Jeezy – „Seen It All: The Autobiography”

Nikt tu nie bierze jeńców.

2014.09.18

opublikował:


Jeezy – „Seen It All: The Autobiography”

Skończyły się czasy beztroskiej młodości. Jeezy usunął ze swojej ksywki słowo „Young” i postanowił, że swój nowy album opatrzy podtytułem „The Autobiography”. Sam tytuł też jest zresztą wymowny. Czas podsumowań i rozliczeń to jedno, ale raper z Atlanty chce wreszcie ujawnić, jak było naprawdę. – Gdybym wcześniej chciał powiedzieć niektóre rzeczy, prawdopodobnie ściągnąłbym na siebie wiele kłopotów – wyjaśniał w jednym z wywiadów. Dziś używa prawniczego terminu „przedawnienia” i przekonuje, że teraz na niektóre sytuacje może spojrzeć szczerze i z dystansem.

A więc album-spowiedź? Tylko czasami. Weźmy chociażby ubiegłoroczny konflikt z Def Jam. Jeezy, sfrustrowany brakiem promocji i opieszałością szefów wytwórni, groził w listopadzie, że sprawi fanom przedwczesny prezent świąteczny i wypuści album do sieci. Ostatecznie „Seen It All” ukazało się w legendarnym labelu (jak widać, niemalże rok po tamtych wydarzeniach), a przecież wcale nie musiało tak być. Jeezy był już wówczas wysoko postawionym pracownikiem Atlantic Records i niewykluczone, że to właśnie tam wyda swój kolejny krążek. Cała ta nieprzyjemna sytuacja odbiła się echem w singlowym „Me OK”, gdzie popularny Snowman ironicznie komplementuje swoich przełożonych: „Gdy LA Reid był jeszcze w biurze [odszedł w 2011 – red.], z Def Jam stworzyliśmy historię / Ale gdy Jizzle nic nie wydaje, kurwa, czym jest Def Jam? / Wiem, że dotarło do was, co robię teraz w Atlantic / Szefuję i może tam wydam kolejny album”.

Inny ważny wątek, który natychmiast rzuca się w uszy, to rozczarowująca znajomość Jeezy`ego z Freddiem Gibbsem. Historia rodem z piątej części „Rocky`ego”: doświadczony MC wziął pod swoje skrzydła dobrze zapowiadającego się rapera, ale ten – osiągnąwszy pewną pozycję w branży – zbeształ swojego mentora i wyparł się go. Tak to przynajmniej wygląda z perspektywy Snowmana. Przed premierą „Seen It All” opowiadał, ile pieniędzy wpakował w finansowanie kariery Gibbsa i jak bardzo na tej przyjaźni się przejechał. W podobne tony uderza na płycie. „Holy Ghost”, opowieść snuta z tylnego siedzenia tytułowego Rolls-Royce`a Ghosta, jest właściwie w całości poświęcona byłemu koledze. Gwoli ścisłości: sam Gibbs tę historię widzi, rzecz jasna, inaczej: – Jeezy chce, by brzmiało to tak, jakby uratował małego, biednego raperka. Tymczasem, jeszcze zanim go poznałem, byłem już na okładce magazynu „XXL”, koncertowałem, zarabiałem pieniądze. Nie wziąłem od niego ani dolara. Te gadki o 300-400 tysiącach to jakaś ściema.

{program-muzyczny}

Nakreślam te historie z dwóch powodów. Po pierwsze, dla jasności i szerszego kontekstu, bo „Seen It All” jak chyba żaden inny album Jeezy`ego jest zanurzony w tego typu osobistych wynurzeniach Po drugie, te momenty są bodaj najbardziej wartościowymi na całej płycie; do głosu dochodzą wówczas emocje, co – przynajmniej częściowo – czyni ten krążek głęboko autobiograficznym. Pozostaje tylko żałować, że Snowman tak rzadko zanurza się w konkrecie. Częściej jego pomysł na konwencję „widziałem to wszystko” ogranicza się do mglistych, ogólnych opowieści o przyjaciołach, którzy się na niego wypinają, dwulicowym mainstreamie i kilogramach narkotyków, przewalających się między kolejnymi wersami. Znamienne, że płyta rozpoczyna się bezpardonowo – już po kilku sekundach, bez żadnego intra, Jeezy wspomina czasy, gdy „pracował” jeszcze na ulicach i w konkretne dni miesiąca rozdzielał porcje. Gdy wchodzi się w album z takim wyznaniem, nic dziwnego, że człowiekowi potem wszystko rymuje się już z narkotykami lub pieniędzmi: od Raya Charlesa po sieć supermarketów Chick-Fil-A. Miłośnicy narkotykowych historii będą, jak zwykle w przypadku Jeezy`ego, zadowoleni, pozostali wchodzą na własną odpowiedzialność. Styl gospodarza jest ordynarny i momentami wręcz barbarzyński – raper z Atlanty w mig wyczuwa sposób, w jaki można ugryźć bit, i kurczowo się go trzyma do samego końca. Ta agresywna, chropowata nawijka to jednak rzecz zupełnie niepowtarzalna. Albo się ją kocha, albo nienawidzi. Nikt tu nie bierze jeńców.

Jeezy zaczynał karierę, gdy trap kojarzył się bardziej ze stylem życia niż muzycznym gatunkiem, a jego popularność ograniczała się przede wszystkim do południa Stanów Zjednoczonych. I będę się upierał, że w 2014 roku „Seen It All” jest płytą trapową właśnie pod tym kątem: tematycznym, nie brzmieniowym. W porządku, początek albumu jest pod względem producenckim surowy i wulgarny do bólu, jednak im dalej w krążek, tym muzyka łagodnieje, połamane perkusje są równoważone wokalnymi samplami, długimi, soulowymi pętlami, naturalnie brzmiącymi klawiszami i partiami dęciaków. Już „Enough”, wyjęty jakby z najlepszych lat DJ`a Toompa, jasno sygnalizuje, że mamy do czynienia z raperem, który przynajmniej jedną nogą stoi jeszcze w mainstreamie sprzed 7-8 lat. Fantastyczna robota producencka Black Metaphora („Win Is A Win”, „Beautiful”, „How I Did It”) w dalszej części krążka tylko w tym utwierdza. Duża część „Seen It All” kojarzy się z ksywkami, które dziś wcale nie odgrywają pierwszoplanowej roli: StreetRunner, Just Blaze, Cool & Dre… Nawet udział Akona jest tutaj symboliczny. A przecież jednocześnie mamy modnego ostatnio Future`a. Wśród producentów znalazł się Drumma Boy – wieloletni współpracownik Snowmana, a dziś jeden z animatorów trapu. Za sprawą takich postaci można odnieść wrażenie, jakby ktoś chciał tą płytą ustanowić pomost między „tamtym” a „tym” mainstreamem. Nawet jeśli brakuje tu jakichś murowanych przebojów, to materiał przynajmniej porządny. A Jeezy nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Jeezy – „Seen It All: The Autobiography”

Def Jam/Universal

Tracklista:

1. 1/4 Block

2. What You Say

3. Enough

4. Holy Ghost

5. Me OK

6. Been Getting Money ft. Akon

7. Seen It All ft Jay Z

8. Win Is a Win

9. Beautiful ft. Game & Rick Ross

10. Beez Like ft. Lil Boosie

11. No Tears ft. Future

12. How I Did It (Perfection)

Polecane