Kfiat – „Człowiek Orkiestra”

Do słuchania, nie podziwiania.

2014.02.12

opublikował:


Kfiat – „Człowiek Orkiestra”

Kfiat kojarzony jest przede wszystkim z tańcem na watykańskich posadzkach przed samym Janem Pawłem II. Eliasz Nachabe przypomniał nawet ostatnio w „Newsweeku” to wydarzenie. I dobrze, bo rzeczywiście jest istotne i niecodzienne, szkoda tylko, że jednocześnie zapomina się o tym wywodzącym się z Koszalina, ale osiadłym w Warszawie hiphopowcu. Właśnie, słowo „hiphopowiec” jest tu bardzo na miejscu, bo zarówno Kfiat, jak i towarzyszący mu w zespole Siła Dźwięq Spike nie byli kolejnym składem robiącym sobie rap w zaimprowizowanym studio. U nich wszystkie elementy kultury żyły w symbiozie, rzucanie wersów do mikrofonu było równie ważne co (czynnie i nie bez wyników uprawiane!) inne jej części składowe: breakdance, graffiti, dj`ing. Tym większa szkoda, że wydana niezależnie i po długich pracach płyta „Funkkrok24” z 2005 roku przepadła. Produkcja była świeża, rap pełen pasji, a całość energetyzująca, nakłaniająca do tego, żeby wreszcie ruszyć tyłek z fotela.

 

„Człowiek Orkiestra” to solówka Kfiata, acz dobry obyczaj został zachowany i Spike pojawia się w dwóch utworach – znakomicie produkuje wutangowy „Nowy świat” i upalone, „trajbowe” cacko „1000 pomysłów”. Zresztą proszę wybaczyć, ale najpierw będzie o muzyce. Grzechem by było nie pochwalić Świętego za organiczną głębię, kompozycje wyściełane basem, konsekwencję i brak bitemejskierskich dróg na skróty, dzięki czemu ma rozpoznawalne, wysmakowane brzmienie. Kubson postawił na dyskretną perkusję, naciekający (wybaczcie, wiem jak słaby to epitet, no ale tak to właśnie brzmi) bit, Erio na mięsiste bębny podlane niepokojem. Noize from Dust raz prezentują się mroczniej, mobbdeepowo, by później podfunkować czy skoczyć w orient. Odkryciem jest Kuzz, bo swoje podkłady rozwiązuje oryginalnie, idąc gdzieś pomiędzy starym i nowym, po czym rozwija tak, że nie wiadomo co się dalej stanie. Powiedzieć, że „Wiele szkół rapu” wjeżdża z buta, to powiedzieć tylko trochę.

{program-muzyczny}

Co zaś z rapem? Kiedy puszczałem otwierające „Po pierwsze po drugie”, żona spytała mnie czy to O.S.T.R., coś może w tym jest, ale głos jest wyższy, charakterystyczny i potem to wrażenie mija. Flow miło dla ucha trzyma się bitu, niczym jednak nie zdziwi, bo fajerwerków warsztatowych nie ma.

Żeby być szczerym, to co Kfiat wykłada nie zawsze jest pasjonujące. Na poziomie tematów kawałki są zróżnicowane – znajdziemy tu rozważania o korporacyjnym charakterze świata czy opowieści o barwnych osobowościach napotykanych przez narratora w jego życiu. Tyle, że jeśli niespecjalnie wylewny raper nie wpuszcza akurat dalej do swojego świata (co siłą rzeczy ciekawi jak „Oni chcą wiedzieć”) i zbacza na rutynowy, sentymentalno-kombatancki tor, przynudza. Chłonąc „Człowieka Orkiestrę” głównie nocami, nieraz przymknąłem oko. Ale jakie miałem sympatyczne sny…

Płyty takie jak ta są w pewnym stopniu miernikiem dojrzałości sceny. To dla zmęczonych konkursem piękności emcees, osób słuchających albumów w całości i na pętli, którzy nie mają potrzeby być przez muzykę zdobywani szturmem, szachowani błyskotliwością, odruchowo nie układają płyt w rankingach i nie wrzucają cytatów z nich na forum. Kojarz to ze Stylową Spółką Społem, Temzkim, Numerem, Stasiakiem. Kojarz to z przyjemnością dla słuchacza na nic się nie napinającego.

Polecane