” pozostaje obok krzyżując się z kolegami jedynie w momentach wejścia chórku.
Nick Cave tym razem niczego nie narzuca. Przeciwnie, w „One More Time with Feeling” podkreśla, że w obliczu swojej bezradności chce być prowadzony przez Warrena Ellisa, któremu bezgranicznie ufa. Najbliższy współpracownik Nicka pełni funkcję jego mentora, kiedy trzeba prowadzi za rękę, innym razem potrafi zainspirować. To Warren nadaje całości odpowiedni ton operując pauzą, niedopowiedzeniami, gospodarując produkcyjnymi smaczkami tak, by podkreślić historie Cave’a, ale nie próbować go przyćmić.
„Skeleton Tree” powstała jako forma terapii po stracie syna. Właśnie to, a nie zachwyt fanów, było głównym celem Cave’a. Dlatego nawet jeśli album miejscami się nie broni, nie ma to żadnego znaczenia. Fakt iż wieńczące płytę nagranie tytułowe wydaje się banalne i odstające jakościowo od pozostałych, jest niczym w obliczu tego, że Cave wreszcie zmierza w dobrą stronę.
{facebook}