Płyty faktycznie przyjemnie się słucha. Gotye, którego twórczość bazuje głównie na samplach, siłą rzeczy czerpie z wielu gatunków muzycznych. Mamy tu trochę elektronicznego brzmienia, popowej lekkości, retro wpływów, egzotycznych dźwięków i gitarowego grania.
Także tytuł płyty Making Mirrors świadczy o jej różnorodności stylistycznej, a przede wszystkim o jej muzycznych powiązaniach – w końcu „tworząc lustra” tworzymy odbicia, pewne reprezentacje, dzieła sztuki, które posiadają swój kontekst i swoje odczytania. Sam Gotye przyznaje, że inspiracją dla nazwy stała się ilustracja wykonana przez jego ojca i znaleziona po latach. Obrazek doczekał się swego „odbicia” również w warstwie wizualnej, został bowiem wykorzystany jako okładka albumu.
Płytę otwiera kawałek Making Mirrors. Zważywszy na fakt, że jego tytuł jest zbieżny z nazwą wydawnictwa, można zakładać, że stanowi jego wizytówkę. Fakt, jak na wizytówkę przystało jest krótki i oszczędny w formie – trwa 1 minutę. Jednak pod względem muzycznym, jest on mało uchwytny i niezbyt wyrazisty. Przypomina raczej eteryczną piosenkę w stylu shoegaze. Jeśli więc miałby symbolizować w jakiś sposób lustro, to byłoby to mętne i niezbyt dokładne, lustrzane odbicie. Być może w tym tkwi jednak istota albumu. Trudno bowiem doszukać się związku między utworami zawartymi na płycie. Tak jakby w każdym z nich odbijał się zupełnie ktoś inny i jak gdyby każdą piosenkę komponował inny artysta.
Easy Way Out to bardziej dynamiczny kawałek. Klimatem przypomina numery z lat 80., w stylu pop, synthpop i new wave. Zresztą sam artysta przyznaje się do wpływów takich zespołów jak The Police, Depeche Mode czy Culture Club. W podobnym klimacie osadzony jest następny utwór i zarazem pierwszy singiel z płyty, który został wydany w październiku 2010 roku. Eyes Wide Open, bo o nim mowa, to bardzo chwytliwy i wdzięczny kawałek. Nie dziwi więc jego obecność w notowaniach australijskich list przebojów.
Co ciekawe zaraz po nim plasuje się drugi singiel – Somebody That I Used To Know – który ujrzał światło dzienne 6 lipca tego roku. Utwór został w całości skomponowany przez Woutera. Jednak w wykonaniu towarzyszyła artyście Kimbra, nowozelandzka wokalistka. Singiel odniósł bardzo duży sukces. Osiągnął pierwsze miejsce na liście ARIA Top 50 Singles Chart, stał się przebojem festiwalu Splendour in the Grass i w dodatku uzyskał status platyny. Wraz z singlem pojawił się też teledysk, w którym oglądamy Glotye`go i Kimbrę, na tle ściany pomalowanej w trójkąty. Stanowią oni część dzieła sztuki, bowiem ich ciała pokryte są farbą w taki sam sposób, co znajdujące się za nimi malowidło. Co więcej, jest ono wzorowane na okładce albumu.
Inne chwytliwe kawałki to: Smoke And Mirrors – melodyjna piosenka, nieco w stylu twórczości Chrisa Cornera – oraz energiczny In Your Light. Zaskakującym natomiast utworem jest I Feel Better, który nawiązuje do nurtów muzycznych lat 70. – disco czy funk. Niestety nie do końca to współgra z resztą albumu. Choć, z drugiej strony świadczy o tym, że płyta skierowana jest do różnego rodzaju odbiorców.
Gotye eksperymentuje też ze swoim wokalem. Utwór State Of The Art, oprócz niewielkich partii, w których słyszymy naturalną barwę głosu muzyka, bazuje na komputerowo zniekształconym śpiewie. Do spokojniejszych kawałków z pewnością zaliczyć można Dont Worry We`ll Be Watching You, który w warstwie brzmieniowej przypomina muzykę z gatunku onirycznego dreampop, oraz Giving Me A Chance, który dobrze by się sprawdził w roli muzyki relaksacyjnej.
Przedostatni utwór Save Me, to znowu dynamiczniejszy numer, o nieco egzotycznym zabarwieniu. Poza tym uderza w nim podobieństwo wokalu Gotye`go do głosu Stinga. Jednak najbardziej nastrojowym utworem na płycie jest ostatni, dwunasty kawałek – Bronte. Jako teledysk do tego utworu posłużył film animowany autorstwa Ari Gibsona. Być może nieprzypadkowo numer plasuje się na samym końcu albumu i może nie bez znaczenia jest pojawiająca się w klipie animacja. Gdybyśmy bowiem chcieli posłuchać Making Mirrors tuż przez zaśnięciem, Bronte na pewno nam w tym pomoże. Jak bajka.