Julia Marcell – „Sentiments”

Piękni trzydziestoleni.

2014.10.07

opublikował:


Julia Marcell – „Sentiments”

Zadziorne zwrotki uzupełnione znakomitym wysokim chórkiem, mocne uderzenia werbla, szarpnięcia basu i przesterowanej gitary, do tego ta wwiercająca się w głowę melodia refrenie. Obrazu szczęścia dopełnia czarno-biały klip nadający całości nieco curtisowskiej estetyki – singlowy „Manners” obiecywał wiele. Ile z tych obietnic pozostało? I ile zostało z Julii Marcell, którą znamy?

„Sentiments” jest trzecim albumem artystki. Poprzedni, „June”, ukazał się w 2011 roku, wcześniejszy, „It Might Like You”, ma już pięć lat. Mimo iż te dwie płyty różniło właściwie wszystko, Julia znalazła sposób, by na „Sentiments” do obu nawiązać, dodając jednocześnie sporo nowego. Tę „starą”, nieco nieśmiałą, lubującą się w akustycznym graniu artystkę spotkamy właściwie tylko w zabarwionej folkiem, oszczędnej balladzie „Maryanna”. Pewnych nawiązań można doszukać się jeszcze w „Piggy Blonde”, ale tutaj właściwie kończy się na podobnym instrumentarium, bowiem nastrój zgoła inny, znacznie bardziej ponury.

Z drugiego krążka Julia wzięła więcej. Znajdziemy tutaj podobny nerw, podobną energię. Tyle że na „Sentiments” artystka do wyrażenia emocji używa innych środków. Tym razem postawiła na surową produkcję i pełny garażowego brudu rockowy hałas atakujący z każdego dźwięku „Teacher`s”. W prowadzonym przez puls basu „Twelve” przywołała echa poprzedniego wydawnictwa, pozostaje w tych rejonach również w następnym na płycie utworze „Cincina”. Tutaj równie ważny jest bas, tyle że zamiast pulsu pędzi na złamanie karku, wnosząc do nagrania punkowy power. To jedyny kawałek w trzypłytowej już dyskografii Julii zaśpiewany w całości po polsku.

Bywa, że niski wokal „z przodu” lubi rozmawiać z wysokim chórkiem. Julia niczym nimfa dośpiewuje sobie drugi głos w „Manners”, „Maryannie” i kilku innych miejscach. Robi to z nie mniejszym wdziękiem niż Florence Welch. Oczywiście zdarza się jej również potraktować te wyższe rejestry pierwszoplanowo, ale robi to rzadziej niż trzy lata temu na „June”.

Mimo wielu hałaśliwych momentów, „Sentiments” zachowuje intymną atmosferę. To zasługa oszczędnego wykorzystania dźwięków. Kiedy Julia sięga po klawisze czy instrumenty smyczkowe, stara się wprowadzać je pojedynczo, nie nakładać na siebie i nie tworzyć wielowarstwowych aranżacji. Dzięki temu każdy dźwięk zdaje się doskonale pasować do miejsca, w którym go słyszymy. Ta kontrola nad muzyką, umiejętność stworzenia spójnej całości z teoretycznie odmiennych piosenek, ładnie koreluje z tekstami, w których Julia zmaga się z typowymi problemami trzydziestolatków. Nie wszystko w jej życiu wyszło, wielu rzeczy żałuje, ale stara się być odpowiedzialna i trzymać swój świat w ryzach, mimo iż czuje, że tu nie pasuje, tam się dusi.

„Sentiments” to kolejne stadium ewolucji, świadectwo naturalnego rozwoju. Artystka nie odcina się od przeszłości, ale nie trzyma się też jej kurczowo. Poprzednie płyty traktuje jako punkt wyjścia, bazę, na której może budować nową jakość. Tak jawnie rockowej Julii Marcell jeszcze nie znaliśmy. Powitajmy ją z otwartymi ramionami.

Julia Marcell – „Sentiments”

Mystic Production

Tracklista:

1. Manners

2. Dislocated Joint

3. Halflife

4. Teacher`s

5. Piggy Blonde

6. Maryanna

7. Twelve

8. Cincina

9. Lost My Luck

10. North Pole

11. Superman

Polecane